W związku z pandemią i innymi okolicznościami piłka nożna popadła w największy kryzys od niepamiętnych czasów. Puste stadiony, mecze wyglądające jak sparingi, bardzo długie przerwy w rozgrywaniu spotkań - nie przełożyło się to na atrakcyjność piłki nożnej i wielu kibiców w czasie pandemii uświadomiło sobie, że bez futbolu da się żyć. Okazało się bowiem, że piłka nożna bez kibiców jest naga, nawet jeśli po boisku biegają piłkarze warci miliony euro.
Futbol w kryzysie
Na domiar złego w tym roku doszło do największego w historii zamachu na światową piłkę. W sytuacji, gdy od dawna Liga Mistrzów przypomina batalię, w której między sobą biją się najbogatsi wymieniający się gwiazdami, grupa prezesów na czele z Florentino Perezem postanowiła jeszcze bardziej zelitaryzować rozgrywki klubowe tworząc ligę, do której wstęp mieliby tylko najbogatsi. Do rokoszu ostatecznie nie doszło, a buntownicy zostali spacyfikowani, ale niesmak pozostał. W średnich więc nastrojach przystępowano do mistrzostw Europy. Pamiętano przecież dość niski poziom turnieju rozgrywanego w 2016 roku. Słusznie obawiano się, że nowa formuła mistrzostw opierająca się na rozgrywaniu meczów w całej Europie nie podniesie atrakcyjności EURO. Bano się też, że przemęczenie piłkarzy wynikające z potrzeby grania większej liczby meczów po okresie długiej przerwy spowodowanej pandemią, wpłynie na ich dyspozycję w trakcie turnieju.
Mistrzostwa zwróciły nam radość z futbolu
A tymczasem, zupełnie na przekór wielu okolicznościom, byliśmy świadkami naprawdę wspaniałego turnieju. Zobaczyliśmy wiele emocjonujących meczów z dużą ilością pięknych goli. Obserwowaliśmy pierwszy raz tak efektownie grających Włochów, a co za tym idzie starcie włoskiego futbolu ofensywnego z pragmatycznym angielskim, w którym zwycięstwo odnieśli ci pierwsi. Widzieliśmy filmowy wręcz dramat Duńczyków, którzy od pokonali długą drogę od reanimacji swojej największej gwiazdy na boisku do awansu do półfinału i postraszenia Synów Albionu. Na własnych oczach doświadczyliśmy dramatu Southgate'a, który mimo że wykręcił bardzo dobry wynik, to w oczach wielu kibiców znów stał się antybohaterem, a demony z 1996 roku do niego powróciły. Swoje piękne historie napisali też Szwajcarzy i Czesi, którzy wysłali do domu Francuzów i Holendrów. Także ci, którzy odpadli już w fazie grupowej, jak Szkoci czy Węgrzy, potrafili zaimponować nam walecznością. Rozszerzenie liczby uczestników, umożliwienie awansu z trzeciego miejsca w grupie i pustki na niektórych stadionach nie sprawiły, że poziom mistrzostw był niski.
Ba, nawet cała ta nieprzyjemna otoczka wokół Anglików i ich kibiców nadawała kolorytu temu turniejowi. Powiedzmy sobie szczerze - każdy dobry film potrzebuje czarnych charakterów. Wisienką na torcie było podważenie jednego z największych futbolowych mitów opierających się na założeniu, że karny to prawie gol.
Jednym słowem, gdy w futbolu klubowym najbogatsi walczą o to, by być jeszcze bogatszymi, futbol reprezentacyjny przypomniał, że w piłce nożnej najważniejsze są emocje i spektakl. I nadal piłka nożna jest w kryzysie, o czym świadczy chociażby o 15 procent mniejsza niż w 2016 roku oglądalność tych mistrzostw, ale jeśli EURO 2021 stanowiłoby pierwszy krok do jego uzdrowienia, to nie miałbym nic przeciwko.
Komentarze