Dość dobrze rozumiem premiera Donalda Tuska. Oponenci zarzucają mu, że o sprawach bezpieczeństwa świata, ewentualnego udziału Polski (jakiegokolwiek) w interwencji w Syrii, mówił na schodach, pomiędzy jednym a drugim banalnym pytaniem, dzielnych sejmowych reporterów. Nie ma w tym nic zdrożnego, a oburzenie opozycji jest udawane i instrumentalne. Premier bowiem, doskonale wie, że głos Polski, a już tym bardziej jego głos, nie ma kompletnie żadnego znaczenia dla nikogo na tym niespokojnym świecie. Równie dobrze mógłby o Syrii mówić przy kotlecie, albo w przerwie meczu o puchar „Gały Premiera”. Liderzy opozycji łudzą się chyba jeszcze, że jak oni byliby u władzy, to Barack Obama dzwoniłby do nas w każdej ważnej sprawie. Ani on, ani jego następca nie będą jeszcze długo dzwonić do Warszawy. Platforma Obywatelska, przy świadomym lub nieświadomym wsparciu obcych agentur, zniszczyła całkowicie pozycję Polski w Europie i na świecie. Całkowicie! Nas nie ma w żadnej polityce międzynarodowej i może warto byłoby sobie ten fakt w końcu uświadomić. Nie ma tu żadnej, ale to żadnej przesady.
Nikt się z nami nie liczy, do niczego też nie jesteśmy komukolwiek potrzebni, poza dalszym drenowaniem nas z resztek niezależności gospodarczej i politycznej. Chodzi o to, aby była to strefa niczyja, taki pas ziemi pomiędzy Rosją i Niemcami, który oni trzymają mocno za gębę. Kogo obchodzi wypowiedź Bronisława Komorowskiego z 15 sierpnia tego roku o końcu ekspedycji na antypody? Pomijając kompletnie bzdurne użycie słów „ekspedycja” (?) i antypody (?), nikt się tym nie przejął - ani w Waszyngtonie, ani tym bardziej w Moskwie, która jest w Warszawie obecna tak samo jak za komuny. Jak ktoś sądzi, że tak nie jest, niech porozmawia z ludźmi, którzy pociągają w stolicy za sznurki. Swoją drogą, czy doprawdy, nawet przy widocznej ułomności językowej prezydenta, nie może on skleić poprawnie jednego zdania, w końcu niby tam jakoś ważnego dla naszej obronności i polityki zagranicznej?
Donald Tusk zrewidował swoją wypowiedź z sejmowych schodów i uznał w końcu interwencję w Syrii za uzasadnioną, mając w tle żołnierzy Marynarki Wojennej. Od razu powracają wspomnienia sprzed 74 lat. Od razu rodzi się refleksja, w jakim momencie historii dziś jesteśmy, jaką mamy pozycję wyjściową, gdyby doszło do zagrożenia pokoju w Europie, gdyby znowu komuś się zachciało mieć cały kontynent dla siebie. Refleksja jest dość prosta i nie wymaga wielkiego namysłu, chyba, że miałaby to być refleksja Romana Kuźniara. On na pewno znalazłby argumenty, że jesteśmy dziś w o wiele lepszej sytuacji, niż w 1939 roku. . A jesteśmy w dużo gorszej. Nie ma Hitlera, nie ma Stalina, ale jest Putin, ale jest skuteczna i konsekwentna polityka Niemiec prowadząca do wasalizacji Polski. I jak zwykle, niechętna nam polityka Francji i Wielkiej Brytanii. Można powiedzieć, że nic się nie zmieniło. Pod względem militarnym, jest wręcz fatalnie. Z trudem bronilibyśmy się, może przez tydzień, po napaści Białorusi, a co dopiero, gdyby to była armia rosyjska. Zresztą ona nawet by tu nie weszła, wystarczyłyby rakiety Iskander rozlokowane w Obwodzie Kaliningradzkim.
Wszyscy wiedzą, że jesteśmy dziś bezbronni, że Stany Zjednoczone oddały środek Europy Moskwie, że generalnie słabną, są chwiejne, o czym świadczy choćby wahanie Obamy w sprawie Syrii. Czy Ronald Reagan myślałby długo, co zrobić w obliczu ludobójstwa? W obliczu zagazowania ludzi, niewinnych cywilów, dzieci? To jest właśnie ta poprawność polityczna a`la Obama, do spółki z zachwyconą nim lewacką Europą. Niech Donald Tusk stoi więc na schodach i niech się już nie wysila, niech mówi z nich co mu się tylko żywnie podoba. Nikt go nie słucha, nikt się z nim nie liczy. Taka jest jego sytuacja, ale taka jest też dziś fatalna sytuacja Polski. I tu powraca Smoleńsk. Bo Smoleńsk brutalnie i tragicznie przerwał próbę budowy równowagi geopolitycznej w Europie Środkowej. Prezydent. Lech Kaczyński podjął się takiej próby i to z nim podróżowali prezydenci państw europejskich w tej sprawie, a nie z Komorowskim czy z Tuskiem. Niech więc dalej złoczyńcy, zdrajcy do spółki z kretynami mówią , ze 10 kwietnia zdarzył się w Smoleńsku nieszczęśliwy wypadek.`
I jeszcze jedno. Milczenie Niemiec, wycofanie się ich w sprawie Syrii. Zagazowano dzieci, ich rodziców, bez powodu, tylko po to, by pokazać okrucieństwo. Czy to, co stało się w Syrii nie daje Angeli Merkel do myślenia, czy Niemcy już się wyzwoliły z historii II wojny światowej?
Inne tematy w dziale Polityka