barbie barbie
1424
BLOG

Filozofia - czy tylko "kawiarniane filozofowanie"?

barbie barbie Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 40

Larum grają! Władze Uniwersytetu w Białymstoku chcą likwidować studia filozoficzne! I „Salon” i „Gazeta Wyborcza” publikują protesty! „Wybiórcza” dodaje tekst Adama Zagajewskiego „Do czego potrzebna jest filozofia” dowodzący, że jest ona motorem wszelakiego postępu. Na „Salonie” notkę z protestem publikuje Antoni Dudek... Można się zapewne spodziewać kolejnych akcji mających na celu obronę „uniwersalnych wartości”.

Zastanowiło mnie jednak coś innego – otóż teksty w obronie filozofii redakcja „Gazety Wyborczej” opatrzyła dwiema ilustracjami. Jedna z nich to fragment alegorii Rafaela „Szkoła ateńska” przedstawiającej wyobrażenie artysty o filozofii starożytnej, zaś druga do zdjęcie okładki podręcznika „Lekcja filozofii” z kimś w rodzaju mnicha w sandałach i gieźle przepasanym sznurem stojącego pomiędzy dwoma kolumnami z głowicami jońskimi i podtytułem - „od Sokratesa do Heideggera”. Zaiste, ciekawe to zestawienie – od zwolennika niewolnictwa (Arystoteles) do aktywnego członka hitlerowskiej NSDAP (Heidegger nawet donosił do gestapo na swych kolegów profesorów) – ale w końcu nie o poglądy tu chodzi, a o samą filozofię. Czyżby po Heideggerze nie było już żadnych filozofów? Nie nastąpiły żadne ważne wydarzenia i rozwój filozofii zamarł?

Kiedy dawno temu zdawałem egzamin z filozofii (był obowiązkowy przed obroną pracy doktorskiej z fizyki) egzaminatorzy jasno określili, czego od przyszłych doktorów oczekują. Oczywiście w krótkiej broszurce była uwzględniona ogólna znajomość historii myśli filozoficznej, lecz przede wszystkim stanowisko filozofii wobec najnowszych (wówczas!) osiągnięć nauk przyrodniczych. Uważałem to za coś absolutnie naturalnego i oczywistego – zresztą ówczesny wydział Mat-Fiz-Chem Uniwersytetu Jagiellońskiego był bardzo ściśle (także personalnie) związany z Instytutem Filozofii. Studenci wyższych lat fizyki i matematyki często uzupełniali swą wiedzę na filozoficzną – nie tylko na UJ, lecz również na PAT, bronili tam również prac doktorskich. Jednym słowem jak w piosence: „Jak w prostej bajce wszystko szło - I komu to przeszkadzało?!

Zaczęło się od akcji „w każdej wsi – WSI (Wyższa Szkoła Inżynierska)” w latach 1960. Miała ona jakiś sens, polski przemysł potrzebował już oficerów (inżynierów), a nie tylko przyuczonych robotników. Jednak dalej poszło już „z górki” - WSI przekształcano w Politechniki, a później w różne „Uniwersytety Technologiczno-Humanistyczne”. Podobną drogę przeszły pożyteczne WSN (Wyższe Szkoły Nauczycielskie) – one również stały się uniwersytetami (często „bezprzymiotnikowymi”). Proces ten rozpoczął się już w latach siedemdziesiątych (idea rozproszenia nieprawomyślnego środowiska akademickiego po wydarzeniach marcowych 1968 r.) i był kontynuowany po roku 1990 tym razem jako rezultat ambicji środowisk lokalnych. W efekcie utworzono szereg nowych miejsc pracy dla pracowników naukowo-dydaktycznych i doszliśmy do imponującej liczby 2 milionów studentów, w czym duży udział miały także powstające jak grzyby po deszczu płatne prywatne szkoły wyższe (z których część jest już dziś akademiami). Musiało to doprowadzić do spadku jakości kształcenia, deprecjacji stopni naukowych, poziomu prac magisterskich, doktorskich itp. Jedynymi kryteriami stały się ilość absolwentów, liczba wypromowanych doktorów oraz samodzielnych pracowników naukowych. Cały system zaczął pracować na samoreprodukcję – nie ma więc się czemu dziwić, że dla filozofów zaczęło brakować miejsc pracy. Zapewne jest spore zapotrzebowanie na księgowych, statystyków itp., lecz o wiele mniejsze jest zapotrzebowanie na matematyków (matematyka to nie rachunki!). Uczelnie kształcą sporo informatyków teoretyków, lecz firmy poszukują programistów i administratorów systemów komputerowych. Czy wobec tego nie należy kształcić filozofów, matematyków czy informatyków? Oczywiście, że należy – ale pytanie brzmi ilu i jakich!Jeśli ktoś naprawdę pragnie studiować filozofię, to musi nastawić się głównie na samokształcenie. Czy naprawdę w Polsce potrzebujemy kilkanaście wydziałów filozoficznych? Czy każdy „uniwersytet” musi prowadzić kierunek „filozofia”? Czy nie wystarczyło by kilka? Czym innym jest Instytut Filozofii działający jako instytut międzywydziałowy – czy innym zaś samodzielny wydział, który nastawia się na rekrutację i kształcenie jak największej liczby studentów (wszak wszyscy wiedzą, że od liczby studentów zależy liczba godzin dydaktycznych za czym idzie liczba etatów). Dobry wydział filozoficzny nie może istnieć bez silnego zaplecza i wsparcia – nie tylko ze strony innych wydziałów humanistycznych, lecz również przyrodniczych. Filozofia to nie tylko systemy tak zwanego zachodu – to również inne systemy filozoficzne, a także religijne. O potrzebie ich uwzględniania świadczy choćby fascynacja wielu młodych ludzi filozofiami wschodu. Filozofia to również zagadnienia etnologiczne oraz kosmologiczne – jednym słowem wymaga podejścia interdyscyplinarnego. Czy aby rzetelnie spełnić tak wysokie wymagania wystarczą ambicje posiadania uniwersytetu? Czy nawet najlepsze chęci wystarczą do stworzenia takiego forum dyskusyjnego jakie powstały w Krakowie, Warszawie czy Poznaniu? Wracając do obrazu Rafaela – na jego obrazie znajdziemy Arystotelesa, Platona, Heraklita, Pitagorasa, Euklidesa – lecz również Diogenesa. Autor obrazu nadał im twarze ludzi mu współczesnych – Leonarda da Vinci, Michała Anioła, Bramantego... Jest to znakomita ilustracja różnorodności myśli filozoficznej, która rodzi się z różnorodności oraz dyskusji. Filozofów nie produkuje się taśmowo na studiach I, II i III stopnia. Studia filozofii nie mogą ograniczać się do nauczania logiki, historii myśli filozoficznej, analizy tekstu i elementów epistemologii i ontologii...

W liceum (kończyłem je w połowie lat sześćdziesiątych) mieliśmy „propedeutykę filozofii” - oczywiście jako przedmiot obowiązkowy. Ale wtedy za „byki” ortograficzne na maturze dostawało się „pałę” i kropka. O zaświadczeniach o dysleksji, dysgrafii, dyskalkulii itp. nikt nawet nie słyszał.

barbie
O mnie barbie

Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 77 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką (doktorat z teoretycznej), a później drugie tyle z Xeniksem,  Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie! Poza tym - czwórka dzieci, już szóstka! wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (40)

Inne tematy w dziale Technologie