Same problemy z tą Rosją. I co może najistotniejsze, to sama Rosja (tak jak wcześniej ZSRR) stwarza te problemy. Przypomina się słynna, stara anegdota o budowie kolei w carskiej Rosji:
Panie, Rosja to wielki kraj! Może zrobimy tory troszkę szersze? Na to Car odowiedział "A na ch..j?" No i są szersze na ch..j...
Rosja zawsze lubiła podkreślać swą mocarstwowość i niezależność wprowadzając swoje własne przepisy oraz procedury. Dotyczy to również lotnictwa. Sprawia to sporo problemów - konieczne jest np. przeliczanie jednostek (ciśnienie 7-4-5 dla Rosjanina, to dla nas 9-9-3 hPa). Ale nie tylko tu mogą pojawić się kłopoty - inne są również procedury. Znakomicie ilustruje to casus zderzenia nad Uberlingen samolotów Tu154 i Boeing 757, w której to katastrofie zginęły dzieci nagrodzone wyceczką do Hiszpanii. Pełny raport z dochodzenia znajduje sie na stronach www.bfu-web.de (szczątki samolotów spadły na terytorium Niemiec). Warto go przeczytać - być może wiele osób zrozumie wreszcie, co powinno znaleźć się w takim raporcie...
Pamiętam znakomicie pierwsze komunikaty prasowe - nawet "Wybiórcza" donosiła, że Tu154 był słabo wyposażony, że nie posiadał TCAS, że jego załoga nie rozumiała po angielsku i nie wykonywała komend kontrolera itp. itd. Jednym słowem "Huzia na Ruska!". Po niespełna 2 latach badań okazało się, że głównym powodem katastrofy była różnica procedur! Pilot wykształcony w Rosji uważał, że obowiązują go przede wszystkim polecenia naziemnej kontroli obszaru w Zurichu - i je wykonywał obniżając lot, pomimo, że jego TCAS wołał "Climb, Increase Climb". W tym samym czasie TCAS B757 polecił jego załodze obniżyć lot, co też zostało wykonane. W efekcie oba samoloty "zanurkowały" prosto na siebie... Oczywiście kontrola w Zurichu popełniła ogromne błędy, nieprzestrzegano procedur, wyłączono częściowo radar w celu konserwacji, na stanowisku był tylko jeden kontroler, telefon nie działał... W SZWAJCARII !!! A więc bardach może być wszędzie! Gdyby jednak nie różnica procedur postępowania załóg Tu154 i B757 i jeśli obaj piloci "posłuchaliby" TCAS do katastrofy by nie doszło i dzieci cieszyłyby się z wakacji... To wielka prawda - do wypadku nie wystarczy jeden błąd - potrzebne są przynajmniej dwa!
Dlatego właśnie wydano zalecenie, aby ufać TCAS, a nie kontroli! Ale nie przeszkodziło to naszym mediom przez kilka tygodni wieszać psów na "ruskich samolotach", "ruskich załogach" itp. Dla wielu Polaków "Ruski" to taki wygodny "kałmuk do bicia". Szwajcar to co innego - banki, zegarki, precyzja i zaufanie... Jak widać nie zawsze "potoczna opinia" musi być prawdziwa.
Podobno dewizą NSA jest "In God we Trust - Everything Else We Monitor". Nie ufajmy więc "a priori" Rosjanom - ale również Szwajcarom czy Amerykanom. Należy jednak wziąć pod uwagę, że tak naprawdę przesiadamy się z techniki wschodniej na zachodnią (czyli z Iłów czy Tu na Boeingi, z MiGów na F-y, z Antków na Casy i Herculesy, z Mi na Belle i Augusty). To nie jest prosta zmiana sprzętu - to także zmiana mentalności. Margines na "twórczą improwizację" staje się coraz mniejszy. Zmiana "sojuszy" to także zmiana procedur i zachowań. Inne są wymagane w Rosji - inne na "Zachodzie". O ile lotnictwo cywilne dzięki sporemu ruchowi międzynarodowemu wymusza dość szybką standaryzację, o tyle takie lotniska jak Smoleńsk-Siewiernyj, obsadzane przez ekipy z czasów Układu Warszawskiego rządzą się własnymi prawami - i lecąc tam (zwłaszcza z VIP'ami) należy to brac pod uwagę. W jaki sposób? Ano posyłając tam załogi nie tylko dysponujące dobrą znajomością rosyjskiego, lecz również specyfiki rosyjskich procedur i określeń oraz rosyjskiego lotniczego slangu (słynna "posadka dopałnitielno"). Jeśli chcemy latać na takie lotniska to konieczne zapewne będzie praktyczne przeszkolenie kilku załóg - oczywiście nie tylko "na sucho" w kabinie samolotu stojącego w hangarze, co ostatnio stało się praktyką w "królestwie" Ministra B.Klicha. I nie ma co się obrażać na "Ruskich" - bo to nasz interes!
Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 77 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką (doktorat z teoretycznej), a później drugie tyle z Xeniksem, Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie!
Poza tym - czwórka dzieci, już szóstka! wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka