Wszyscy wiemy, że w większości krajów arabskich zyski z zasobów naturalnych czerpią bardzo wąskie grona osób. Bywa, że elita złożona z kilku rodzin czerpie miliardy dolarów zysku ze sprzedaży ropy, podczas gdy większość społeczeństwa żyje w biedzie. Prości ludzie, żeby się ogrzać lub ugotować posiłek, muszą palić w piecu krowim łajnem. Nie ma więc nic dziwnego w tym, że im się to już trochę znudziło i zaczynają protestować.
Na szczęście w naszym kraju mamy konstytucję, która gwarantuje, że wszystkie zasoby naturalne są własnością państwa i należą do w s z y s t k i c h obywateli. Mamy dzięki temu pewność, że ze sprzedaży n a s z e j polskiej miedzi nie będzie się bogaciła żadna elita, jakkolwiek by się nie nazywała – „rodzina panująca”, czy „KGHM”, czy inaczej. Zapisane jest to w konstytucji i zapewnia nas o tym premier, że zyski ze sprzedaży naszych naturalnych zasobów czerpiemy wszyscy.
Tylko nie wiedzieć czemu ilekroć przejeżdżam przez 74 tysięczne miasto Lubin, zawsze mam wrażenie, że jestem w całkiem innym kraju. Znacznie bogatszym niż Polska. Wielkich marketów jest tam więcej niż w niejednym mieście wojewódzkim, budynki zadbane, ulice wypieszczone, żadnych slamsów. Mają tam swoje salony dilerzy droższych marek samochodów, bo jeżeli ktoś pracuje w KGHM, to nie dojeżdża do pracy starą skodą, tylko nowym mercedesem. Nawet jeżeli jest szeregowym pracownikiem.
Inne tematy w dziale Rozmaitości