Niektórym naiwnym mogłoby się wydawać, że po katastrofie w Smoleńsku przewożenie VIP'ów, a zwłaszcza Prezydenta będzie pod specjalnym nadzorem. Nic bardziej mylnego!
Oto w TV pokazują rozmowę z Prezydentem Komorowskim na pokładzie samolotu. Prezydent odpowiada na pytania dziennikarzy do podstawionych mikrofonów - i w trakcie tej rozmowy włącza się gong, zapala sie napis "Zapiąć pasy" i podany zostaje komunikat o wejściu w strefę turbulencji z prośbą o zajęcie miejsc i zapięcie pasów, Na nagraniu widać, że turbulencje są dość spore i samolot sie trzęsie.
I co? Ano nic! Prezydent wspomina "a, turbulencje" i udziela dalej wywiadu jak gdyby nigdy nic. Dziennikarze oczywiście też nie reagują na POLECENIE (nie, nie prośbę - to jest POLECENIE Kapitana)!
A jak to może wyglądać?
http://www.youtube.com/watch?v=si1Z1DR-caQ&feature=related
W lipcu "Gazeta Wyborcza" donosiła o turbulencjach, w które wpadł Boeing 777 na trasie Waszyngton-Los Angeles:
Według rzecznika Federalnej Administracji Lotniczej z Los Angeles, rannych zostało 26 pasażerów i czterech członków załogi. Wiadomo, że jedna z osób jest w stanie krytycznym.
Lekko rannych przetransportowano do kilku okolicznych szpitali, część pasażerów po opatrzeniu została zwolniona do domów.
"Rzucało ludźmi w górę i w dół"
Na pokładzie samolotu było 255 pasażerów i 10 członków załogi. Do silnych turbulencji doszło nad stanem Kansas na wysokości ok. 11 tys. metrów.
Jedna z pasażerek, 19-letnia Australijka Kaoma Bechaz, powiedziała, że turbulencje były tak silne, że dosłownie rzucało pasażerami w górę i w dół. Bechaz widziała, jak siedzącą koło niej kobietę najpierw pchnęło na bok kabiny, rzuciło między fotelami, by na końcu uderzyć nią w sufit.
Australijka miał więcej szczęścia, bo w momencie silnych wstrząsów miała zapięte pasy.
Samolot musiał lądować przymusowo w Denver, aby pasażerom udzielić pomocy lekarskiej. I nie jest to przypadek odosobniony. Sam miałem okazję przekonać się, jak silny może być nawet niespodziewany wstrząs, gdy w Boeingu 737 na trasie Rzym-Barcelona idąc do toalety znalazłem się nagle pod sufitem. I nie była włączona sygnalizacja "zapiąć pasy" - włączono ją dopiero po wstrząsie. Pisk i krzyk wielu pasażerów, których podniosło z foteli był naprawdę głośny! Na szczęście nikomu nic się nie stało - poza tym, że w samolocie powstał okropny bałagan - bo wszystko ze stolików znalazło się na podłodze, na ubraniach pasażerów itp. Wypadło też kilka toreb ze schowków bagażowych (pewnie zatrzaski były niedomknięte)
Ale oczywiście naszych VIP'ów, którzy latają nawet na drzwiach od stodoły żadne polecenia nie dotyczą. Nikt z załogi nawet nie śmie zwrócić się bezpośrednio z poleceniem "Proszę usiąść i bezwzględnie zapiąć pas". Jak to, do VIP'A? Dziennikarzy oczywiście też żadne polecenia załogi nie dotyczą!
A gdyby te turbulencje podczas lotu Pana Prezydenta okazały się naprawdę silne i zakończyły się ranami i złamaniami (dość częste) lub nawet ofiarami w ludziach (na szczęście rzadsze)? Niestety, wiatrom trudno powiedzieć "Pan wie, kto ja jestem?!". Załoga pokładowa bezwarunkowo powinna w takich przypadkach interweniować! (O tym, że na pokładzie nie było lekarza, bo "Pan Prezydent go nie potrzebuje" nawet nie warto wspominać).
Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 77 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką (doktorat z teoretycznej), a później drugie tyle z Xeniksem, Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie!
Poza tym - czwórka dzieci, już szóstka! wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka