Zastanawiam się więc, jak mógłby wyglądać Poufny list Przewodniczącego do partii rządzącej i jej elektoratu. Może tak: Moi drodzy, trzeba to zrobić szybko i radykalnie. Zamyśliłem się nad naszą wyprawą himalajską na K-2, a szczególnie nad tym, co o sobie i swoich kolegach powiedział Denis Urubko – „tam też nie były same anioły”.
Czasem mądrze się wycofać unosząc całą głowę, czasem dobrze posłuchać, co mówią o nas inni. Nie ma obawy, nie wycofamy się z naszej drogi przemian. Nie możemy udawać, że nie jesteśmy suwerenem, albo że nasze słupki maleją. One rosną, jakby chciały podeprzeć niebo! Aż się boję o szyję mojego kota, kiedy zadziera łebek i patrzy jak rosną!
Myślę jednak – pisałby pewnie Przewodniczący - myślę, że obejrzawszy się za siebie możemy się poczuć dość mocni, aby pomóc słabszym. Mam na myśli opozycję. Śmieją się, że nie mamy z kim przegrać. To nie tylko to, że wstyd mieć taką marną opozycję. Tam przecież są ludzie. Oni boją się, oni się męczą, szukają drogi. Nie znajdziemy tej drogi za nich. Czas jednak, abyśmy okazywali im więcej serca, abyśmy zmienili taktykę wobec nich, zmienili język, pomyśleli o gestach braterstwa i pojednania. Zrozumcie, oni muszą być dla nas nieprzyjemni, muszą szukać dziury w całym, może nawet dziurawić złośliwie dno naszej nawy państwowej. Oni są w stresie. My nie, my jesteśmy suwerenem. Dlatego porzućmy taktykę łomotu, porzućmy myślenie symetrią. Oni kamieniem, my chlebem. Więcej uśmiechu, uprzejmości, serdeczności nawet. Potakujmy trochę, dziękujmy za uwagi, obiecujmy korygowanie posunięć. Jak wyciągają za głupie tematy, ignorujmy z roztargnionym wyrazem twarzy, sami się zawstydzą. Idzie wiosna, więc flirtujmy trochę, szykujmy jakieś integracyjne pikniki.
I tu autor powinien zreflektować się i dodać:
Ja wiem, to wstrząs dla was. W pierwszej chwili poczujecie się bezradni – jak to robić. Poczujecie się obarczeni nowymi obowiązkami – niańczenia przeciwników, głaskania wrogów. Ja sam mam trochę tremy, czy potrafię posłać na sali sejmu całusa tej czy tamtej damie z przeciwnego obozu. Ale pomyślmy. Ważne nie tylko to, że z pożytkiem dla Sprawy, że pozyskamy elektorat ludzi eleganckich, wrażliwych, delikatnych, którzy dotąd cofali się unikając bryzgów błota, śliny i substancji żrących. Słupeńki prognoz znów wzrosną. Ale nie o to chodzi, naprawdę. Będziemy się budzić bez grymasu wściekłości na buzi. Ulga.