Publiczność czytającą poruszyła – jak się zdaje – sprawa zakończonego niedawno strajku rodzin opiekujących się dorosłymi niepełnosprawnymi. Co do głosów elit, głosów z góry, na ten temat – nie dotarły do mnie żadne rozsądne i godne poparcia. Podobnie z głosami z góry „w lewo w skos” i „z góry w prawo w skos”. Proponować więc trzeba elitom jakieś sensowne odezwania się. Najwyraźniej stawiający sprawę na ostrzu noża będzie w tym wypadku List priorytetowy Prezesa Koła Weteranów Obrzędowości Świeckiej w Pabianicach, do koleżanki Monisi, Wiceprzewodniczącej Ligi Wolnomyślicielek.
Witaj, Monika, Salve!
No, chyba jest świetnie. Oni znowu z entuzjazmem i nakładem kosztów szykują guliwerowy krok wstecz. W czerwcu mają ruszyć w całym kraju marsze w obronie rodziny i życia. I jakby nic się nie działo, jakby nic nie pokazano, nie obiecano, na czele tych marszów szły będą szły rodziny wielodzietne pokazujące swoje rumiane i pyzate pociechy. Zdrowe dzieci, przyszłość narodu.
Na szczęście oni są głusi na lewe ucho, na prawe ucho, także na ucho wewnętrzne, do którego mogłoby przemówić sumienie. Gdyby je kto miał. Na szczęście oni nie rozporządzają elementarnymi narzędziami postrzegania rzeczywistości i logicznego przetwarzania uzyskanych danych. Bo gdyby się rozejrzeli i pomyśleli – na czele tych pochodów jechałyby jak rydwany zwycięstwa wózki z dorosłymi niepełnosprawnymi. I szły by ich rodziny, ich matki, które warte są wszystkich orderów i pochwał, za te lata walki o godność swoich dzieci. Lata walki o to, aby te dzieci nie były głodne i brudne, tylko leczone, zadbane i przytulone. Nie, na zaproszenie takich liderek, takich wodzów i duchowych wzorów – organizatorów marszów nie stać.
I będą te marsze zbierać podpisy, i wywierać naciski, i oburzać się na posłów i biskupów, że jeszcze nie przeszła przez Sejm ostra ustawa antyaborcyjna. Bo ich kołtuńska struktura umysłu nie pozwala im zobaczyć, że wóz stawiają przed koniem. I ta struktura nie daje im pojąć, że nie wolno wzywać matek, aby rodziły, póki one nie poczują, że wzywa ich do tego braterska wspólnota, nie paragraf, nie klawisz znacząco uchylający drzwi celi. Bo to zbyt skomplikowane, zbyt uczciwe także. Gdy wspólnota jest braterska, to matka wie, ufa, ma nadzieję. I ma prawo mieć nadzieję – wiedzieć, że wspólnota ucieszy się każdym dzieckiem, a gdy los zdarzy urodzenie dziecka chorego, to wspólnota poczuje się zobowiązana do całożyciowej, całodobowej współpracy, do finansowej, medycznej i duchowej pomocy całej rodzinie. I ten nowy ciężar w rodzinie, nie stanie się od tego lżejszy, ale będzie niesiony razem. Wszędzie w Polsce, zawsze i do końca.
Do takich układów ludzkich marsze nie wezwą, wezwą do ustawy, która będzie równie humanitarnym przedsięwzięciem co ustawki rozwydrzonych kiboli.
Bo bronić życia to jedno – a wrzaskliwie kibicować życiu to drugie, dużo łatwiejsze, bardziej spektakularne.
Co na to prawica liberalna, lewica obyczajowa i lewica socjalna? One na wyprzódki będą wyśmiewać marsze dla życia i rodziny nie w imię sensu i humanitaryzmu, tylko jako okazję by przedwyborczo przyłożyć pisiorom. I będą przy okazji wymachiwać parasolkami w obronie swojej ustawy liberalizującej aborcję. Oko za oko? Ani jedno oko nie widzi prawdy, ani drugie. I ty, Monika, już szykujesz swoją wolnomyślicielską parasoletkę. Niech będzie. Ale pomyśl o tym, co ci piszę i dziewuszkom powtórz. O to cię prosi po starej znajomości
Twój Troll Anonim z Pabianic
Komentarze