barbie barbie
459
BLOG

A może jednak posłuchać zamiast krzyczeć?

barbie barbie Polityka Obserwuj notkę 6

Pan Profesor Zbigniew Brzeziński śmiał się wypowiedzieć o polskiej polityce i powiedział parę słów gorzkiej prawdy. Myślę, że Święto Niepodległości jest dobrą okazją do zastanowienia się nad sposobami prowadzenia tej polityki.

Zawsze zastanawiało mnie, dlaczego Polacy nie potrafią prowadzić pragmatycznej polityki. Przecież Świat się zmienia i cenną cechą polityka jest umiejętność osiągania największych, możliwych w określonej sytuacji korzyści dla swego kraju. Co więcej – uważam, że prawdziwą sztuką jest prowadzenie polityki w warunkach dekoniunktury. Polityk musi brać pod uwagę zmiany sojuszy i prowadzić zimną kalkulację, jakie działania będą w takiej sytuacji korzystne dla kraju. Rozpamiętywanie „rachunku krzywd” takim działaniom nie sprzyja.

Klasycznym przypadkiem była II Wojna Światowa. Polska została zaatakowana zarówno przez Niemcy, jak i nieco później przez ich sojusznika – ZSRR. Nasze sojusze okazały się jedynie propagandową ściemą – 3 września licealiści w Sarnach (Wołyń) tańczyli z radości na ulicach na wieść o tym, że „mocarstwa” wypowiedziały Niemcom wojnę. Niestety, zamiast francuskiej „Wielkiej Armii” lub brytyjskich „Tommy's” na tych ulicach pojawili się wkrótce żołnierze Armii Czerwonej, której wielu dowódców uważało klęskę sprzed 20 lat za wymagającą jak najszybszego zmycia hańbę. I zmywali – polską krwią! Zachód zaś naprawdę miał kłopot – trwały sojusz Stalina z Hitlerem byłby sojuszem techniki oraz nieomal nieograniczonych zasobów „siły żywej”, któremu zapewne Europa nie potrafiłaby się oprzeć – nawet z pomocą USA. Ale na szczęście dla Zachodu Hitler zaatakował ZSRR i sojusze się dramatycznie odwróciły. Teraz to Zachód mógł korzystać z umiejętności taktycznych „Generała Mroza” oraz zastępów „Dalekowschodnich”. Anglia i nieliczne już „Wolne Narody” mogły nieco odetchnąć. Polska, formalny sojusznik Wielkiej Brytanii stała się jednak źródłem poważnych kłopotów – wszak została zaatakowana przez drugiego jej sojusznika – ZSRR, ujawnione zostały zbrodnie Stalina popełnione na Polakach... W zasadzie to Wielka Brytania powinna być w stanie wojny z ZSRR (była zobowiązana do pomocy militarnej dla Polski) – konieczne więc były okropne „łamańce” dyplomatyczne (bo historyczne trwają do dziś dnia!), zwłaszcza po ujawnieniu przez Niemców (...niewiniątka!) Zbrodni Katyńskiej.

Czytam wiele wypowiedzi w rodzaju „Zachód wiedział i nic nie zrobił!”. Pewnie, że wiedział! Od czego są w końcu różne „służby”? A że nic nie zrobił? A co niby miał zrobić? Zrezygnować ze współpracy ze Stalinem, napiętnować go jako zbrodniarza? Ciekaw jestem, jakie byłoby wówczas poparcie opinii publicznej dla tego sojuszu z ZSRR, który dawał realne szanse obrony przed hitlerowskimi Niemcami. Czy w ogóle po takim napiętnowaniu (nawet tylko werbalnym) sojusz ten byłby możliwy? A potrzebowały go obie strony – nic więc dziwnego, że do Polaków upominających się o sprawiedliwość przylgnęło określenie „troublemakers”. Trudno było nie przyznać im racji – ale z drugiej strony ZSRR to był zbyt cenny sojusznik. No i mieliśmy „Wujka Stalina”, który jest co prawda okrutny – no, ale drogi milordzie w końcu to Azjata – no i ma tyle dywizji!

