BBudowniczy BBudowniczy
7188
BLOG

Byłem na Smoleńsku – czyli krótka recenzja

BBudowniczy BBudowniczy Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 221

Byłem na Smoleńsku – czyli krótka recenzja

Uwaga: Spojlery.

Nie planowałem wyprawy na film Smoleńsk. Z jednej strony, jak większość osób aktywnych zawodowo i rodzinnie, nie narzekam na nadmiar czasu. Z drugiej strony, miałem  wrażenie, że z racji mojego zainteresowania tematem, nie dowiem z filmu już niczego nowego i interesującego. I zapewne nie wybrałbym się do kina, gdyby nie moja wizyta na stronie filmu w portalu filmweb. 

Ocena „widzów” oczywiście oscylująca w okolicach 2 i mnóstwo wpisów osób atakujących i oceniajacych film na 1, przy czym ogromna większość filmu „Smoleńsk” nie widziała i nie zamierzała oglądać. Kwintesencją takiego podejścia był wpis jednego z użytkowników portalu, który zacytuję:

„Wystawię 1 odrazu po premierze :D (…) 
Co mi wystarczy do oceny "Smoleńska"? Nie jestem pustelnikiem, chyba wiadomo co ta nazwa znaczywe współczesnej Polsce, synonim głupoty, a ten film jest jawnym jej manifestem.”

Podjąłem więc decyzję, że film muszę obejrzeć – chociażby dlatego, aby móc się z czystym sumieniem na jego temat wypowiadać i oceniać. 

Piątek, godzina 20, jedno z krakowskich kin. Na sali pojawiło się ok 60 - 70 osób, w zdecydowanej większości młodzi ludzie w wieku ok dwadzieścia do trzydzieści kilka lat (dla niektórych może to być zaskakujące), którzy zamiast spędzić wieczór na imprezowaniu czy bardziej przyziemnej rozrywce, zdecydowali się obejrzeć "Smoleńsk". Starszych osób niewiele, w zasadzie zaobserwowałem tylko jednego starszego pana na oko ponad 70 lat, którego przyprowadziło dwóch młodszych mężczyzn (synów?). Atmosfera podczas seansu „godna”, stosowna do tematu filmu, zero przeszkadzania, śmiechów, głośnego komentowania. 

Przechodząc do filmu –  gra aktorska bardzo nierówna – przy czym zdecydowanie na minus wielu aktorów drugoplanowych. Nie przekonała mnie też aktorka grającą generałową Błasikową. Zdecydowanie na plus wyróżniały się dwie główne postaci – zarówno grający czarny charakter dyrektora jednej z komercyjnych stacji Redbad Klynstra, jak też grająca telewizyjną dziennikarkę Ninę aktorka Beata Fido. Było to dla mnie o tyle zaskakujące, że spotkałem się wcześniej z opiniami, że aktorka „położyła film” (które to stwierdzenie padło kilka dni temu w wywiadzie z reżyserem filmu). W mojej opinii wcale tak nie jest, aktorka dobrze wczuła się w rolę i przekonująco zagrała typową zblazowaną dziennikarkę mainstreamowych mediów. 

 

Co nikogo nie powinno dziwić, sporo uwagi podczas oglądania filmu poświęciłem na sferę faktograficzną  filmu i pod tym kątem film mogę podzielić na dwie części. Pierwsza część filmu (poza końcową sceną) przedstawia zdarzenia mające miejsce zarówno przed katastrofą smoleńską, jak i po niej (mniej więcej do końca 2012 roku.) Pokazano dość wiernie zarówno samo tło katastrofy, późniejsze jej „badanie”, traktowanie rodzin ofiar katastrofy przez Rosjan i polski rząd, mainstreamowe media kolportujące od samej katastrofy nieprawdziwe i obrażające ofiary katastrofy niusy (rodzaju „jak nie wyląduje to mnie zabije”), tarasowców spod krzyża, także teorie i wątpliwości naukowców itp. Nie natknąłem się na jakieś przekłamania czy wyssane z palca informacje, może na jedną lub dwie nieścisłości które jednak utonęły w ogromie prezentowanych faktów. Nie mam złudzeń, że osoby które wierzyły lub nadal wierzą w „ląduj dziadu”, potraktują przedstawione fakty inaczej niż jako „pisowskie kłamstwo” i „propagandę”, ale trudno mieć o to pretensje do samego filmu. To raczej problem dla tych osób z „racjonalnej” części naszego społeczeństwa, którzy nadal twierdzą : „wszystko było jasne pół roku po katastrofie przyczyny katastrofy dla ludzi myślących normalnie są jasne , najebany Błasik plus Kaczyński wywierali presję”, czekają na upublicznienie ostatniej rozmowy braci lub żałują „dlaczego Macierewicz z nimi nie leciał do qwy nędzy?”. * 

Pozostaje druga część filmu - a w zasadzie sama jego końcówka, gdzie zdecydowano się pokazać jedną z hipotez przebiegu katastrofy. Moim zdaniem można było z niej zrezygnować, kończąc film w momencie gdy kapitan tupolewa mówi „odchodzimy”  -  a resztę pozostawiając wyobraźni widza. Film nic na tym by nie stracił, a uniknął ewentualnych zarzutów o prezentowaniu hipotez i teorii na równi z faktami. 

Podsumowując  - skłamałbym pisząc, że film jest arcydziełem, ale zdając sobie sprawę z trudnej tematyki filmu, z trudności jakie mieli twórcy filmu przy jego realizacji, ograniczonym budżecie i innych problemach, wyszło dobrze. Sądzę też, że do oceny filmu będzie warto powrócić znów za jakiś czas, gdy będziemy wiedzieć co naprawdę stało się w Smoleńsku. Mimo wszelkich mankamentów filmu – zdecydowanie zachęcam wszystkich do jego obejrzenia. Naprawdę warto.

 

* https://m.facebook.com/RacjonalnaPL/posts/860577937405198

BBudowniczy
O mnie BBudowniczy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka