Jak możecie Państwo sprawdzić, pod moją notką „Pożegnanie”: http://barbarus.salon24.pl/563223,pozegnanie pojawiło się wiele komentarzy. Ich treść sprawiła mi ogromną satysfakcję, tym bardziej, że z kilkoma ich autorami dość ostro dyskutowałem. Bardzo miło było się dowiedzieć, że ktoś czyta moje notki i co więcej - nawet kilkanaście osób nawet na nie czeka.
Otrzymałem również pocztę od p.Igora Janke, której treści nie będę oczywiście ujawniać, jednak każdy łatwo zauważy, że moja notka o stronicowaniu „Salon czy McDonald” powróciła na swoje miejsce. Błędy popełniamy wszyscy – jednak niewielu z nas potrafi się do swych błędów przyznać. Ludzi, którzy to potrafią oceniam bardzo wysoko.
Z powyższych powodów postanowiłem reaktywować swoją działalność na Salonie. Rozumiem stres związany z prowadzeniem działalności gospodarczej (a taką jest zarządzanie portalem). Nie jest wielką sztuką nie popełnianie żadnych błędów – wystarczy nic nie robić. Jeśli zdaliśmy sobie sprawę, że popełniliśmy błąd – to mamy szansę zminimalizować jego skutki lub przynajmniej nie popełnić podobnego w przyszłości. Jeśli będziemy się starali nie zauważyć swego błędu, zbagatelizowaćgo – lub co gorsza na siłę szukać jego przyczyn wszędzie, byle nie u siebie (źbło, belka itp.) będziemy nim trwać – a to często źle się kończy.
A na powtórny (mam nadzieję dobry) początek – opowiastka o dwóch Paniach Janeczkach(wszelkie podobieństwa do powszechnie znanych osób są oczywiście przypadkowe)
Polska Pani Janeczki Elitowskiej to polska widziana z okien ekspresu Intercity „Krakus”, pociągu jeżdżącego punktualnie, pędzącego miejscami 160 km/h (o czym informują wyświetlacze w klimatyzowanych wagonach), z pachnącymi toaletami, doborową obsługą informującą natychmiast przez głośniki pasażerów o przyczynach ew. zatrzymania się pociągu, z czystym wagonem restauracyjnym (można też zamówić posiłek do przedziału), kawusią w cenie biletu (herbata lub soczek do wyboru) – za jedyne 130 zł za przejazd w II klasie (oczywiście 6 miejsc w przedziale). Po dojechaniu na miejsce Pani Janeczka wsiada do taksówki (ma kartę-voucher opłacaną przez firmę) ew. do czekającego na nią samochodu służbowego i ogląda ulice miast zatłoczone dobrymi, często nowymi samochodami. W międzyczasie można wpaść na „business lunch” do aktualnie modnej restauracji (zwanej „naszą knajpą”). Po pracy Pani Janeczka jedzie swym nowym autem (wybrała droższy model SUV’a ze względu na bezpieczeństwo) do dobrze wyposażonego 115 metrowego mieszkania „w bloku” zlokalizowanym w zamkniętym osiedlu, przygotowuje (w gustownie urządzonej kuchni) kolację z produktów dostarczonych do domu (zamówiła je w Internecie) na płycie indukcyjnej, włącza 42 calowy telewizor podłączony do systemu kina domowego. Miło się odpoczywa przy dobrym filmie z Canal+ czy HBO sącząc winko Sauternes przy boku kochającej i czułej bliskiej osoby. Dzieci Pani Janeczka nie ma – nie stać jej na takie wydatki!
Polska Janki Kowalskiej to śmierdzący, 25 letni Mercedes-blaszak przerobiony na „busa”, który może z litości ją zabierze pomimo, że wszystkie miejsca są zajęte, bo inaczej pozostanie jej śmierdzący, powolny i wiecznie spóźniający się pociąg. Polska Pani Janki to dwie lub więcej godzin codziennego dojazdu „do roboty”, to zmartwienie, czy starczy na bilet miesięczny, to posiłki w przygodnym barze oferującym „domowe obiady” za 8 zł. Pani Janka Kowalska z zazdrością patrzy na znajome, którym udało się „załapać” do klepania faktur w centrum outsourcingowym – sama bowiem pracuje „na swoim” (kazali jej założyć „firmę”, co było warunkiem otrzymania jakiegokolwiek zajęcia). Pani Janka Kowalska opłaca sobie minimalny ZUS – a i tak często jej „firma” nie otrzymuje tylu zleceń, aby mogła pokryć tę składkę. Po zakończeniu pracy Pani Janka Kowalska biegnie po dzieci (ma dwoje), wpada do sklepiku prowadzącego sprzedaż „na zeszyt” (bo nowy właściciel starej kamienicy, w której mieszka znów podniósł czynsz) i usiłuje im przygotować jakąś „obiado-kolację”, a potem stara się zasnąć – bo tylko sen może skutecznie uwolnić ją od zmartwień. Pani Janka Kowalska ma dobrego, kochającego męża, który pracuje fizycznie jak wół, nie pije, nie bije – pieniądze przynosi, ale i tak ledwo starcza im „na życie”. Od dawna już nie żyją ze sobą – Pani Janka jest już zbyt zgorzkniała, a jej mąż zbyt zmęczony.
Czy Pani Janeczka Elitowska jest w stanie zrozumiec Panią Jankę Kowalską?
Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 77 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką (doktorat z teoretycznej), a później drugie tyle z Xeniksem, Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie!
Poza tym - czwórka dzieci, już szóstka! wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo