Ustanowienie nagrody Jurija Milnera dla naukowców, którzy prowadzą badania podstawowe wzbudziło sporo emocji. Zapewne z dwóch powodów:
Po pierwsze nagroda została ufundowana przez Rosjanina, multimiliardera, co w oczywisty sposób źle się kojarzy, a po drugie ma promować osiągnięcia w zakresie tak zwanej „Fizyki Fundamentalnej” - a więc w dziedzinie, po której trudno się spodziewać wyników, które w dającej się przewidzieć przyszłości mogłyby znaleźć praktyczne zastosowanie. Bulwersująca jest też wysokość nagrody – 3 mln USD, a więc prawie 3x więcej niż wynosi Nagroda Nobla.
Listę nagrodzonych i ich specjalności podał (choć nie bez błędu) New York Times.
We współczesnym, „praktycznym” Świecie, gdzie o rozwoju nauki decydują głównie polityczne gremia jest to wyjątkowe zjawisko. Otóż fizyk (o zgrozo – teoretyk), który „sprawdził się w biznesie” postanowił poprzeć rozwój dziedzin, które najczęściej nie są popierane przez różne „demokratyczne komitety”, które w uzasadnieniach swych decyzji najwięcej miejsce poświęcają uzasadnieniu „szczególnego znaczenia praktycznego” wyróżnianych prac. W wielu przypadkach przytaczane argumenty nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, jednak mają stanowić pewnego rodzaju „alibi”. „Demokratyczne Komitety” dzielą bowiem najczęściej publiczne pieniądze – a więc muszą swe decyzje uzasadnić przed tak zwanym „ogółem” - ponieważ po prostu od tego „ogółu” zależą. „Ogół” zaś nauki (i techniki także) nie rozumie i nie chce rozumieć. „Ogół” twierdzi, że „ludzie w pociągu jadącym przez tunel wymrą jak muchy” i że „krowy pasące się obok torów kolei przestaną dawać mleko” - lecz za jakiś czas nie przeszkadza mu to w jeżdżeniu pociągami i reklamowania ich jako „ekologiczny środek transportu”. Ot – taka jest ta „racja większości”.
Dotyczy to także dziennikarzy i niestety wielu popularyzatorów nauki. Tak naprawdę to społeczeństw nie interesuje rozwój nauk podstawowych oraz edukacja ogólna. Przykładów można podać wiele – od zaniechania budowy akceleratora SSC w Teksasie po naciski, aby szkoły i uczelnie przygotowywały uczniów i studentów do „zawodu” oraz przekazywały im „wiedzę praktyczną”. Mamy więc „studia kosmetologiczne” i inne podobne. Społeczeństwa nie interesuje astronomia pozagalaktyczna i rozważania nad „dziwadełkami” - chyba, że się czegoś przestraszy (np. właśnie dziwadełek) – wówczas głośno zakrzyknie „nie ruszać, nie dotykać, powinni tego zabronić...”. LHC udało się zbudować chyba tylko dzięki temu, że Europa jednak sporo przejęła z tak zwanego „centralizmu demokratycznego”.
Pisząc tą notkę usłyszałem w radiu głos zdobywcy K2 transmitowany ze szczytu tej góry. Dlaczego on tam w ogóle lazł? Ledwo dyszy i ledwo gada! Co MY z tego mamy? Jakie praktyczne znaczenie ma jego wyczyn? Zapewne żadne.
Ktoś przepłynął 100 m w czasie poniżej 1 minuty. Może ktoś przebiegnie 100 m poniżej 9 s. Co my z tego mamy? Ile nasz kosztowało Euro 2012? No tak, ale „lud” miał z tego uciechę – a wielu „ustawionych” bezpośrednie zyski. Dlatego prawie nikt nie kontestuje takich wydatków – igrzyska są dla wszystkich!
Ale zastanówmy się – kim byłby Michał Anioł, gdyby nie Wawrzyniec Wspaniały? Czy Hewliusza (oprócz jego dochodów z piwa) nie wspierali bogaci mecenasowie (późniejszy król Jan III Sobieski oraz Ludwik XIV przyznali mu przecież spore pensje). Może więc nagroda Jurija Milnera to signum temporis? Przecież wiadomo, że sporo osób (także aktywnych na „Salonie”) traktuje fizyków teoretyków zajmujących się zagadnieniami podstawowymi jako darmozjadów. Swiadczy o tym choćby jedna z ostatnich notek, w której autor (między innymi) stwierdza:
Wbrew ogólnemu przekonaniu fizycy nie mają zielonego pojęcia jak funkcjonuje nasz wszechświat.
No więc dlaczego niby finansować tych darmozjadów? Wypisują jakieś robaczki na tablicach, żądają coraz szybszych komputerów, większych akceleratorów – a co MY z tego mamy?
I oto znalazł się ktoś (zresztą fizyk!), który postanowił wesprzeć kolegów. I chwała mu za to. Jurij Milner zdaje sobie bowiem sprawę, że ważny jest nie tylko nowy, oszczędniejszy i szybszy samochód, nowy model telewizora – lecz ważniejszy jest rozwój pojmowania Świata. Otrzymaliśmy wspaniały dar – rozum! Powinniśmy to uszanować i dbać, aby ten dar maksymalnie wykorzystać. Rozwój techniki oraz nowe gadżety to jedno, ale fundamentalna fizyka już dość dawno stała się nauką humanistyczną i tak naprawdę nie da się udowodnić, że badania prowadzone w LHC będą miały kiedykolwiek jakiekolwiek „praktyczne znaczenie dla rozwoju ludzkości”. Być może tak – ale nawet jeśli, to większość z nas tego nie dożyje. Wielu twierdzi – no to nie należy takich badań prowadzić! Na szczęście, znajdują się jeszcze tacy, którzy sądzą inaczej – należy do nich Jurij Milner.
Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 77 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką (doktorat z teoretycznej), a później drugie tyle z Xeniksem, Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie!
Poza tym - czwórka dzieci, już szóstka! wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Technologie