barbie barbie
2286
BLOG

Sprawy się "rypią"...

barbie barbie Polityka Obserwuj notkę 14

Powolutku, ale jednak...

Okazuje się, że nie uda się zrzucić całej winy na Św.P. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który miał według niektórych nakrzyczeć na pilotów Tu154 "Ląduj, dziadu". Nie bardzo też trzyma się kupy lansowana przez innych teoria o świadomym wytworzeniu :sztucznej mgły" i wprowadzenie samolotu na błędną ścieżkę prowadzącą do zderzenia z ziemią. Co prawda ciągle jeszcze pojawiają się "obliczenia" i "dowody" lansowane przez żądnych sławy pseudospecjalistów, lecz praktycznie do całości obrazu brakuje jedynie danych z rejestratora (a właściwie rejestratorów) parametrów lotu, które definitywnie rozstrzygnęły by problem ewentualnej awarii maszyny. Mam nadzieję, że dan te w końcu ujrzą światło dzienne - bo "w tym temacie" zarówno Rosjanie, jak i Polacy (firma ATM) zgodnie zachowują milczenie.

Ale to, co już zostało upublicznione budzi przerażenie. Zarówno artykuł "Zapis śmierci" opublikowany przez "Wprost", jak i wywiady przeprowadzane przez TVN24 jednoznacznie wskazują na totalny bałagan i beztroskę (aby nie użyć bardziej odpowiedniego, wojskowego słowa) zarówno w SpecPułku jako takim, jak w wojskowych służbach nadzorujących lot oraz na pokładzie samolotu, którego kabina załogi przypominała raczej klub dyskusyjny w osiedlowym maglu niż miejsce pracy profesjonalistów. Do tego dołożyły się niewątpliwe błędy w pracy rosyjskiej kontroli - no i stało się. Wojsko pokazało nam swą prawdziwą twarz. Zazwyczaj postrzegane jako wzór organizacji i cieszące się sporym zaufaniem społeczeństwa okazało się być przysłowiową "cywil bandą". Jeśli takie zasady pracy panują w SpecPułku, który powinien być wręcz wizytówką polskiego lotnictwa - to czego można oczekiwać od "normalnych" jednostek? Strach się bać!

Najbardziej żal mi pilotów i członków załogi. Udało się im zrealizować młodzieńcze marzenia o lataniu, zapewne byli przekonani, że trafili do elitarnej jednostki (i pewnie byli z tego dumni) - ale zderzyli się z tak zwaną rzeczywistością, w której brak jest pieniędzy na szkolenia, na paliwo i właściwie na wszystko - zaś ich przełożeni mają tylko jedną odpowiedź "O trudnościach meldujcie po wykonaniu zadania". Rozkaz w wojsku to rozkaz - a więc wykonywali te zadania - nawet jeśli przepisy nakazywały im wypoczynek (lot Mi8 z Premierem Millerem). Gdyby kierowca autokaru pracował tak długo bez przerw pierwszy policjant na podstawie danych z tachografu skierowałby autobus na parking. Ale przecież to wojsko! Tu procedury nie obowiązują! 

Oczywiście, wracając z misji bojowej na resztkach paliwa trzeba lądować. Ale zadania przewozu VIP'ów to nie loty bojowe. Nie wolno szafować życiem ludzi bez istotnej potrzeby. A czym było ograniczanie szkoleń? Czym praktykowanie wizyt w kabinie - a nawet (jak zeznają piloci) przejmowanie sterów??? Mało było sygnałów? Przecież rotacja personalu z dowództwem włącznie w SpecPułku każdemu powinna dać do myślenia! Generałowie są przyzwyczajeni do liczenia "średniego czasu życia pilota na współczesnym polu walki" - ale przecież podobno mamy cywilną kontrolę nad wojskiem? Na czym ona polega?

Prawem żołnierza jest, aby był dobrze dowodzony, aby doceniano jego wysiłek i stawiano mu odpowiednie zadania. Nawet "mission impossible" - ale z sensem! Wczoraj Pan Dorn zauważył słusznie - "jeśli tak jest w elitarnych jednostkach - to jak jest w zwykłych"? Jak naprawdę wygląda poziom obronności Polski? Czy znów "nie oddamy nawet guzika"? Podobno obroni nas NATO - w rewanżu za misję w Afganistanie? Za komuny w harcerstwie śpiewaliśmy jakże gorzką piosenkę, którą warto przypominać w nieskończoność:

Niech żyją nasi sojusznicy!

Amerykanie i Anglicy.

Oni podali nam swą rękę

Więc zaśpiewajmy im piosenkę.

Niech żyje nam Towarzysz Stalin,

Co usta słodsze ma od malin...

Kiedy wreszcie przyswoimy sobie starą prawdę "Umiesz liczyć? Licz na siebie!". Niestety, obawiam się, że nie mamy na kogo liczyć. Dopóki nie ma mgły - to jakoś się udaje jak 7 kwietnia w Smoleńsku. Ale jeśli warunki stały się trudne - to nikt nie był przygotowany do podjęcia decyzji i przyjęcia za nią odpowiedzialności. A Panowie Oficerowie w Warszawie (według relacji "Wprost") nadzorujący lot rozmawiają już po rozbiciu się samolotu o lotnisku zapasowym - "...decyzję tam nad Smoleńskiem podejmują, albo Smoleńsk ich gdzieś skieruje...".  No pewnie, nie to inni załatwią - my cenimy sobie spokój, jest przecież sobota rano. 

Czy znów będzie tak, jak pisał Wieszcz?

"Szlachta na koń siędzie, ja z synowcem na czele i jakoś to będzie"

 

barbie
O mnie barbie

Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 77 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką (doktorat z teoretycznej), a później drugie tyle z Xeniksem,  Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie! Poza tym - czwórka dzieci, już szóstka! wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (14)

Inne tematy w dziale Polityka