Wikipedia
Wikipedia
barbie barbie
940
BLOG

Co mamy z "boskiej" cząstki?

barbie barbie Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 25

„Boska” cząstka (to także tytuł świetnej książki Ledermana i Teresiego) znów podniosła na chwilę zainteresowanie fizyką. Oczywiście najbardziej głośne są oczywiście opinie skrajne – od absolutnej negacji po entuzjazm, lecz pojawia się również wiele różnych opinii dziennikarskich, które powinny się ukryć za „zasłoną miłosierdzia”.

 

Warto się jednak zastanowić nad tym, a jaki sposób odnosi się do rozwoju nauki społeczeństwo. W trakcie mojego, dość długiego życia dane mi było zaobserwować dość znaczącą zmianę. Broń jądrowa spowodowała, że fizycy zaczęli być traktowani jako kapłani groźnego bóstwa – pamiętam te kroniki filmowe przedstawiające procesje postaci w białych fartuchach zamykających za sobą bardzo ciężkie drzwi. Oczywiście, klasyczne bomby podczas II Wojny Światowej zabiły znacznie więcej ludzi niż atom (w tylko jednym „klasycznym” nalocie na Tokio zginęło w zależności od oszacowań od 100 -140 tys. ludzi, a ponad 200 tys. zostało poważnie rannych lub poparzonych), ale „atom” był czymś nowym i nieznanym. Bardzo ogólnie pojmowana fizyka jądrowa została wyniesiona na piedestał – to ona miała na zapewnić „ogólną szczęśliwość” - Ford nawet zaprezentował w połowie lat 1950 model koncepcyjny samochodu o napędzie „atomowym”. Potem niestety było coraz gorzej. „Uranowa” energetyka jądrowa nie dość, że się dość opóźniła, to zanotowała kilka poważnych „wpadek” (Three Mile Island, Czernobyl, Fukushima), opanowanie syntezy jądrowej idzie także dość powoli - „Car Bomba” wybuchła, ale reaktory termojądrowe (np. JET w Culham) są ciągle na etapie półprzemysłowym (kilkanaście MW). ITER ma być gotowy za kilkanaście lat. Jednym słowem idzie nam zdecydowanie nie tak szybko, jak się spodziewano. Pod koniec poprzedniego wybuchła sprawa „zimnej fuzji”. Znów było wiele krzyku, artykułów o „Skodzie na wodę” i znów niewiele z tego wyszło. Od czasu do czasu pojawiają się nowi „prorocy” transmutacji pierwiastków (ostatnio Rossi) – ale pomimo bardzo buńczucznych deklaracji niewiele z tego wynika.

 

Z drugiej strony fizyka ciała stałego zmieniła obraz naszego świata – liczba kryształków (stałych i ciekłych) w naszych domach wciąż rośnie...

 

Wydawałoby się, że społeczeństwo jest zainteresowane w popieraniu badań naukowych. Tymczasem okres fascynacji rozwojem nauki chyba się kończy. Na tytułowym zdjęciu straszy częściowo zbudowany i praktycznie porzucony kompleks amerykańskiego SSC (Superconducting Super Collider ) w Waxahachie (Teksas). Miał on kosztować około 4 mld USD, lecz po wydaniu około połowy tej sumy w 1993 r. w Kongresie zapadła decyzja o rezygnacji z projektu. Prezydent Clinton stwierdził, że „rezygnacja z budowy SSC to znacząca strata dla nauki”. Warto przypomnieć, że SSC miał dysponować przeciwbieżnymi wiązkami o energii 20 TeV na proton (40 TeV energii łącznie).

Na placu boju pozostały więc Fermilab (Tevatron), który ciągle boryka się z ograniczeniami budżetu, ciekawa maszyna w Brookhaven oraz oczywiście LHC w CERN.

 

Społeczeństwo nie wykazuje entuzjazmu do finansowania tych wielkich maszyn. Dotyczy to również innych kosztownych projektów. Chyba nieprędko doświadczymy takich emocji, jak po locie Gagarina lub w trakcie oglądania lądowania na Księżycu. Ludzie pytają się - „po co nam to wszystko”? „Co my będziemy z tego mieć”? „Kogo interesuje zabawa kilku lub kilkuset specjalistów”? Przykładów nie musimy daleko szukać – wiele ich na „Salonie” oraz w całym Internecie. Nie wiem, czy dziś wiele osób zdecydowało by się na spędzenie całej nocy przed telewizorem w oczekiwaniu, kiedy wreszcie Amstrong postawi stopę na Księżycu!

Moim zdaniem wynika to z wielu powodów. Przede wszystkim dziś „Vox Populi” jest o wiele głośniej słyszalny. Przypomina mi się fragment „My Fair Lady” i odpowiedź pewnego „common men” na pytanie Prof. Higginsa: „Panie, czy chodził Pan do szkoły” - „Czy Pan uważa, że jestem głupi?”. Wiedza nie jest dziś w cenie. Ciekaw jestem, ile przypadkowo spotkanych osób odpowiedziałoby poprawnie na pytanie „co to właściwie jest ten bozon i czym się różni o fermionu?”. Dawniej na ważne decyzje wpływ miały przede wszystkim wykształcone elity społeczeństw – dziś coraz większy wpływ uzyskują tak zwane „masy”. W wielu przypadkach ma to pozytywny wpływ, jednak w wielu również negatywny. Poprawa warunków życia nie pociągnęła za sobą niestety automatycznego wzrostu poziomu wiedzy ogólnej – a raczej wręcz przeciwnie. Nie dotyczy to tylko fizyki lub matematyki – ale również humanistyki. Pytanie o kanon lektur (książkowych lub muzycznych) dziś wzbudza jedynie wybuch śmiechu. Dziś królują tabloidy oraz podobne im portale. Szkoda czasu na czytanie lub na studiowanie - skutek jest oczywisty. Większość nie rozumie współczesnej nauki (tak samo jak współczesnego malarstwa czy muzyki) - lecz pragnie decydować o kierunkach jej rozwoju. Wtórują im absolwenci różnych „szkół biznesu” oraz kursów MBA, dla których jak najszybszy zysk to jedyny powód podejmowania jakiegokolwiek działania. Chyba już nikt nie twierdzi, jak kiedyś Henry Ford I, że „misją firmy jest danie ludziom dobrego wozu” - a zysk przyjdzie sam (jeśli wóz rzeczywiście będzie dobry).

 

A po co komu bozon – i w dodatku Higgsa? Co będzie mieć ludzkość z uzupełnienia modelu standardowego? Ciekawość większości ludzi jest dziś zupełnie inaczej ukierunkowana. Lepiej jest coś na poczekaniu wymyślić niż pracowicie studiować i próbować zrozumieć. „Na pohybel fizykalistom”. Nie dać im ani grosza – oni go tylko marnują na swoją zabawę! Niesamowity Stanisław Lem napisał „Powrót z gwiazd”. Dziś go odczytuję inaczej niż kiedyś:

„Co teraz mamy i co będziemy mieć – MLI-MLI po wiek wieków. Nikt niczego nie zaryzykuje, nikt nie podejmie ryzykownych działań – nawet w samochodach wmontowane są specjalne skrzynki likwidujące w razie czego siły bezwładności. Nawet zabić w aucie się nie można! Bohater powieści Lema skacze, aby ratować kobietę – i okazuje się, że wygłupił się w holograficznym kinie. Wszyscy są pod działaniem środka wygaszającego emocje – nawet nie da się porządnie kochać bez legalnej odtrutki!”

 

Dlaczego więc jednak ludzie szukają bozonu Higgsa? Dlaczego patrzą w gwiazdy? Dlaczego wsiadają do promu kosmicznego, który jest napędzany dwoma beczkami prochu między którymi znajduje się zbiornik wybuchowego paliwa? Dlaczego walczą o kasę na LHC, ITER i inne takie maszyny? Znów moim zdaniem zostaliśmy wyposażeni w umysł i ciekawość świata. Wiele osób, z którymi rozmawiam nie potrafi sobie wyobrazić dreszczu emocji, gdy po raz pierwszy rusza aparatura budowana przez kilka lat i zrozumieć drżenia rąk gdy sięga się po pierwsze wyniki. Dla wielu „odmieńców” tą większa dawka adrenaliny niż gra „w czołgi”. Gdyby wyłącznym motorem pracy na zbudowaniem bomby atomowej było zabicie kilkuset tysięcy ludzi zapewne nie znaleziono by tylu chętnych do Los Alamos. A jaki był cel prac Thomsona, Rutherforda i innych? Czy byli oni w stanie przewidzieć, co wyniknie z ich badań? Czy panie i panowie od zarządzania nauką potrafiliby przewidzieć konsekwencje równać Maxwella i daliby Maxwellowi kasę? No może daliby Marconiemu – bo ten miał zdecydowanie techniczny cel do osiągnięcia.

Aby wybudować dom, trzeba dysponować odpowiednio uzbrojoną działką – zadaniem badań podstawowych jest przygotowanie takich działek – bo może kiedyś ktoś z nich skorzysta. Dziś możemy traktować poszukiwanie bozonu Higgsa jako chęć zaspokojenia naszej ciekawości – ale jutro kto wie? Jeśli zamkniemy wszystkie akceleratory, zabronimy prowadzenia wykopalisk (bo po co?), nie przeznaczymy żadnych środków na humanistykę na zasadzie „społeczeństwo nie może świadczyć na zabawę wybrańców – jajogłowych” to „ciemność widzę, ciemność!”.

 

 

barbie
O mnie barbie

Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 77 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką (doktorat z teoretycznej), a później drugie tyle z Xeniksem,  Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie! Poza tym - czwórka dzieci, już szóstka! wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (25)

Inne tematy w dziale Technologie