barbie barbie
1137
BLOG

Prywatny "fiskus" czyli jak złupić Obywatela...

barbie barbie Gospodarka Obserwuj notkę 10

 Polska i Polacy wpadli w paszcze rekinów i innych drapieżników finansowych.

Zadłużony na niewyobrażalną kwotę jest cały kraj (długi Gierka to była „drobna chwilówka” w porównaniu z obecną kwotą zadłużenia), zadłużona jest nieźle zarabiająca klasa średnia (na domy, mieszkania, samochody...), zadłużeni są biedni ludzie, którzy wpadają w pułapkę chwilówek. Jednym słowem zadłużeni „po uszy” jesteśmy wszyscy – nawet ci, którzy nigdy nie wzięli żadnego kredytu.
Banki, parabanki, firmy pożyczkowe i „chwilówkowe” mnożą się jak grzyby po deszczu – pełno ich reklam w telewizji, radiu, gazetach i na ulicach. „U nas pierwsza pożyczka za darmo!”, „Weź atrakcyjny kredyt wakacyjny!”, „Zrealizuj swoje marzenia!” krzyczą ogłoszenia i „spoty” telewizyjne.

Za wciskającymi te „korzystne” (oczywiście tylko dla kredytodawcy) „produkty finansowe” rekinami i mniejszym, lecz równie krwiożerczymi piraniami podążają padlinożercy zwani dla niepoznaki firmami windykacyjnymi, którzy również szukają zysku dla siebie.

Nawet na „Salonie24” znalazło się miejsce na reklamy internetowej firmy pożyczkowej oraz firmy windykacyjnej. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że Właściciele zrobili to celowo – aby przestrzec PT Czytelników przed tym, co może ich czekać...
 

Warto sobie uświadomić "warunki brzegowe":

Po pierwsze:

Bank (czy inny pożyczający na procent) liczy na to, że udzielenie pożyczki przyniesie mu zysk. Banki tak naprawdę żyją z kredytów i innych dodatkowych opłat im towarzyszących.

Udzielanie kredytów jest to typowa działalność biznesowa w celu uzyskania zarobku (co banki bardzo lubią podkreślać) - a więc związana z ryzykiem (czego banki już bardzo nie lubią podkreślać).

    Że jest to działalność przynosząca duże zyski przy minimalizacji wysiłku świadczy wysyp banków i parabanków lub instytucji "chwilówkowych" zastawiających sidła i wnyki na ludzi, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji.

    Polskie prawo zabezpiecza przede wszystkim interesy kredytodawcy. Jeśli dłużnik wpadnie (nawet bez swojej winy) w „dołek finansowy” nie wystarczy (jak np. w USA), że zwróci klucze do domu lub odda samochód, na który wziął kredyt. Bank będzie go ścigał „do dziesiątego pokolenia”! Mam nadzieję, że już skończyła się praktyka pobierania przez banki oświadczeń o „dobrowolnym poddaniu się egzekucji” do wysokości 150% (lub więcej) wartości udzielonego kredytu. Propagandziści usiłują wbić wszystkim w głowy przekonanie, że bank nie może ponosić żadnego ryzyka. Rząd i Sejm oczywiście popierają takie podejście, bo potrzebują pieniędzy od banków na zabezpieczenie budżetu i muszą sprzedać kolejne obligacje.
Banki naciskają na ograniczenie obiegu gotówkowego stosując różne argumenty i naciski – bo dzięki temu mogą bezkarnie kreować „pseudopieniądze” i wymieniać się zobowiązaniami księgowanymi „w te i we wte” na dyskach komputerów.

Po drugie:

Banki chcąc się pozbyć kłopotu sprzedają długi w pakietach za ułamek ich wartości firmom windykacyjnym, które również prowadzą działalność biznesową polegającą na "kupić tanio - sprzedać drogo".Jeśli nie udaje się odzyskać pełnej wartości zadłużenia (a więc uzyskać spory zysk dla firmy windykacyjnej) to mogą nieco "opuścić" - co też i czynią.

Faktyczny wierzyciel (bank - czyli jego depozytariusze i akcjonariusze) ma z tego niewiele - on już dług sprzedał (np. za 30% wartości) - a więc nie zarobił lub nawet poniósł stratę. Zarabia (lub usiłuje różnymi metodami) zarobić firma windykacyjna.

Apele i opowieści firmy windykacyjnej, że "długi trzeba zwracać" należy więc czytać następująco: "Macie dać nam zarobić!". Zadałem na blogu firmy windykacyjnej pytanie z prośbą o uczciwą odpowiedź:

Załóżmy, że Pan A ma dług w banku na 1000 zł, który "kupiła" firm windykacyjna (niech nawet będzie, że nawet aż za 70% - czyli za 700 zł). W wyniku skutecznych działań windykatora (lub z własnej woli) Pan A wpłacił na konto firmy windykacyjnej całe 1000 zł. Czy ta różnica (300 zł) trafiła do wierzyciela (do banku) czy pozostała w firmie windykacyjnej jako zysk? Czy więc firma windykacyjna działa w interesie wierzyciela – czy może w swoim własnym?

   Udzielanie kredytów i korzystanie z nich samo w sobie nie jest niczym złym i może służyć rozwojowi społeczeństw. Działanie na zasadzie „ja mam wiedzę – Ty masz pieniądze” przyniosło już wiele wspaniałych efektów. Niestety – w Polsce ten mechanizm nie działa. W Polsce dopuszczono do powstania systemu finansowego, który można nazwać „sprywatyzowanym fiskusem”. Kreuje on potrzeby, rozbudza chęć poprawy życia roztaczając nierealne miraże po wzięciu kredytu, „pochyla się z troską” (faryzejską!) nad losem ludzi w kłopotach oferując różne „pożyczki bez BIK” czy chwilówki „z dostawą do domu” – a jak już uda się „złapać jelenia” to łupi go bez litości na ciężkie pieniądze wszystkimi legalnymi, paralegalnymi lub nielegalnymi metodami.

Oczywiście „Lady Bieńkowska” i jej podobni się tym nie interesują – wszak oni nie wyobrażają sobie jak można „robić za 6000 miesięcznie”. Mam nadzieję, że jesienią Obywatele przypomną rządzącym, co to znaczy równość wobec prawa i na czym polega partnerstwo stron umów kredytowych.

 

barbie
O mnie barbie

Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 77 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką (doktorat z teoretycznej), a później drugie tyle z Xeniksem,  Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie! Poza tym - czwórka dzieci, już szóstka! wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Gospodarka