Czym nas tam mamiono przed wejściem do Unii? Że będzie dużo papu i nowych dróg, że się ucywilizujemy w końcu, że będziemy w wielkiej rodzinie narodów europejskich, które się połączyły w wielką i śliczną jak Doda organizację. Że będziemy sobie brać pieniądze i budować same cuda. To był rok 2003, trwała kampania. No i czcza gadanina spowodowała, że był aplauz. Polacy masowo poparli dużo papu i dużo dróg. Tak się dziwnie składa, że dziś już – poza nawiedzonymi – nikt nie chwali Unii Europejskiej, nikt. Chwalą tylko ludzie Tuska, że znowu mamy te 300 miliardów złotych. Gdybym miał tyle kasy do dzielenia i takie lepkie ręce jak PO, też bym się cieszył, a nawet skakał do góry jak na trampolinie. Swoją drogą wyobraźcie sobie premiera jak skacze na takiej trampolinie razem z komisarzem UE Januszem Lewandowskim.
Z tego aplauzu nic nie pozostało, ani wśród tak zwanych elit, ani w wśród Polaków. Owszem, jak ktoś podjął unijne środki i zainwestował je w park maszynowy to może jest zadowolony, ale tak ogólnie to widać, że Unia doi słabsze państwa. Przecież oficjalnie wiadomo, że każde niemieckie euro przyznane Polsce, zwraca się z nawiązką, czyli dają na środki unijne, a mają z tego jeszcze zysk. Widać to na przykładzie Grecji. Tam nie chodzi tylko o to, że sobie Grecy lekko żyli i była korupcja. Chodzi oto, że Bruksela i banki o tym wiedziały, ale czekali, żeby ich w którymś momencie po prostu zadusić. Polskę – jeśli wierzyć rządowi (to możliwe?) – chwalą. Chwalą, bo nas doją jak chcą. Nie będą wykańczać naszego królestwa jabłek, bo to nie jest kluczowy obszar gospodarki. Mamy natomiast karnie rezygnować ze wszystkiego, co sobie Niemcy i Bruksela zażyczą. Skandal ze stoczniami jest olbrzymi. Można śmiało założyć, że to był spisek, którego początek datuje się gdzieś na rok 1999. Wtedy to dwóch „ekologów” – polski i niemiecki – na rok zablokowali budowę terminalu paliwowego, należącego do Porta Holding S.A., czyli w skrócie do stoczni w Szczecinie. Stocznia ta wtedy była numerem jeden w Europie i trzecią na świecie. Firma dywersyfikowała swoją działalność na wypadek kryzysu w branży stoczniowej i rozpoczęła budowę bazy paliw koło Świnoujścia za kilkaset milionów złotych. No i pojawili się chłopcy do zadań specjalnych. Byłem wtedy w Rostocku. Niemieckie stocznie albo leżały, albo pełzały. I co dziś mamy? Niemieckie stocznie kwitną, polskich nie ma. Tak się wykańcza Polskę i Polaków, przepraszam, pieprząc coś o tym, że to stary przemysł, który wszędzie upada. Tylko debil może w to uwierzyć. Z biliona euro, jakie Niemcy zarobili w minionej dekadzie na eksporcie, grubo ponad 80% pochodziło z przemysłu maszynowego. Czy Donald Tusk bronił polskich stoczni, albo jego rząd? Było tylko picowanie, że bronimy, no ale takie są przepisy. Hiszpanie czy Francuzi znaleźli inne unijne przepisy i obronili swoje stocznie. Bo tam rządy są rządami tych krajów i reprezentantami ich interesów.
Trwa więc na dobre wykańczanie Polski, polskiej gospodarki, podkreślam polskiej. Wszystko co cenne w „starym przemyśle” zostało już uwalone, utrącone, sprzedane za bezcen. Oczywiście inwestor zawsze deklarował, że on teraz w tę fabrykę obrabiarek w Gostyniu to zainwestuje takie pieniądze, że jego obrabiarki obrobią wszystko. A skończyło się tak, że po prostu obrobił kolejny polski zakład, który wysyłał swoje maszyny do całej Europy. Była taka nieduża fabryka kontenerów „Unikon” w Szczecinie, Wysyłała te swoje kontenery wszędzie, kupowało je nawet NATO. I pojawił się inwestor. No i potem było chyba jeszcze dwóch i dziś oczywiście tej fabryki już nie ma. Taka to jest filozofia Zachodu, że my tu mamy siedzieć w sklepach i kupować ich produkty. Jeść, pracować i jeść. A od reszty się odczepić. Oczywiście, mądry jest kraj, który wpuszcza obcy kapitał tam, gdzie to jest mu na rękę. W przypadku Polski, w której rodzimy przemysł samochodowy padł, japońska czy koreańska fabryka samochodów to rozwiązanie korzystne bo napędza obroty rodzimym kooperantom. Ale to wyjątek. To co było polskie, ale drażniło Zachód, zostało po prostu wykończone, czasami tylko zachodni kapitał przejmuje jakiś zakład i produkuje w nim dalej. Tak jest z branżą cukierniczą. Nie ma więc zachwytów wielkich na Unią Europejską i już nie będzie bo to jest pełzające zombie. Kto się miał w Unii nachapać, ten się nachapał, a kto miał zapłacić haracz i harować na innych, ten dziś ledwo dyszy. Tyle zostało z idei Roberta Schumana, z idei Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali. Naiwni i tak tego nie zrozumieją. Dalej będą się cieszyć drogami i biurowcami, i double espresso.
Inne tematy w dziale Polityka