A było tak fajnie!
Co prawda „za komuny” była cenzura, ale każdy dziennikarz, pisarz, scenarzysta miał z kim walczyć. Co więcej – miał w tej walce wielu sojuszników. Tak zwana inteligencja (czyli „gęgacze” p.Szpotańskiego) szeptała na „salonach” „Ale im dołożył”. Pamiętam, jak śmiałem się do rozpuku oglądając film „Jak rozpętałem II Wojnę Światową” i słuchając fragmentu piosenki legionowej:„
Chodźcie, chodźcie, mnie was tutaj potrzeba”.... Dla młodszych – ciąg dalszy to „by nie wpuscić bolszewików do Nieba”.
Były i „półkowniki” - ale sporo spraw przechodziło (miałem co nieco do czynienia z cenzorami działając w teatrach studenckich). „Władzunia” przyznawała dotacje i wymagała tylko, byle nie było zbyt „na chama”. Często także różni sekretarze zaszczycali „niezbyt prawomyślne” spektakle.
Chyba to już nie wróci. Dziś rządzi tylko kasa! Kto ma kasę – ten ma rację i oczywiście WAAADZĘ. Jeśli ktoś ma jakiekolwiek wątpliwości wystarczy aby rozejrzał się dookoła. Gazeta, telewizja to dziś po prostu interes (zwany obecnie biznesem). Dotyczy to nie tylko dziennikarzy – interesem (czyli sposobem zarabiania KASY) stały się uczelnie, a nawet żłobki i przedszkola. Niestety, czasy wielkich mecenasów (np. Wawrzyńca Wspaniałego z renesansowej Florencji) chyba bezpowrotnie minęły. Współczesny wydawca gazety (aby tylko do tego problemu się ograniczyć) nie ma ochoty jej dotować „pro publico bono”.
Chce zarabiać – a aby zarabiać trzeba być w dobrych układach z establishmentem. Dlaczego tak zwane „Państwo” wycofało się z Presspubliki? To proste – nie wypadało mu bezpośrednio interweniować w linię pisma lub publikowane teksty. Stary sposób – załatwić problem cudzymi rękami.
Nie doszliśmy jeszcze (chyba?) do włamań do skrzynek pocztowych, podsłuchów, wyciągania informacji od urzędników i polityków „za odpowiednią gratyfikację” tak, jak w Wielkiej Brytanii ale chyba już nam do tego blisko. Sensacja (seks i krew) zwiększa sprzedaż – a więc argument niezbędny dla pozyskania reklamodawców. Ile osób szuka poważnych informacji i analiz? Większość czyta tylko nagłówki i tytuły najlepiej okraszone zdjęciami lub grafiką. Wystarczy przejrzeć okładki zarówno „Gazety Polskiej” jak i „Wprost” lub „Newsweeka”. Sprzedaż, sprzedaż się liczy! Nie można także za bardzo zadzierać z WAAADZĄ – bo ona zawsze znajdzie sposób, aby się zemścić.
Proszę się nie gniewać, ale płacze środowiska dziennikarskiego są śmieszne. Za I (prawdziwej) Solidarności mieliśmy powiedzenie „Czym różni się cenzura od autocenzury – tym czym gwałt od samogwałtu”. Jaką siłę oddziaływania mogą mieć prawdziwie wolne media? Bardzo niewielką, lub nawet żadną. Ot, kawiarniana polityka. Liczy się tłum żądny krwi – niektórym udało się to skutecznie zastosować: „serca zemsty wołają – a zemsta ofiary!”. Z tego da się przez jakiś czas wyżywić – ale nie w nieskończoność. To tak jak z porno – trzeba więcej, ostrzej i coraz brutalniej. Inaczej nie da się utrzymać zainteresowania.
Drugim wyjściem jest współpraca z biznesem – ale biznes ma określone żądania. Nie chce płacić za „ale im dołożyli” tak jak to robiła komuna. Życzę jak najlepiej wolnym mediom - znów dla starszych - wolność polega na tym, że można kupić "Tygodnik Solidarność" i "Rzeczywistość" - ale praktyka wskazuje, że to nie trwa długo!
Pozostaje Internet, ale i tu coraz śmielej wkracza cenzura i „interes”. WAAADZA (na całym Świecie) wspólnie z „biznesem” też chętnie założyliby tu knebel kontroli, koncesji, „zyzwolenia” itp. Oczywiście wszystko „Pro publico bono”.
Cóż, „sam tego chciałeś, Grzegorzu Dyndało”
Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 77 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką (doktorat z teoretycznej), a później drugie tyle z Xeniksem, Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie!
Poza tym - czwórka dzieci, już szóstka! wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka