beksztu beksztu
184
BLOG

Wyłączone myślenie

beksztu beksztu Polityka Obserwuj notkę 0

 Poczucie niesprawiedliwości, asymetrii traktowania obu stron politycznego sporu musi mieć każdy, kto choć trochę interesuje się życiem publicznym, a swoją wiedzę na jego temat czerpie nie tylko z „Gazety Wyborczej” i TVN. Narracja stosowana przez obozy medialne obu koncernów została zastosowana po raz pierwszy w 2005 roku po przegranych przez PO wyborach parlamentarnych i prezydenckich. To wtedy usłyszeliśmy o zamachu na demokrację, państwie podsłuchów. Medialny lament ziejący ze szklanych ekranów, czy łam GW wydawał się być wtedy reakcją obronną, alergicznym odruchem, dość zabawnym w swojej nienaturalnej histerii. Wydawać się mogło, że ten atak paniki szybko zostanie wyciszony, a medialna maszyna wróci do stanu równowagi opisując rzeczywistość z minimalną dawką przyzwoitości. Wydawać się mogło, że społeczeństwo od początku karmione strachem, szybko znudzi się tak przyziemną pożywką, która z opisywaniem rzeczywistości nie miała nic wspólnego, a koncerny medialne siłą rzeczy zostaną zmuszone do rzetelnego opisywania świata takim jaki jest. Co prawda opcja rządząca swoimi niezbyt zgrabnymi posunięciami pozwalała mieć jeszcze nadzieję na podtrzymanie stanu strachu, jednak koniunktura na sianie paniki wydawała się wyczerpana. Nieudana koalicja PO-PiS i zmiana strategii politycznej ówczesnej opozycji dęła jednak świeży podmuch wiatru w żagiel histerii, który przetrwał do końca, stosunkowo krótkiej kadencji PiS. Miażdżące zwycięstwo PO w kolejnych wyborach musiało uspokoić medialny establishment, jednak totalny brak umiejętności managerskich rządu ciemniaków szybko wymusił powrót do poprzedniej retoryki zarówno w dominującej opcji politycznej jak i w mediach. Przy braku politycznych sukcesów, potęgowanym dodatkowo ogólnoświatowym kryzysem gospodarczym, najprostszą strategią na przetrwanie okazał się wcześniej sprawdzony i skuteczny schemat. Pracujące w pocie czoła komisje sejmowe rozpatrujące przypadki nadużyć, nacisków czy wpływu Kaczyńskiego na brzydką pogodę w ostatni weekend majowy stały się priorytetowymi zadaniami rządzącej ekipy, bardzo skrupulatnie opisywanymi przez zaprzyjaźnione media. Życie gospodarcze kraju, kryzys finansów publicznych czy służby zdrowia zdawał się nie mieć większego znaczenia. Zawsze jednak w odwodzie pozostawał Lech Kaczyński – PiSowski prezydent blokujący wszelkie pro-gospodarcze ustawy rządu. Taka narracja dominującej koalicji rządowo – medialnej trwała w najlepsze, aż do katastrofy smoleńskiej, która, przynajmniej na chwilę, obudziła w społeczeństwie poczucie wspólnoty, a medialnym klakierom zamknęła zaplute i rozwydrzone pyski. Choć społeczny zryw, czas duchowego wyciszenia i spokoju był krótki, dał jednak do myślenia medialnemu i politycznemu establishmentowi, który zrozumiał, że dotychczasowa lekcja prania mózgów z patriotycznych i duchowych wartości nie była wystarczająca. Po tygodniowej żałobie przyszedł czas na rewanż, tak potrzebny wygłodniałej watasze, która przez blisko tydzień musiała trzymać swoje wściekłe pyski na uwięzi. Atak musiał być silny, bardziej drastyczny niż wcześniej. Zaczęło się od sporu o pochówek, potem była wojna o krzyż, zimny Lech i inne happeningi, w których prym wiodły kreatury pokroju Pana Tarasa. W międzyczasie mogliśmy usłyszeć o politycznej nekrofilii czy demonach patriotyzmu. Strach przed mitycznym patriotyzmem i poczuciem wspólnoty w narodzie doprowadzał elitę do takiego rozchwiania emocjonalnego, że tej, na samą wzmiankę o nim puszczały nerwy. Świadczyć może o tym chociażby sytuacja z polsatowskiego, śpiewanego show, w którym na temat umiejętności wokalnych Piotra Wolwowicza nikt nawet nie próbował dyskutować. Chłopak odpadł z programu tylko dlatego, że źle (wg jury) dobrał repertuar. A stwierdzenie Pani Zapendowskiej: „bogoojczyźniane patriotyzmy to jest coś okropnego” jest w moim odczuciu najlepszym podsumowaniem stosunku salonu do wyższych społecznych uczuć w ogóle. Kiedy wypaliła się narodowa mobilizacja, tak skrzętnie zwalczana przez medialno – rządowy duet, a sytuacja została opanowana w wyniku zwycięskich wyborów prezydenckich, nadszedł czas rozliczeń z ułomności państwa, które były głównym powodem tragedii. Niestety sposób, w jaki do tego zabrała się rządząca ekipa, naświetlił kolejne słabości oraz całkowity brak asertywności politycznej rządzącej ekipy, którego zwieńczeniem był raport MAK ze swoimi tezami ośmieszającymi państwo polskie. Kolejne działania rządu związane z katastrofą smoleńską, afera hazardowa, pogarszająca się sytuacja finansów publicznych, wpadki nowego prezydenta, wzrost cen czy najświeższe problemy z budową autostrad i stadionów na Euro, nie mogły ujść uwadze opinii publicznej. Skala niedociągnięć, braku podstawowych umiejętności w zarządzaniu państwem została skumulowana do takich rozmiarów, że nawet najwierniejsi wyznawcy platformerskiej miłości powinni zacząć wyciągać wnioski. W obliczu kolejnych rozliczeń i strachu przed porażką w najbliższych wyborach, medialno – rządowy duet sięgnął jednak raz jeszcze po narzędzie paniki. Totalitaryzm czy faszyzm to najcięższe działa wytoczone przez dominującą opcję, z wielką lubością stosowane przez dziennikarzy związanych z tą frakcją. Przyjęta strategia raz jeszcze ma dać wyborcze zwycięstwo tak potrzebne do tego by nie doszło do rozliczeń ostatniej kadencji. Jednak maszynka strachu może nie wystarczyć, dlatego przeciwnika należy ośmieszyć, „otoczyć korowodem ochronnym”, publicznie zniszczyć, co właśnie się dzieje, a czemu z wielkim entuzjazmem wtórują władze sądownicze, orzekając badania psychiatryczne szefa opozycji w celu sprawdzenia jego poczytalności i określenia jego stanu psychicznego w okresie 2 lat te badania poprzedzającym (sic!). Jakakolwiek negacja takich praktyk, jest jak rzucanie grochem o ścianę, odbija się od medialnego muru, nie ma szans przedostać się do medialnego przekazu. Taki obraz medialno – politycznej rzeczywistości nie jest przyjemny, każe postawić pytanie: co dzieje się z demokracją, co dzieje się z pluralizmem mediów, ich obiektywizmem? Taki obraz rzeczywistości w zestawieniu z ogromnym poparciem partii rządzącej każe się zastanowić również, co dzieje się ze społeczeństwem, w którym opcja samodzielnego myślenia została prawdopodobnie wyłączona? Ta umysłowa impotencja dotyka i mojego otoczenia. Ludzie nie reagują na argumenty, logika myślenia, oparta na matematycznych, zero – jedynkowych, niepodważalnych zasadach, zdaje się nie mieć dla nich znaczenia. Stają się umysłowymi zombie, dla których poza doraźnym „tu i teraz” nic więcej się nie liczy. Wyłączają myślenie, dalekowzroczne pojmowanie rzeczywistości, ogarnia ich znieczulica dla faktów i argumentów. Pytanie, czy taki stan wynika z wrodzonej inercji do myślenia, czy jest powodowany przez medialną papkę płynącą z telewizora? A może jej przyczyn trzeba szukać jeszcze wcześniej, na poziomie edukacji w szkołach podstawowych i średnich? Może stan umysłowej śpiączki jest wynikiem ogólnego znużenia, zmęczenia materiału w dzisiejszym, strasznie szybkim, konsumpcyjnym świecie, w którym pogoń za pieniądzem i dobrobytem jest priorytetem? Może ludzie dochodząc do wniosku, że i tak nie mają na nic wpływu, wyłączyli myślenie z premedytacją? Powodów pewnie jest kilka i zawierają się między innymi w wyżej postawionych pytaniach. Mnie osobiście zastanawia, co musi się wydarzyć, by ten intelektualny marazm społeczny pokonać? Jeszcze raz, tak jak po tragedii smoleńskiej, wzbudzić w społeczeństwie patriotycznego ducha, ale również włączyć myślenie, które pozwoli wspólnocie analizować i dokonywać słusznych, tj. najlepszych dla niej wyborów. Może potrzebna jest społeczna, inteligencka inicjatywa na wzór Tea Party w USA, która aktywizuje ludzi do działania na rzecz ich własnego dobrobytu? Póki co, mamy do czynienia z plastyczną, bezpłciową masą, którą telewizornie kształtują na własną modłę i według własnego widzi mi się, co dla nich jest oczywiście dobre, ale niekoniecznie jest dobre dla nas z osobna i dla nas jako społeczeństwa.

beksztu
O mnie beksztu

Raz jak dobry kebab na kaca, raz jak bąk puszczony w windzie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka