Polska ambasada w Berlinie postanowiła zorganizować pokaz filmu „Smoleńsk”. Przygotowano zaproszenia, w których film reklamowano jako „próbę rekonstrukcji prawdopodobnego przebiegu wydarzeń”, pomimo że w istocie jest to film fabularny.
Ale mniejsza o to, bo według mnie ważniejsze są wydarzenia, które nastąpiły później. Ambasada RP wystąpiło o wynajem odpowiedniej sali kinowej na pokaz prywatny i otrzymała wstępną zgodę od przedstawicieli właścicieli kina. Od tego momentu jednak zaczynają się kontrowersje – przedstawiciele sieci kin twierdzą, że występując o wynajem nie powiadomiono ich o jaki film chodzi, czemu oczywiście zaprzecza nasza ambasada, która z kolei twierdzi, że kopię filmu dostarczyła odpowiednio wcześnie. W każdym razie tuż przed pokazem odmówiono jej udostępnienia sali.
Ambasada zwróciła się więc do drugiego kina – i historia się znów powtórzyła. Po początkowej zgodzie odmówiono projekcji filmu jako przyczynę podając ogólnikowo „względy bezpieczeństwa”.
Ambasador Polski w RFN p.Andrzej Przyłębski zapowiedział, że zwróci się w tej sprawie do berlińskiej policji...
Ciekaw jestem, jaką otrzyma odpowiedź, ale szczerze mówiąc nie bardzo rozumiem, w czym problem. Kina, do których zwróciła się ambasada RP są własnością prywatną i w związku z tym mają prawo dobierać sobie repertuar. To chyba nie ulega wątpliwości. Jeśli kina zerwały już zawarte umowy z ambasadą to oznacza to, że realizacji tych umów nie zabezpieczono zgodnie z ogólnie przyjętymi zasadami (np. przez wprowadzenie kar umownych). Dla mnie byłoby to naturalne i oczywiste – jeśli zapraszam ważnych ludzi na pokaz filmu, to nie chciałbym, abym wyszedł na przysłowiowego „durnia” i poprosiłbym prawnika, aby zawarł w umowie odpowiednie klauzule. Zerwanie umowy po jej zawarciu powinno być po prostu dla kin nieopłacalne finansowo.
I w tym miejscu należy zadać pytanie – czy i w jaki sposób takie umowy w ogóle zawarto?
Znalazłem jedynie takie oświadczenie z Instytutu Polskiego w Berlinie:
„Mieliśmy w obu przypadkach wiążące porozumienie. Oferta i potwierdzenie oferty jest zgodnie z prawem niemieckim umową. „
Owszem, to prawda. Ale każdą umowę można renegocjować, aneksować, ewentualnie nawet zerwać, co oczywiście jest tym łatwiejsze, jeśli nie wiąże się z żadnymi konsekwencjami. Można jednak porządnie przygotować umowę w taki sposób, aby zagwarantować jej realizację lub przynajmniej maksymalnie utrudnić jej zerwanie. Może w drugim przypadku warto było skorzystać z zaleceń przysłowia "mądry Polak po szkodzie"?
Moim zdaniem Ambasada RP naraża się na śmieszność próbując rozpowszechniać plotki o „pogróżkach wobec kin” (czyich?), zwracając się do policji (gdzie tu przestępstwo – zerwanie umowy o wynajem to ew. sprawa cywilna). Niestety, stanowisko Ambasadora RP w Niemieckiej Republice Federalnej nie jest stanowiskiem p.Andrzeja Przyłębskiego, a stanowiskiem Rzeczypospolitej Polskiej. Zamiast więc doszukiwać się teorii spiskowych i zgłaszać bardzo wątpliwe doniesienia na policję (może jednak przekonano Pana Ambasadora, aby tego nie robił) lepiej dopilnować właściwego prawnego opracowywania umów? Nie powinno to być zbyt trudne – zapewne małżonka Pana Ambasadora (sędzia Trybunału Konstytucyjnego) z chęcią by w tym pomogła.
Od dyplomaty wymaga się skuteczności – a nie „sklamrzenia” i krytykowania porządków w kraju, w którym pełni służbę.
Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 77 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką (doktorat z teoretycznej), a później drugie tyle z Xeniksem, Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie!
Poza tym - czwórka dzieci, już szóstka! wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka