baronfirulet baronfirulet
58
BLOG

Palestyńczycy XIX wieku

baronfirulet baronfirulet Polityka Obserwuj notkę 1

„Polityka” jako swój dodatek promuje ostatnio serię książek polskich autorów pn. „Biblioteka XX wieku”. Jak zwykle w „Polityce” dużo słabych autorów i nie najlepszych tekstów a pośród nich prawdziwe perełki. Na początku wydali Hłaskę z jego „Pięknymi dwudziestoletnimi”, którzy brzmią zaskakująco aktualnie przy dzisiejszych sporach i są w dużej części pamfletem na piewców „rzeczpospolitej trzeciej i pół” oraz na ich mit założycielski (że tak powiem „pozytywistów w dobie upadku”). To częste dla tego tygodnika. Puszczają teksty w sumie niezgodne z ich poglądami, ale na tyle ważne że nie sposób zbyć je milczeniem. W tym zapewne „Polityka” jest lepsza od GW.

Na kolejną dobrą książkę czekać należało do tomu XIII i „Ballady o wzgardliwym wisielcu” Rembeka. Książka „na czasie” (wobec 145 rocznicy wybuchu powstania styczniowego) jest w gruncie rzeczy zbiorem 3 dłuższych opowiadań dziejących się w Królestwie Polskim w trakcie trwania jednego z naszych narodowych zrywów. Opowiadania są zresztą świetne nie tylko jako zajmująca proza (choć poczucia humoru i umiejętności kompozycji mogłoby pozazdrościć Rembekowi wielu współczesnych pisarzy), ale również jako doskonałe wprowadzenie w epokę. Dbałość o wiarygodność przedstawionych zdarzeń, niezwykłe „słyszenie” XIX - wiecznej polszczyzny  pozwalają doskonale poczuć klimat epoki . Nie przeszkadzają nawet nieco zbyt współczesne wypowiedzi bohaterów, którzy pozornie mówiąc o wieku XIX mają tak naprawdę na myśli wiek XX.

Owa „współczesność” prozy Rembeka nie ogranicza się tylko do połowy XX wieku (kiedy utwory powstawały) ale i do dnia dzisiejszego. Co z niezwykłą siłą uzmysławia nam autor to tragizm polskiego losu w wieku XIX. Przyjmując perspektywę rosyjską (narratorem w dużej części jest rosyjski oficer) pokazuje czym dla Europy w tym czasie była „sprawa polska” i jak cynicznie nią grano.

Bo oto mamy naród historyczny, którego odrębności nikt nie kwestionuje. Siedzi on sobie na ziemiach, na których siedział od pokoleń., czego w sumie też nikt nie kwestionuje. Ale żeby sobie samemu móc rządzić to nie ma szans. Międzynarodowe porozumienia gwarantujące jakiś tam samorząd (kongres wiedeński) złamane zostały zanim zaczęły na dobre obowiązywać. Po wieloletniej szarpaninie naród ów pozostał właściwie bezbronny , skazany na walkę „kosami przeciwko armatom” i co jakiś czas prowokowany do pozbawionej szans zwycięstwa militarnego walki z przeciwnikiem. Jednocześnie jest ów naród pieszczoszkiem „postępowych” salonów Europy Zachodniej. Jego autorzy są chwaleni i tłumaczeni. Jego walka spotyka się z uznaniem „opiniotwórczych” kół  skupionych w najważniejszych gazetach. Politycy werbalnie często współczują mu i deklarują pomoc przy czym w swych działaniach realnych skupiają się na utrzymaniu co najmniej poprawnych relacji z przeciwnikami tego narodu niż jego reprezentantami.

Pozostawiony sam sobie z wątpliwymi sojusznikami naród ów osuwa się w coraz skrajniejszy radykalizm. Terror jest już na porządku dziennym. Jeżeli walka to tylko partyzancka. Ideologicznie trzeba być już wyzwolicielem całego świata w imię braterstwa i równości, by móc utrzymać choćby tych niepewnych i mało pomocnych sojuszników. Nawet bardziej konserwatywne odłamy narodu muszą poddać się logice tej sytuacji i popierać w dużej części nie swoją walką pod nie swoimi hasłami. Co więcej okrucieństwo i cynizm przeciwnika („taktyka spalonej ziemi”) prowadzi jedynie do eskalacji przemocy i wzajemnej niechęci...

 

Tak tak moi drodzy. Nie opisuję wcale zmagań Izraela z Palestyńczykami, ale przyznacie że analogie są uderzające. „Wrzód” polski toczący Europę wschodnią przez cały XIX wiek rozwiązała dopiero wojna światowa i klęska dwóch najważniejszych przeciwników narodu polskiego.

Mniemam, że zawieszenie broni w Gazie jest zaledwie antraktem przed kolejną odsłoną dramatu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka