Bazyli1969 Bazyli1969
1860
BLOG

Kto nowym dyrektorem muzeum „Polin”? Ja wiem!

Bazyli1969 Bazyli1969 Muzea Obserwuj temat Obserwuj notkę 53

Każdy z nas ma to, co sobie wybierze.
Alexandra Berkova
image

Polska to bogaty kraj. W muzea. Mamy ich bez mała 830! Wśród nich znajdują się takie „kwiatki” jak: Muzeum Łąki w Owczarach, Muzeum Motyli w Bochni czy Muzeum Kropli Wody w Ełku. Zwiedza je  corocznie ponad trzydzieści milionów osób, które wychodzą z nich mniej lub bardziej zadowolone, ale zawsze bogatsze o nowe wrażenia. I tymi wrażeniami przeciętny obywatel RP żyje godzinę, dzień – niech tam! – tydzień. Potem zwykle wpada w wir spraw powszednich i... do następnego razu. Zaznaczyłem „zwykle”, bo nadwiślańską tradycją staje się powoli publiczne debatowanie o muzeach jako elementach sporu o przeszłość, teraźniejszość oraz przyszłość. Szczególnym przypadkiem w tym zbiorze jest jednak „Muzeum Historii Żydów Polskich – Polin”.  Gdy chodzi o nie, to nie ma już mowy o debacie lub sporze, ale o prawdziwym starciu z wykorzystaniem całych dywizji interlokutorów, ciężko wyposażonych w słowa, gestykulacje, pióra, komputery i pieniądze. Ostatnie dni przyniosły w tym względzie wybitne przesilenie. Otóż, dotychczasowemu dyrektorowi wspomnianej placówki nie przedłużono kontraktu. W związku z tym, jako obywatel Rzeczpospolitej, postanowiłem wtrącić własne trzy grosze.

Prof. D. Stola to doświadczony badacz. W tym względzie nie powinno być sporu. Wykazuje się dużą „płodnością” naukową, aktywnością społeczną i zdolnościami organizacyjnymi. Jest też osobą szanowaną i lubianą. Choć nie powszechnie. A właściwie to nawet przez stosunkowo niewielu. Jaka jest tego przyczyna? Dyrektor „Polin” m.in. w roku 2016 wsławił się beznadziejną obroną A. Michnika, który podczas jednej z debat organizowanych w budynku zarządzanym przez prof. Stolę, raczył wysączyć ze swych ust stwierdzenie, iż prof. M. Chodakiewicza można przyrównać do… Hitlera. Rok później, podczas wywiadu w TOK FM, szef „Polin” orzekł, że Narodowe siły Zbrojne były „jawnie antysemicką organizacją, którą założyli faszyści”. Ktoś mógłby powiedzieć, że nie warto brać powyższego na poważnie, gdyż to czystej wody publicystyka. Takie tam, i już! Liczy się przede wszystkim dorobek naukowy. No dobrze. Powiem: sprawdzam.

Z pracami prof. Stoli można zapoznać się bez trudności w wielu miejscach. Np. tu: http://pan-pl.academia.edu/DariuszStola. Obok prac ciekawych i po profesorsku wyważonych, odnaleźć jednakże można treści mocno niepokojące. Ot choćby artykuł pt. „Jedwabne: Revisiting the Evidence and Nature of the Crime”, który zawiera takie passusy (w wolnym tłumaczeniu):

„Gross, socjolog i historyk emigracyjny, mieszkający w Stanach Zjednoczonych od trzydziestu lat i autor dwóch wybitnych opracowań o Polsce pod okupacją niemiecką i sowiecką przełamał trwający dziesięciolecia proces publicznego zapominania o zbrodni, która zakończyła historię społeczności żydowskiej w Jedwabnem.”

 „Dowody cytowane w tej książce [Sąsiedzi – J.T. Gossa]  pochodzą głównie z dwóch źródeł: powojennych relacji kilku ocalałych z Izraela i zapisów z przesłuchań i procesów polskich sprawców przez komunistyczne Urzędy Bezpieczeństwa  i polskie sądy.”

Prof. D. Stola uznaje zatem J.T. Grossa za historyka, a jego „Sąsiadów” za „wybitne opracowanie”. Ponadto nie zgłasza, naturalnego dla posiadającego jakikolwiek warsztat historyka, zastrzeżenia dotyczącego tego, iż wśród źródeł J.T. Grossa brakuje dokumentów i relacji niemieckich oraz świadectw Polaków opowiadających o wydarzeniach z 1941 swobodnie, czyli bez lufy ubeckiego nagana przy skroni. Bardzo to wymowne. Warto dodać, że w tym samym artykule wspomina o rzekomo „proniemieckich przywódcach” wśród chrześcijańskiej społeczności Jedwabnego i nie naświetla zachowań części  ludności żydowskiej w trakcie okupacji sowieckiej. Tego rodzaju niedopatrzenia czy uchybienia wołają o pomstę do nieba. Jakoś nie chce mi się wierzyć, iżby miał to być przypadek. Dlatego też uważam, że kierowanie ważną (jakby nie było) placówką należy powierzyć komuś innemu. A komu?

Sądzę, że osoba obejmująca stanowisko szefa MHŻP „Polin” powinna wykazywać się niepowszednią znajomością zagadnień żydowskich i polsko-żydowskich. Winna posiadać odpowiedni dorobek naukowy, kontakty, umiejętności negocjacyjne, autorytet, charyzmę. I co ważne, musi pamiętać o tym, że placówka, którą będzie zarządzać ma obowiązek prezentować stanowisko holistyczne i  zgodne z faktami. I jeszcze jedno… Uprzedzę zastrzeżenia i powiem, że wcale nie musi być związaną tradycją, wiarą czy rodziną z etnosem żydowskim. Prof. D. Stola też nie był, a np. Muzeum Kultury Romów zawiaduje p. Andrzej Grzymała-Kazłowski; Polak z krwi i kości.

Skoro wyłuszczyłem w czym rzecz, to gdyby to ode mnie zależało zaprosiłbym do konkursu dr Ewę Kurek. Wiem, iż  współdecydującymi o obsadzie stanowiska dyrektora „Polin” są Miasto Stołeczne Warszawa i Żydowski Instytut Historyczny. Pamiętam jednak, że ważny głos w tej sprawie ma również Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Zatem Panie Ministrze Piotrze Gliński  – najwyższy czas na odważną decyzję!



Link:
https://wpolityce.pl/historia/382286-dr-ewa-kurek-powoli-zmierza-to-wszystko-do-tego-ze-jedynymi-ofiarami-beda-zydzi-i-niemcy-a-my-bedziemy-zapisani-jako-oprawcy




Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura