barbie barbie
588
BLOG

Alternatywne śledztwo powypadkowe

barbie barbie Polityka Obserwuj notkę 11

Samochód jedzie w mgle boczną, dość podłą drogą. Zbliża się do jej trudnego odcinka, na którym jest sporo zakrętów. Kierowca niewiele widzi, ale usiłuje utrzymać się na drodze obserwując pobocze. Spieszy się na wcześniej umówione ważne spotkanie.

Niestety, na jednym z zakrętów traci orientację, wpada do rowu i uderza w drzewo. Kierowca oraz pasażerowie giną na miejscu.

Po pewnym czasie ogłaszane są wyniki śledztwa – przyczyną wypadku było niezachowanie należytej ostrożności i utrata orientacji przez kierowcę w trudnych warunkach atmosferycznych. Do wypadku przyczyniło się także niedostateczne oznakowanie drogi – słaba widoczność namalowanej linii wyznaczającej granicę jezdni i pobocza. Jednym słowem - samo życie...

Przyjaciele pasażerów rozpoczynają jednak własne, alternatywne śledztwo. Powołują specjalistów, którzy twierdzą, że nie jest możliwe, aby drzewo rosnące za przydrożnym rowem spowodowało tak wielkie uszkodzenia samochodu. Problem w tym, że dysponują jedynie zdjęciami wraku samochodu, bo wywieziono go na złom. Udaje im się znaleźć kawałek pozostawionej przez zapomnienie w rowie pogiętej blachy. Nie wiadomo, czy urwała się ona w wyniku uderzenia w drzewo, czy też odcięli ją strażacy, aby wydobyć ciała ofiar katastrofy. Jeden ze specjalistów stwierdza na podstawie krótkich oględzin, że uszkodzenia tego kawałka nie mogły powstać w naturalny sposób. Podnoszony też jest pogląd, że ktoś powinien przeżyć taki wypadek.

Inni specjaliści za pomocą różnych złożonych programów komputerowych przeprowadzają symulacje zderzenia samochodu z drzewem. Oczywiście nie używają specjalistycznego programu do analizy wypadków drogowych (np. PC Crash), bo nie są specjalistami w prowadzeniu takich śledztw, lecz uniwersalnych, wieloparametrowych programów symulacyjnych. Ponieważ niezbyt się orientują w szczegółach konstrukcyjnych rozbitego samochodu przyjmują „typowe” parametry wejściowe – i wychodzi im, że samochód powinien z łatwością złamać drzewo nie doznając przy tym większych uszkodzeń.

Kolejna grupa specjalistów – głównie naukowców z różnych (w tym fizyków-teoretyków) deliberuje nad tym, czy przyczyną wypadku nie mogło być np. zatarcie się łożyska w przednim kole, „wystrzał” opony lub uszkodzenie (być może celowe!) układu kierowniczego czy hamulcowego. W dodatku okazuje się, że w rozmowie telefonicznej prowadzonej tuż przed katastrofą kierowca powiedział, że podczas jazdy używa tempomatu (cruise control), bo pragnie się skoncentrować na obserwacji drogi. Otwiera to nowe pole do badań – czy na pewno działał on prawidłowo i czy jego wyłącznik przypadkiem się nie zaciął...

Pasażerowie mieli dość zdecydowane poglądy – i niestety sporo osób ich nie podzielało.Z drugiej strony piastowali dość eksponowane stanowiska. Pojawia się więc hipoteza zamachu. Inna grupa znów twierdzi, że pasażerowie wcale nie zginęli na miejscu (nie wiadomo, kto i co robił na miejscu zdarzenia bezpośrednio po wypadku). Niektórzy przypuszczają, że w ogóle nigdzie nie wyjechali, bo rano (musieli wyjechać dość wczesnym rankiem, aby zdążyć na spotkanie) i właściwie nikt nie widział jak wsiadali do samochodu i odjeżdżali.

Ponieważ podnoszonych jest wiele różnych wątków przyjaciele ofiar wypadku postanawiają regularnie się spotykać w celu wymiany poglądów i ustaleń. Na spotkaniach podważane są wyniki oficjalnego śledztwa – jeden z dyskutantów autorytatywanie stwierdza, że samochód był wyposażony w nawigację GPS, a więc przecież kierowca nie mógł zjechać z drogi, inny znów, że charakter uszkodzeń wskazuje na wybuch tuż przed zderzeniem, kolejny spec głosi, że samochód został obezwładniony na kilka sekund przez wjechaniem do rowu, co uniemożliwiło kierowcy odpowiednio wczesne wykonanie odpowiedniego manewru i uratowanie pasażerów „z zastawionej pułapki”. Szereg zwolenników zdobywa również teza o celowym zamazaniu lub zmianie kierunku linii rozgraniczającej jezdnię i pobocze w celu sprowadzenia samochodu z drogi. W dodatku mgła pojawiła się jedynie na tym odcinku drogi (prowadził przez podmokły las) – specjaliści powinni sprawdzić więc naukowo, czy przypadkiem nie była sztucznie wywołana.

Przyjaciele pasażerów stwierdzają więc jednogłośnie, że konieczne są kolejne spotkania (nadaje się im już one rangę „Konferencji Naukowych”) organizowane w celu dokładnego wyjaśnienia wszystkich apektów wypadku. Oczywiście nikt już nawet nie bierze pod uwagę, że jego przyczyną mógł być błąd kierowcy, do popełnienia którego przyczynił się pośpiech i presja zdążenia na ważne spotkanie – bo przecież jego kierowca nie miał zamiaru popełnić samobójstwa, a poza tym w powszechnej opinii uważany był za dobrego szofera. Nie miał co prawda zbyt dużego doświadczenia – ale egzamin zdał bez problemów za „pierwszym podejściem”.

Oczywiście wszelkie podobieństwo tej opowieści do rzeczywistych zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

barbie
O mnie barbie

Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 77 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką (doktorat z teoretycznej), a później drugie tyle z Xeniksem,  Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie! Poza tym - czwórka dzieci, już szóstka! wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Polityka