Nie trzeba przyglądać się zbyt dokładnie naszej scenie politycznej, a zwłaszcza jej 2 głównym partiom aby dostrzeć zadziwiające podobieństwo pomiędzy działalnością PiS i PO (kolejność alfabetyczna). Obie partie działają bowiem według zasady:
„Wódz, a za wodzem wierni” („Trzeci oddech kaczuchy”)
Jakoś tak dziwnie się składa, że z obu partii odchodzą ludzie, którzy nie zgadzają się we wszystkim z Wodzem, zaś osoby przytakujące Wodzowi utrzymują się przy jego boku towarzysząc mu (oczywiście lekko z tyłu) w przemarszach korytarzami Sejmu, podczas konferencji prasowych oraz innych podobnych imprez. Oczywiście z zasady popierają zdanie Wodza i starają się za wszelką cenę nie wychylać się – znakomitym przykładem było przerażenie na twarzy P.Macierewicza, gdy tłum zaczął skandować „Antoni, Antoni...”. Zareagował natychmiast intonując „Jarosław, Jarosław...” i doczekał się uspokajającego gestu Wodza. Uff, tym razem jeszcze się udało.
Z twarzy Wodza drugiej, konkurencyjnej partii coraz bardziej opada maska „haratającego w gałę” równiachy i ukazuje się prawdziwa twarz zdecydowanego na wszystko i pozbawionego skrupułów „samca alfa”. Czyżby Pan Gowin był aż tak groźny? Chyba jednak nie, ale jego działania mogą przecież poruszyć lawinę i pozbawić Wodza władzy. „Moładyje wołki” na razie siedzą jeszcze przyczajone, ale co to będzie, jeśli wyniki wyborcze nadal będą złe? Przegrana na Śląsku, przegrana w Elblągu – w Warszawie też źle się zaczyna dziać. Co prawda „wierni” robią co mogą, ale kto wie, jak to będzie z ich wiernością jak znów „słupki” spadną? Udało się spacyfikować niedoszłego „premiera z Krakowa”, różnych „spółdzielców”, a nawet „kolegów z boiska” ale czar „swojego chłopaka”, na jakiego usiłuje kreować się Wódz wydaje się pryskać.
Zastanawiam się, po co nam ten cały Sejm – przecież wystarczyłoby, aby w ławach zasiedli Wodzowie (no i może kilku „wiernych” do pomocy) i nic by się nie zmieniło. A byłoby o wiele taniej. Poza tym byłoby mniej okazji do prowadzenia dworskich intryg i sytuacja (także dla wyborców) byłaby bardziej klarowna. A tak nasi Wodzowie (z pomocą „wiernych”) uzyskali silne narzędzia władzy w postaci KASY, która jest przekazywana partiom politycznym i służy głównie do utrzymywania dworu Wodza (i samego Wodza także).
Cały ten „cyrk w budowie” (ciągłej!) działa na tej samej zasadzie, co PZPR w PRL. Ta „przodująca siła narodu” również nie trawiła osób inteligentnych, mających własne zdanie. Jeśli gdziekolwiek pojawiały się słynne „struktury poziome” natychmiast następowała kontrakcja, która potwierdzała starą tezę:
„Porzućcie wszelką nadzieję, którzy do Partii wstąpiliście”.
Partia to Wódz (nazwa nie jest ważna – może być I Sekretarz, Prezes czy Przewodniczący). Reszta to słynni „Bierni, Mierni, ale Wierni”. Tylko tacy mogą liczyć na wsparcie Wodza, bo tylko tacy mu nie zagrażają. Im bardziej kompromitują się w oczach opinii publicznej tym lepiej dla Wodza, bo może on błyszczeć na ich tle. Wódz potrafi to nagradzać – ma z czego. Czasem tylko wydaje się nie zauważać (lub nie może zapobiec) rysującym się problemom (np. gwałtowny wzrost znaczenia Ministra Finansów). Z mniejszymi problemami łatwiej sobie poradzić – wielu ludzi zarówno z PiS, jak i PO Wodzowie zdołali kierować na boczny tor. Kogo? Chyba nie muszę pisać (wolę bez nazwisk). Ale czy oni się przypadkiem tylko nie przyczaili? W końcu Wodzowie muszą osłabnąć i ich pozycje będą „do wzięcia”. Tak jak w stadzie wilków – stare wadery i basiory muszą w końcu odejść...
Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 77 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką (doktorat z teoretycznej), a później drugie tyle z Xeniksem, Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie!
Poza tym - czwórka dzieci, już szóstka! wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka