Chyba jednak powoli dochodzimy do absurdu. „Poważni naukowcy” dowodzą, że płeć to „zjawisko kulturowe”! Powstają kolejne „projekty”, fundacje – a nawet (od paru ładnych lat!) oferowane są studia podyplomowe afiliowane przy... Instytucie Badań Literackich PAN. Oto fragment strony poświęconej tym „studiom”:
http://ibl.waw.pl/pl/edukacja/-studia-podyplomowe/podyplomowe-gender-studies
„Instytut Badań Literackich PAN ogłasza rekrutację na podyplomowe studia Gender Studies im. Marii Konopnickiej i Marii Dulębianki (VII edycja), które rozpoczną się w październiku 2013 roku.”
Ciekawy jest program tych „studiów”:
„Pierwszy semestr roku akademickiego 2013/2014 poświęcony będzie ogólnym zagadnieniom feminizmu, historii ruchu kobiecego oraz genderowym i queerowym ujęciom m.in. psychoanalizy, teologii, historii literatury, filozofii, antropologii. Oprócz zajęć kursowych w ramach studiów przewidziane są także zajęcia autorskie, szczegółowo rozwijające wybrane zagadnienie. W drugim semestrze tematyka zajęć będzie oscylować wokół konkretnej problematyki, np. w roku akademickim 2008/2009 była to męskość i jej kryzys, w 2009/2010 – lesbianizm, w 2010/2011 – cyberpunk i sztuki wizualne, 2011/2012 – biopolityka, 2012/ 2013 – ekofeminizm i animal studies. W nadchodzącej edycji będzie to backlash, a także gender mainstreaming”
Ciekawe, że zwolennicy (a raczej zwolenniczki) „gender” ciągle mówią o równym traktowaniu i parytetach, a wśród wykładowców tych „gender studies” nie ma ani jednego mężczyzny. Czyżby jednak „samiec – twój wróg?”. A przecież Maria Curie-Skłodowska naprawdę była kobietą, żoną, potrafiła się zakochać – a nie przeszkodziło jej to jakoś w karierze naukowej, której mogło jej pozazdrościć wielu uczonych rodzaju męskiego...
Chyba naszym miłym Paniom coś się w głowie pomieszało. Płeć to sex, a rodzaj to gender. Niezależnie od tego, co wymyślą wykładowczynie na tych „gender studies” płeć to zespół cech fizycznych. A te cechy niestety decydują o tym, że to kobiety rodzą dzieci i karmią je piersią – należymy przecież do ssaków. Szczerze mówiąc, to zdarzało mi się żałować, że nie będzie mi dane doświadczyć takich doznań – mogłem sobie je jedynie wyobrażać patrząc na promieniującą szczęściem twarz mojej żony po każdym z kolejnych porodów.
Płeć (czyli sex) niewątpliwie wpływa na role społeczne – z faktami nie ma sensu dyskutować. Czy przebieranie chłopców w spódniczki coś zmieni? Znaczna część Pań chodzi w spodniach – czy to wpływa na zmianę ich roli w społeczeństwie?
Rozumiem, że ludzie są różni i niektórym może nie odpowiadać ich płeć. Ale nie rozumiem, dlaczego muszą próbować narzucić swoje poglądy innym. W dodatku powołując się często-gęsto na „postępowy” zachód. Może jednak warto zapoznać się z historią – okaże się, że w „postępowej” Francji kobiety uzyskały prawa wyborcze w 1944 roku, w Anglii nieco wcześniej, bo w 1928 r. - zaś w Polsce w 1918 roku Naczelnik Piłsudski ogłosił dekret:
"Wyborcą do Sejmu jest każdy obywatel Państwa bez różnicy płci" oraz "Wybieralni do Sejmu są wszyscy obywatele(lki) państwa posiadający czynne prawo wyborcze". Coś nie tak z tą opinią o „zacofanej Polsce, która powinna równać do postępowego zachodu”.
Żywiołowy rozwój komunikacji międzyludzkiej spowodował, że mniejszościowe (a w zasadzie niszowe) środowiska uzyskały możliwość szerokiego promowania swych poglądów. I starają się z tej możliwości korzystać, powołując się oczywiście na prawa należne mniejszości. Prawa mniejszości należy szanować – to wielka zdobycz cywilizacji. Czym innym jest jednak poszanowanie praw mniejszości, a czym innym narzucanie przez mniejszość swych poglądów większości. A agresywne propagowanie pseudonauki „gender” to właśnie próba narzucenia tej ideologii społeczeństwu. Doszło już nawet do organizowania „genderowych przedszkoli”.
Zawsze uważałem, że powiedzenia „Live – and let live” oraz „Love – and let love” powinny być wzorem postępowania. Proszę więc nie kazać mi chodzić w sukienkach (pomimo mojego internetowego pseudonimu) i nie przerabiać moich córek na chłopców i syna na dziewczynę. To po prostu bez sensu!
Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 77 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką (doktorat z teoretycznej), a później drugie tyle z Xeniksem, Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie!
Poza tym - czwórka dzieci, już szóstka! wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura