Dla młodszych - teczka RWD (Ratuj Własną D...) była jednym z najwazniejszych zbiorów dokumentów za "Komuny". Czujny urzędas (Towarzysz) gromadził w niej dokumenty mające potwierdzać jego całkowitą niewinność w każdym przypadku. Oczywiście nie chodzilo tu o żadną prawdę - tylko o ratowanie własnej d.... (a raczej stołka pd nią).
W poprzedniej notce zadałem kilka konkretnych pytań - między innymi czy załoga Tu154 trenowała w tym składzie podejścia "na dwie NDB" i w ogóle podejścia nieprecyzyjne, dlaczego nie podawano ("kwitowano") kontrolerowi wysokości itp. - no i oczywiście nie doczekałem się żadnej konkretnej odpowiedzi - trwa w dalszym ciągu natomiast zabawa w obliczanie trajektorii przy wykorzystaniu śladów na drzewach i głoszenie "niezaprzeczalnych prawd" o błednym (oczywiście celowym!) naprowadzaniu samolotu, fałszywych NDB (czy chodzi o radiolatoranie, czy też o marker "specjaliści" nie precyzują itd., itp.).
A Pani Katarzyna Orłowska-Popławska w "Naszym Dzienniku" to już przechodzi samą siebie. Pani Katarzyno - co z tego, że I i II pilot znają rosyjski (chyba jednak nie całkiem, a czym świadczy odpowiedź "spasibo" po "Posadka dopałnitielno") - skoro nawigator, który powinien podawać kontrolerowi wysokość nie zna tego języka? I odczytuje wysokości (bo to do niego należy) z przyrządów i podaje je załodze po polsku. Naprawdę, nie dlatego Tu154M prowadzą 4 osoby, aby się (zwłaszcza przy lądowaniu "na przyrządy") nudziły w kabinie! Zadaniem pilotów nie jest pełnienie rol tłumaczy pomiędzy nawigatorem, a kontrolerem! Czy ktoś, kto kompletował tą załogę w ogóle brał to pod uwagę? Podobnych kwiatków artykule "ND" nie brakuje.
Szczególne moje obrzydzenie budzą próby zdyskredytowania wiedzy p.Edmunda Klicha. Zarzuca się mu brak wykształcenia, doświaczenia, nalotu i Bóg wie czego jeszcze. Jasne - my nie lubimy fachowców, zwłaszcza starszych i doświadczonych (p.E.Klich to rocznik 1946, pilot od 1961) - na emeryturę z nimi! Przecież wystarczy spytać pilota, który zna mechanika, który znał pilota i ogłosić "Bankructwo teorii Edmunda Klicha". A kto powinien reprezentować Polskę w badaniu katastrofy, jak nie aktualny szef PKBWL (od 5 lat, czyli od czasów Premiera Kaczynskiego i Prezydenta Kaczynskiego)?
Ależ to obrzydliwe - tym bardziej, że "Nasz Dziennik" trafia głównie do prostych, lecz godnych szacunku ludzi. Może Pani Katarzyna zdobędzie sie na odwagę i pośle en tekst do "Lotnictwa" lub choćby na forum lotnictwo.net Ale nie, przecież tam nie ma "targetu", zwolenników sztucznej mgły wywołanej rozpylaniem ciekłego helu - i jeszcze wyśmieją... Podejście, które realizowano polega na podawaniu odległości przez kontrolera - i kwitowanie tego podaniem wysokości przez nawigatora samolotu! Kontroler podawał odległość - ale zwrotnej informacji o wysokości nie otrzymywał. Nawigator ja czytał - ale po polsku i nie do mikrofonu - proszę sprawdzić dokładność określenia wysokości przez radar na "Siewiernym"... Komenda "HORYZONT 101" padła na wysokości ok.50 m - poniżej tej wysokosci ten radar po prostu samolotu nie pokaże!
Niezależne media powinny przede wszystkim zająć się przygotowaniami lotów. Śmiem twierdzić, że gdyby 7 kwietnia w czasie lotu Premiera Tuska do Smoleńska była mgła - mógłby zginąć Premier. Niefrasobliwość naszych służb była PORAŻAJĄCA. Brak prognozy pogody, faktyczny brak nadzoru nad lotem, brak treningu itp. Ale Pan Tusk miał szczęście - była świetna widoczność i korzystanie z zabytkowych przyrządów nawigacyjnychna lotnisku przy końcowym podejściu - zbędne. Pan Prezydent i jego delegacja mieli pecha - nie było widoczności. Załoga była o tym wielokrotnie informowana - kontrola w Minsku, Jak40... a na końcu kontroler podał jednoznacznie: Warunków do lądowania nie ma! (patrz stenogram).
A potem zaczęły się targi, które nigdy nie powinny mieć miejsca "Jeśli można zejdziemy...", "Ile macie paliwa..." itp. A warunków do lądowania nadal nie było. Nie ma po co ślęczeć nad trajektoriami, kątami ścinania drzew - to był skutek!!! Przyczyną był kontrolowany lot ku Ziemi, którzy nigdy nie powinien mieć (zwłaszcza na tak wyposażonym samolocie) mieć miejsca! Dlaczego piloci się na taki lot (pomimo informacji, że warunków do lądowania nie ma) zdecydowali, to już inna sprawa - nie raportu o katastrofie, a po prostu śledztwa.
Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 77 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką (doktorat z teoretycznej), a później drugie tyle z Xeniksem, Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie!
Poza tym - czwórka dzieci, już szóstka! wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka