Moje przekomarzania się z uroczą zapewne p.Gini zainspirowały mnie do napisania notki na temat „Oni powinni”. Jakoś dziwnie często spotykamy się z tym zwrotem w naszej starszej i nowszej historii. Tytułem wyjaśnienia - „Oni” to po prostu nie my, zaś „powinni” najczęściej jest skrótem „powinni się wobec nas zachować przyzwoicie”.
Zapewne, tak powinno być – ale niestety najczęściej nie jest. Anglia i Francja powinny wywiązać się ze swych zobowiązań sojuszniczych nie tylko formalnie wypowiadając Niemcom wojnę 3 września 1939 r., ale w myśl zawartego sojuszu pospieszyć nam z realną pomocą. Tak się jednak niestety nie stało...
Armia Czerwona powinna przyjść z pomocą Powstaniu Warszawskiemu – zapewne tak. Ale po prostu nie przyszła. Nasi wspaniali „zachodni” sojusznicy też zbytnio na Stalina „w tym temacie” nie naciskali... Zresztą przecież zdążyli już nas już „przesunąć na mapie” na Konferencji w Teheranie i pozostawić nas w „wyłącznej strefie operacyjnej” Armii Czerwonej. Chyba jednak nasi wspaniali sojusznicy zdawali sobie sprawę, że nie mają zbyt czystego sumienia, bo postanowienia Teheranu w sprawach polskich po prostu utajniono.
O naszych powojennych „interesach” ze Związkiem Radzieckim napisano sporo. Co prawda gwarantowało to np. zbyt naszym stoczniom, ale stosowane przeliczniki walutowe wykluczały jakąkolwiek realną opłacalność tej produkcji. Wpisaliśmy (a raczej to nam wpisano) do Konstytucji „wieczystą przyjaźń ze Związkiem Radzieckim”, ale oczywiście nie pomogło to nam nic a nic w obsłudze rosnącego lawinowo długu zagranicznego.
Słynna „krucjata demokratyczna” przeciwko Sadamowi Husajnowi też nie przyniosła nam praktycznie żadnych korzyści – choć zapewne Amerykanie „powinni”. Może i powinni, ale zastosowali starą praktykę „business is business” i „Murzyn zrobił swoje, murzyn może odejść”. Finanse Polski są w opłakanym stanie, ale wojenkę w Afganistanie prowadzimy - „bo zobowiązania sojusznicze”. Pięknie, że traktujemy je poważnie, ale nie daj Bóg, abyśmy nie sprawdzili, jak potraktują je w razie czego nasi sojusznicy! Obawiam się, że podobnie, jak w 1939 r. - a Wojsko Polskie przecież już prawie nie istnieje. Może jest zdolne do pomocy NATO czy USA w kolejnych walkach o strefy wpływów, dostęp do surowców strategicznych (oczywiście dla nasz dostęp) – ale do obrony terytorium Rzeczypospolitej Polskiej raczej nie. Oficjalnie i otwarcie przyznają to przedstawiciele naszego Rządu twierdząc, że gwarantem naszych granic, niepodległości i suwerenności jest wspaniałe NATO! Jakoś szybko Panowie Władza zapomnieli jak te „siły międzynarodowe” sprawdziły się w byłej Jugosławii.
W tak zwanym biznesie jest podobnie, choć w sumie bardziej uczciwie – bo wiadomo z góry, że tu żadnych sentymentów nie będzie. Dbamy o to, aby ułatwić inwestycje kapitałowi zagranicznemu (często prześladując wręcz własny – przykładem choćby słynne 22% VAT na komputery dla szkół składane w Polsce z równoczesnym zwolnieniem importowanych). A Włosi bez skrupułów ograniczają produkcję w Polsce stosując bez żenady protekcjonizm (proszę mi nie wmawiać, że produkcja niszowej Lancii zastąpi Pandę). A przecież tak się staraliśmy, przyznaliśmy takie ulgi - „Oni powinni”.
Otóż MY POWINNIŚMY wreszcie przestać liczyć na innych i zastosować zasadę „Umiesz liczyć – licz na siebie!”. Ile razy jeszcze będziemy musieli się przekonać, że „w polityce nie ma przyjaciół – w polityce są tylko interesy”? W gospodarce jest to wręcz oczywista oczywistość. Podejmując wspólne przedsięwzięcia NIE WOLNO liczyć na wdzięczność i lojalność partnera, tylko od razu postawić własne warunki. I twardo negocjować licząc się z tym, że „wszystko może być wykorzystane przeciwko naszym interesom”. Taki jest ten Świat!
To Polski Prezydent leciał Polskim samolotem do Smoleńska. To Polskie Wojsko podjęło się realizacji tego lotu! Przecież było z góry wiadome, że władze Rosji nie mają szczególnych powodów (zwłaszcza po Gruzji) aby wielbić Lecha Kaczyńskiego – wręcz przeciwnie, był on wbrew niektórym wypowiedziom dość groźnym przeciwnikiem, bo wykorzystał okazję i rozpoczął budowę sojuszu państw sąsiadujących z Rosją. A taki sojusz to realne niebezpieczeństwo dla wpływów rosyjskich – wystarczy sprawdzić łączną liczbę ludności oraz potencjał surowcowy.
Nie wiem, czy wizyta Lecha Kaczyńskiego i przedstawicieli Ukrainy, Litwy, Estonii i Łotwy uratowała niepodległość (niestety okrojonej) Gruzji, ale zapewne nie pozostała niezauważona. Władze Rosji nie miały więc żadnych powodów, aby kochać Prezydenta Kaczyńskiego. Strzały ostrzegawcze już zresztą w Gruzji padły...
Tym bardziej należało zadbać o bezpieczeństwo podróży Pana Prezydenta RP - L.Kaczyńskiego na terytorium kraju zarządzanego przez niezbyt przyjazne mu władze. Ten lot powinniem się odbywać pod specjalnym nadzorem polskich służb bezpieczeństwa – jawnych i tajnych! To Polska powinna SKUTECZNIE chronić swego Prezydenta, a nie mieć pretensji do kontrolerów, że nie zamknęli lotniska! Znów to „ONI POWINNI”. A właściwie dlaczego ONI? Przecież to był NASZ PREZYDENT oraz nasza generalicja, nasi parlamentarzyści....
Dywizje francuskie i angielskie powinny przekroczyć zachodnią granicę Niemiec przed 14 września 1939 r. - ale nie przekroczyły. Armia Czerwona powinna wspomóc Powstanie Warszawskie – ale nie wspomogła. Rosjanie mogli zamknąć lotnisko w Smoleńsku – ale nie zamknęli. Znów „Oni” nie zrobili tego, co (według nas) zrobić „powinni”.
Jak długo jeszcze będziemy liczyć na „Onych”? Nauczmy się wreszcie sami dbać o siebie!
Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 77 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką (doktorat z teoretycznej), a później drugie tyle z Xeniksem, Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie!
Poza tym - czwórka dzieci, już szóstka! wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka