Trudno znaleźć odpowiedni tytuł do sprawy kolejnej samobójczej śmierci wysokiego oficera Wojska Polskiego, b. dowódcy elitarnej jednostki "Agat", płk. Sławomira Berdychowskiego. Stąd oczywiście ten cudzysłów w tytule przy słowie "słabych", bo jeśli dodamy do tego samobójczą śmierć gen. Sławomira Petelickiego, twórcy i b. dowódcy jednostki "Grom", i jeśli uznamy, że żołnierze ci sami odebrali sobie życie, to przecież trzeba sobie postawić kluczowe pytanie, jakim cudem zostali ci dwaj żołnierze dowódcami dwóch tak elitarnych jednostek naszych sił zbrojnych? Mamy do czynienia z jedną wielką paranoją i zmową milczenia wokół co najmniej kilkunastu "samobójczych" śmierci w ostatnich sześciu latach* i w zasadzie wszyscy o tym wiemy, ale niewiele możemy zrobić. Jak śmierć pułkownika Sławomira Berdychowskiego ma się do faktu, że całkiem niedawno ukończył kurs generalski, który może świadczyć o tym, że planował dalszą karierę w wojsku. Miał znakomitą opinię wśród kolegów: spokojny, opanowany, dystyngowany.
Pomijając kilkudniowe milczenie o znalezieniu zwłok pułkownika (podobno okryto je 10 lutego br.), to podaje się sprzeczne informacje o miejscu, w którym doszło do zgonu: las niedaleko domu w Wesołej lub jego mieszkanie. I znowu, jak zawsze, różnymi kanałami (jakimi?) do mediów trafiają informacje o możliwych kłopotach osobistych, zdrowotnych, rodzinnych etc. Tak było w przypadku gen. Petelickiego, Remigiusza Musia, technika pokładowego JAK-a 40, który był 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku, oraz wielu innych urzędników i żołnierzy mających dostęp do tajnych informacji lub będących wysokiej klasy specjalistami w dziedzinie badania wypadków lotniczych. Grzegorz Michniewicz, Dyrektor Generalny Kancelarii Prezesa Rady Ministrów za czasów Donalda Tuska, był w znakomitym przedświątecznym nastroju, kupił prezenty, po czym powiesił się na kablu od odkurzacza 23 grudnia 2009 roku, w dniu, w którym z Samary powrócił po remoncie samolot TU-154 M.
Nie można dawać najmniejszej wiary w te zamachy na własne życie. Niemal zawsze każdy z kilkunastu zgonów miał miejsce w piątek albo w sobotę, co opóźniało przeprowadzenie sekcji zwłok. Odbywała się najczęściej dwa dni po zdarzeniu. Każdy kto czyta kryminały, ten wie, jak łatwo można dzięki takiemu opóźnieniu ukryć fakt dokonania mordu. Zostało to zresztą dość dobrze opisane w serialu "Służby specjalne" na przykładzie "samobójstwa" lidera politycznego, którego pierwowzorem był Andrzej Lepper. Właśnie dziś rozmawiałem z jego długoletnim znajomym, który tak jak niemal wszyscy mówi jedno: Andrzej nigdy by czegoś takiego nie zrobił, nie miał absolutnie takich skłonności.
Mordercy, którzy z jednej strony chcą ukryć fakt zabójstwa, często zostawiają jakiś ślad, swój znak. Grzegorz Michniewicz, świetny fachowiec, człowiek mający dostęp do wielu tajnych informacji i dokumentów, wiesza się na sznurze od odkurzacza. To nawet z psychologicznego punktu widzenia jest wręcz nieprawdopodobne. Ale może właśnie o to chodziło, żeby było jasne, żebyśmy wiedzieli, że to nie było samobójstwo i żebyśmy nie mogli jednocześnie dowieść, że była to zbrodnia.
W jakim państwie żyliśmy, a może nadal żyjemy, że tajemnicza, jakakolwiek by ona nie była, śmierć generała, nie stawia na nogi wszystkich służb państwa? Co to jest za marny kraj, że słyszeliśmy takie tłumaczenia, że jest weekend, a jak jest weekend to poczekamy z sekcją zwłok do poniedziałku. Niemal wszystkie przypadki "seryjnego samobójcy", a jest ich już co najmniej dwadzieścia, mogą być lub są bezpośrednio powiązane z Katastrofą Smoleńską. Gdyby chodziło o jedno lub dwa samobójstwa żołnierzy czy wysokich rangą urzędników albo specjalistów od lotnictwa, szczegółowo i precyzyjnie wyjaśnione i dowiedzione, nikt nie stawiałby pytań czy formułował oskarżeń. Ale to jest cała seria, która trwa już ponad sześć lat.
Dla nikogo, kto wie jak wyśrubowane są procedury wojskowe, wnikliwe badania psychologiczne (gen. Petelicki i płk. Berdychowski kończyli dodatkowo kursy w USA), uprawniające do służby w jednostkach specjalnych, nie ma najmniejszej wątpliwości, że po raz kolejny nie mamy do czynienia z samobójstwem polskiego oficera. Jak mantrę trzeba powtarzać, że bez prawdy o Smoleńsku nie naprawimy naszego państwa ani nie odzyskamy jako naród honoru, którego pozbawił nas rząd Platformy Obywatelskiej i osobiście Donald Tusk w dniu 10 kwietnia 2010 roku.
*http://parezja.pl/seryjny-samobojca-wykaz-ofiar/
Inne tematy w dziale Polityka