barbie barbie
1804
BLOG

Prawdziwy wynik referendum - oszacowanie

barbie barbie Polityka Obserwuj notkę 29

Akt wyborczy w prawdziwej demokracji służy nie tylko zdobyciu lub utrzymaniu władzy. Wynik głosowania – nawet wygranego jest także ważną wskazówką, czy działania podejmowane przez organy władzy (niezależnie od ich szczebla) znajdują zrozumienie w społeczeństwie. Umożliwia to dokonywanie odpowiednich korekt.

Jeśli rządzącym zależy jedynie na utrzymaniu władzy za wszelką cenę wykorzystują wszelkie możliwe sztuczki, często ocierające się o granice prawa, aby tylko utrzymać się przy władzy. Zapominają przy tym, że nawet jeśli uda się odnieść chwilowy sukces, to równocześnie pozbawiają się wiedzy o tym, co naprawdę sądzi o nich społeczeństwo.

Przykładem takiego, krótkowzrocznego działania jest ostatnie referendum w Warszawie. Czy władze PO potrafią odpowiedzieć po jego zakończeniu jakim poparciem mieszkańców stolicy cieszy się naprawdę Pani Waltz? Oczywiście partyjni propagandyści będą twierdzić, że około 74% warszawiaków popiera Panią Prezydent, czemu dali wyraz nie idąc na wybory. Fakt, dzięki tej masowej absencji udało się obronić stanowisko dla Pani Waltz – choć „naczalstwo” PO musiało mieć co do możliwości tej obrony spore wątpliwości organizując naprędce dla Pani Prezydent „miękkie lądowanie” w postaci wyboru na eksponowane stanowisko partyjne. Organizacja tych wyborów na dosłownie kilka dni przed referendum świadczy o sporej nerwowości. Ale to już temat na zupełnie inne opowiadanie. Pozostaje jednak pytanie - „ilu warszawiaków poparło w referendum Panią Prezydent”?

W TV, gazetach, radiu itp. Propagandyści obu stron prześcigają się w interpretacjach na swoją korzyść. Jedni twierdzą - „Panią Prezydent poparło 6-7%, bo tyle mieszkańców Warszawy głosowało przeciwko jej odwołaniu w referendum”. Drudzy znów – „to ponad 70%, bo absencja jest także aktem wyborczym” powtarzając tym samym tezy Panów Premiera i Prezydenta RP. Obie argumentacje to przecież normalna „ściema”!

Przede wszystkim – w Polsce frekwencja wyborcza waha się w okolicach 50% uprawnionych do głosowania i aby połowa wyborców nie poszła do urn nie potrzeba wcale apeli Premiera, Prezydenta wspartych działaniami uczynnych mediów. Ta połowa i tak nie chodzi, bo albo ma głęboko w nosie całą ta „politykę kolesiów” (niezależnie od flagi, pod jaką aktualnie występują) albo po prostu stwierdza fakt, że żadna ze stron nie reprezentuje godnych poparcia poglądów. W referendach samorządowych frekwencja jest na ogół jeszcze niższa. Czy wieszczące wszem i wobec i każdemu z osobna sukces referendalny władze PO potrafią odpowiedzieć na proste pytanie - „ilu wyborców nie poszło głosować w wyniku świadomej decyzji, a ilu po prostu całe to referendum po prostu uznało za nieistotne z ich punktu widzenia gierki rządzących?”.

Owszem, można zacząć zabawy ze statystyką – ale przecież od tego są różne „sondaże”, które tak uwielbiają politycy – ale równocześnie tracą okazję zdobycia rzeczywistej wiedzy o tym jak tak zwany „demos” ocenia naprawdę ich dokonania. Do referendum staje 28% uprawionych to Pani Prezydent utrzymuje stanowisko, a jeśli 29% to je traci! Ot, logika naszej demokracji. Władze PO wykorzystały ten kruczek i naprodukowały „kółeczek” z napisami „Nie idę – popieram Hankę”. Cała walka toczyła się o unieważnienie referendum z powodu zbyt małej frekwencji – czyli de facto WADZA zdawała sobie sprawę, że w inny sposób nie obroni swojej Pani Prezydent.

Obroniła ją – o włos! A czego się dowiedziała? Czy wie, na jakie poparcie może liczyć? Oczywiście, że nie. Załóżmy, że 50% uprawnionych do głosowania i tak by na referendum nie poszło. To tak zwana „milcząca większość”. Szacując – do głosowania uprawnionych było 1,2 mln obywateli. Jeśli tak jak prawie w każdych wyborach połowa nie była w ogóle zainteresowana udziałem w jakimkolwiek głosowaniu pozostaje pula 600 tyś głosów. Głosy oddało około 350 tyś.

Czyli optymistycznie licząc apeli Prezydenta, Premiera i innych prominentów platformy posłuchało około 250 tyś. Wyborców. Załóżmy, że były to głosy „za Panią Waltz”. Do tych (dość hipotetycznych) głosów „za Panią Waltz” należy doliczyć około 20 tyś. rzeczywistych głosów (około 6% z 350 tyś. głosujących). A więc łącznie (według bardzo optymistycznego oszacowania, bo do referendów samorządowych zazwyczaj chodzi mniej niż 50% uprawnionych) mamy:

330 tyś. za odwołaniem, 270 tyś – przeciwko odwołaniu.

Warto jednak pamiętać, że „w odwodzie” pozostaje 600 tyś. głosów „milczącej większości”.

Taki system referendalny nie tylko wypacza wynik głosowania, ale również zachęca wręcz rządzących do wykorzystywania wątpliwych „kruczków prawnych”, do gry frekwencją (szkoda, że PO nie zorganizowała jeszcze festynu z występami gwiazd 50 km od Warszawy) – ale także pozbawia władze informacji o rzeczywistych nastrojach całego społeczeństwa.

Wydaje mi sie, że jedynym sensownym rozwiązaniem jest wprowadzenie obowiązku głosowania. Obowiązuje on w wielu krajach, które uważamy za demokratyczne i jakoś nikt nie leje krokodylich łez. Zniesienie progu nie jest rozwiązaniem, bo nie zaktywizuje „milczącej większości”. Musi ona zostać przekonana, że jej głos ma znaczenie!

barbie
O mnie barbie

Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 77 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką (doktorat z teoretycznej), a później drugie tyle z Xeniksem,  Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie! Poza tym - czwórka dzieci, już szóstka! wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (29)

Inne tematy w dziale Polityka