Czy potraktowano nas sprawiedliwie? Oczywiście, że nie! Zwyciężyła pragmatyka i zimna kalkulacja. Czy ktokolwiek z Państwa lubi, gdy ciągle mu się wypomina, że był niesprawiedliwy, że przełożył własne korzyści nad postępowanie zgodne z kodeksem honorowym? Zapewne nie. A niestety, niektórzy nasi politycy na takim wypominaniu usiłują budować naszą politykę zagraniczną. Nie ma ona żadnych szans powodzenia. Świat nie lubi „sklamrzenia” i ciągłego przypominania ile to zawdzięcza „Chrystusowi Narodów” i że powinien się nam odwdzięczyć. My nie pytaliśmy o korzyści – walczyliśmy na Wschodzie i Zachodzie, w armiach regularnych oraz w podziemiu. I co z tego wynikło – ano przesunięto nas bez pytania o zdanie na mapie Europy (łatwo być hojnym z nieswojego) i pozostawiono w „Radzieckiej Strefie Wpływów”, w której wielu czekało z utęsknieniem na III wojnę i Amerykanów na „Białych Pershingach”. Na szczęście był to „najweselszy barak w obozie”. Niektórzy zdaje się czekają na te „Pershingi” do dziś.

Trudno się dziwić rozgoryczeniu Polaków – ale proszę Państwa od tych wydarzeń upłynęło już ponad 60 lat! To całe jedno pokolenie, które na szczęście nie zaznało okropności wojny. A my wciąż kręcimy się wokół tych wydarzeń Proszę o wybaczenie wszystkich, którzy wówczas stracili swoich bliskich – rozumiem to, bo i moja rodzina poniosła spore straty – zarówno w Oświęcimiu, jak i w Kazachstanie. Obraz Świata się zmienia, Europa traci swą pozycję, Azja rośnie w siłę – a my wciąż o tym samym. Nieco lepiej nam idzie dogadywanie się z Niemcami (są bogaci i jeszcze dają zarobić) ale Rosja to dla nas „tłum kacapów rządzonych przez Cara Putina”, którzy powinni się przed nami ukorzyć. Putin przyjechał na Westerplatte i uznał tym samym, że II Wojna Światowa zaczęła się w 1939 roku, a nie w czerwcu 1941 – mało! Rosja oficjalnie przyznała się do Zbrodni Katyńskiej – mało! Ma przyznać się do ludobójstwa. Patriarcha Rusi wyciąga dłoń do pojednania – mało! Powinien się ukorzyć – a poza tym to przecież agent KGB czy czegoś tam. Polska HONOREM stoi! My nie znamy pojęcia „pokoju za wszelką cenę” - będziemy strzelać do wroga diamentami! „Realpolitik” to coś, czym się brzydzimy. Poseł na Sejm RP pisze, że Zachód bał się „Wujka Stalina”. Być może – gdyby przetrwał jego sojusz z Hitlerem byłby bardzo groźny. Ale później był po prostu POTRZEBNY! To naród rosyjski wykrwawił się w tej wojnie – to właśnie ci „Krasnoarmiejcy” z okrzykiem „Hurrrra” parli naprzód zasilani sprzętem i techniką z zachodu. Aby dostarczyć im nowoczesną broń ginęli marynarze w konwojach do Murmańska. A że gwałcili i rabowali – to prawda, ale jak Niemcy traktowali Rosjan na okupowanych przez siebie terenach? Jak podludzi! Gdyby nie chęć zemsty wojny nie byłaby tak okrutne i krwawe. A Rosjanie (wspomagani propagandą) mścili się na „Giermańcach” za poniesione krzywdy.

Sojusz ze Stalinem był bardzo na rękę Zachodowi, bo „Krasnoarmiejcy” odwalili za Zachód sporą część „brudnej roboty”. Naprawdę, trudno oczekiwać, aby Zachód zerwał sojusz z Rosją z powodu Katynia. Taka właśnie jest realna polityka! I dlatego Pan Brzeziński ma rację – jeśli oskarża się kogoś o zbrodnię trzeba mieć bardzo twarde dowody. Ale i to jeszcze nie wystarczy! Świat dobrze wiedział o zbrodni Katyńskiej! Niemcy się o to bardzo starali. Dowody były bezsporne. I co z tego? Świat dokonał kalkulacji i przełknął tą gorzką pigułę. „Krasnoarmiejcy” to była realna siła. USA miały swoje kłopoty z Japończykami, Wielka Brytania była po prostu za słaba aby sama długo przeciwstawiać się niemieckiej machinie wojennej (pewnie gdyby nie statki „Liberty” to Doenitzowi udałoby się ją zagłodzić). Naprawdę, trudno się dziwić „milczeniu gentlemanów”.

Polityka nie polega na wrzaskach i rzucaniu na prawo i lewo oskarżeń. Skuteczniejsza jest cicha gra, która po pewnym czasie ustawia przeciwnika w sytuacji bez wyjścia. Na tak zwanych „Zachodzie” dość powszechne jest stawianie pytania - „czego znów chcą od nas ci Polacy?”. Czepiają się o „polskie obozy koncentracyjne” - a przecież były one w Polsce! Czego więc chcą? To oczywiście rezultat działań politycznych (wspólnie i w porozumieniu) Niemców i Żydów. Wiele lat konsekwentnej propagandy i rezultat jest aż za dobrze widoczny. Polacy nawet nie zauważyli, kiedy narodziły się „polskie obozy koncentracyjne” oraz określenie „nazista”. Zapewne niedługo dowiemy się, że władza Hitlera została narzucona spokojnym Niemcom przez grupkę „nazistów”, którzy zastraszyli wielomilionowy naród. A przecież Hitler (w przeciwieństwie do Stalina) wygrał po prostu wybory. Ktoś go wybrał – zapewne „ta niewielka grupka nazistów”. Polityka historyczna (jak każda polityka) powinna być przede wszystkim skuteczna. Dziś to my musimy prostować te „polskie obozy śmierci” - a wiadomo, jak opinia publiczna reaguje na takie sprostowania - „No może i mają rację, że protestują, ale coś w tym musiało być”. Obozy były na terenie okupowanej Polski, ale zarządzały nimi oficjalne NIEMIECKIE władze okupacyjne i to te NIEMIECKIE władze są za to odpowiedzialne. Oświęcim nazywał się Auschwitz i był częścią Reichu, a nie GG. Ale jak to wytłumaczyć dziś Obamie i jego doradcom? I jak teraz przekonać Świat, że były one po prostu niemieckie, a nie jakieś „nazistowskie”?

Jak przekonać Świat, że dopiero „za Niemca” uaktywnili się w Polsce szmalcownicy i co tu dużo mówić zwykli mordercy Żydów? Prawdą jest, że przed wojną Żydów zbytnio nie kochano, było „geeto ławkowe” - ale również prawdą jest, że Żydzi przyjeżdżali do Polski (nawet w „Skrzypku na dachu” rodzina żydowska po pogromie w Anatewce przeprowadza się do Krakowa). Dopiero okupacja niemiecka, nagrody za wskazanie Żyda oraz kara śmierci za pomoc Żydom uruchomiły te niskie instynkty. Ale oczywiście Świat oskarża Polaków, młodych Izraelitów ostrzega się przez „polskim antysemityzmem” i zapewnia im zbrojną ochronę. A ci, którzy otworzyli tą Puszkę Pandory są oczywiście bez winy – to przecież wszystko „naziści” (oczywiście na spółkę z Polakami).

 

Jak widać długotrwały i konsekwentny lobbing jest skuteczniejszy niż wrzaski i rzucane z trybun oskarżania o „niesłychaną zbrodnię”. Jeśli bowiem była zbrodnia to powinien być wskazany i zbrodniarz, lub przynajmniej podejrzany. Inaczej to tylko pusta gadanina. I znów zapewne przy okazji kolejnego wyjazdu spotkam się z pytaniem „czego Wy, Polacy tak naprawdę chcecie?. Czy nie możecie żyć normalnie, jak wszyscy – zawsze musicie grać bez końca rolę pokrzywdzonych? W imię czego zgnoiliście Wałęsę? Przecież to był czysty przykład „American Dream” - z elektryka Prezydent. Nie był bez skazy – zgoda, ludzie są grzeszni, ale mógł bardzo pomóc Waszemu krajowi. Czemu go nie wykorzystaliście?”

To fragmenty autentycznych rozmów – i naprawdę, trudno mi odpowiadać na te proste pytania.

A przecież Polska nie jest „brzydką panną na wydaniu”. To duży (jeszcze!) naród w środku Europy mający ogromny potencjał. Zbliżenie z sąsiadami (Ukrainą, Białorusią, Słowacją – a nawet Litwą) dałoby nam odpowiednią pozycję na Świecie. Ale nie można ludzi ciągle obrażać i ciągle się czegoś od nich domagać. Po prostu trzeba ich szanować. A przede wszystkim należy dbać SKUTECZNIE o własne interesy. Dziś na Onecie zacytowano Marszałka - „Sojusze są jak dziewictwo – trwają tyle, ile trwają”. W polityce nie ma co liczyć na wieczną lojalność, a (skądinąd słuszne) upominanie się o nią sprawia partnerowi kłopoty i jest postrzegane jako zawracanie głowy i „sklamrzenie”. Na co liczył Rząd oddając śledztwo Rosjanom? Że przygotują oni oskarżający ich raport? Że nie zostanie on opracowany z ich punktu widzenia? Że napiętnuje ich błędy? To ogromna naiwność. Liczyliśmy już na Anglię i Francję – ale oni nie chcieli umierać za Gdańsk – za to z chęcią przyjęli naszych żołnierzy, wyposażyli ich i posłali na najtrudniejsze odcinku frontów, niektórzy liczyli na Rosjan – ci postąpili tak samo, jak Anglicy i Francuzi i ani było im w głowie skutecznie pomagać Powstaniu Warszawskiemu. Po wojnie wobec polskich żołnierzy i pilotów zastosowano zasadę „Murzyn zrobił swoje – Murzyn może odejść”. Czy my naprawdę tego nie widzimy? Rosjanie robią interesy z „Germańcem” (mam na myśli rurociągi omijające również Polskę) bo im się to w dwójnasób opłaci – nie muszą płacić opłat za tranzyt oraz uniezależniają dostawy gazu na zachód od „niepewnej” Polski. Jakoś już im nie przeszkadza pamięć „Wielkiej Wojny Ojczyźnianej” i około 30 mln ofiar. Niemcom również nie przeszkadza w tym pamięć ofiar Stalingradu, rzezi w Prusach Wschodnich, zatopienia „Wilhelma Gustloffa” a nawet rządy Ulbrichta i Stasi... A nasze „dyplomatołki” nie potrafiły nawet zapewnić Polsce odpowiednio głębokiego wejścia do portu w Świnoujściu.

Liczyliśmy na USA, offsety przy kontrakcie na F-16, tarcze rakietowe itp. Gdzie to wszystko jest? Być może Amerykanie zniosą wizy dla Polaków (ciężko im to idzie, oj ciężko...) - bo dziś już się właściwie Polakom nie opłaca jeździć do USA „za chlebem”. Obama jakoś „zapomniał” o umieszczeniu Polski na liście „najbliższych sojuszników” - a my ciągle liczymy, że obronią nas „Białe Pershingi”. Do prac w ramach „Zespołu Smoleńskiego” udało się pozyskać jedynie Polaków z USA i to tych, którzy wyjechali z powodu zaangażowania w „Solidarności”.

Nie będzie „Białych Pershingów” - nie będzie nawet pomocy dyplomatycznej ani finansowej. Za to chętnie zostanie przyjęta nasza (oczywiście najchętniej bezinteresowna!) pomoc.

Polsko – obudź się! Umiesz liczyć – licz na siebie.

barbie
O mnie barbie

Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 77 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką (doktorat z teoretycznej), a później drugie tyle z Xeniksem,  Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie! Poza tym - czwórka dzieci, już szóstka! wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Polityka