BePiotr BePiotr
291
BLOG

mój COVID

BePiotr BePiotr Społeczeństwo Obserwuj notkę 15

Nie należę do facetów uwielbiających opisywać objawy swoich rozlicznych schorzeń czy dolegliwości. O objawach więc będzie krótko. A może wpierw istotna informacja wstępna. W czerwcu przyjąłem, bez buntów, drugą dawkę szczepionki AstraZeneka - był mi potrzebny "paszport covidowy", aby nie mieć problemów na wakacjach. Oglądała go straż graniczna Chorwacji. Żądano od nas "paszportów" w hotelu w Zagrzebiu. W chorwackich sklepach i konobach wszyscy nosili grzecznie maseczki - na plaży i promenadach na szczęście było normalnie. Później w drodze powrotnej na granicy ze Słowenią zatrzymał nas patrol policji austriackiej i też  chciał covidowe papiery oglądać. "Paszportów" żądano w recepcji hotelu we Wiedniu. Tamże w restauracji kazano nam się okazać, albo opuścić lokal. Wieczorem na Praterze, żądano okazania papierów w kasach na karuzelę i inne atrakcje - kompletne szaleństwo, bo jeśli można kogoś zarazić wirując, spadając, jadąc rollercoasterem to chyba w kolejce do kasy też?! Podobnie we wiedeńskich muzeach. Ale wakacje pomimo udziwnień pandemicznych były super!

Na przełomie października i listopada poleciałem odwiedzić dzieci do Irlandii. Paszport covidowy znowuż w użyciu, ale tylko na lotnisku w Poznaniu. W Dublinie nikogo nie interesował. Podobnie w drodze powrotnej.

Następnego dnia po powrocie pojawiły się paskudny kaszel, stan podgorączkowy, ból gardła - zasnąłem w pracy przy biurku. Stwierdziłem, że markowanie roboty nie ma sensu i pojechałem do domu. 

Korzystam z dodatkowego pakietu ubezpieczeń, ale nawet w płatnej służbie zdrowia kontakt z lekarzem, który by zajrzał do gardła, osłuchał itp mocno utrudniony - terminy odległe, a ja potrzebowałem zwolnienie z pracy - więc telewizyta. Dostałem trzy dni zwolnienia i byłem zadowolny. W końcu drobne przeziębienie do końca tygodnia wyleczę! Covid? Jaki covid ? Przecież jestem solidnie zaszczepiony! 

W końcu tygodnia gorączka zamiast się kończyć zaczęła rosnąć,  więc kolejna telewizyta - recepta na antybiotyk i lek wykrztuśny, no i zwolnienie na kolejny tydzień. Ten tydzień słabo pamiętam. Gorączka pod 39, koszmarne osłabienie, zero woli do zrobienia czegokolwiek, włącznie z jedzeniem. Siedząc przy biurku patrzyłem na szklankę z herbatą stojącą na stoliku obok i budziłem się, gdy ta była już całkiem zimna. Dreszcze, poty - kolejny ibuprom i z powrotem spać. Przespałem większość tygodnia! Budziłem się, żeby zmierzyć temperaturę i saturację. Pod koniec tygodnia pulsoksymetr zaczął świrować - poprosiłem anioła stróża o zakup nowego - takiego porządnego, zamiast posiadanej taniej chińszczyzny. Nowy pulsoksymetr był solidnie drogi, ale wyglądał identycznie jak tani... No cóż! Pokazywał przy każdym pomiarze różne wartości od zatrważających po bardzo optymistyczne. Wybierałem te drugie! 

Po tygodniu zacząłem się budzić z koszmaru. Gorączka zaczęła spadać. Ale zwolnienie się kończyło, więc kolejna telewizyta. Kolejny doktor stwierdził, że skoro antybiotyk nie pomógł (na wirusy?!) to może faktycznie dobrze by było, żeby ktoś mnie w końcu zbadał i wypisał skierowanie do szpitala - czułem się już lepiej - nie skorzystałem. Stwierdziłem jednak, że zanim wrócę do biura zrobię test, dla świętego spokoju, co by ludzi w firmie nie pozarażać - jakby co. No i wynik POZYTYWNY! Ktoś się o mnie pozytywnie wyraził, szkoda, że w takim kontekście.

Test w piątek, wynik w sobotę. No i się zaczęło!  Wpierw telefon od sympatycznej pani z Państwowej Inspekcji Sanitarnej. Krótki wywiad medyczny i dyskretne pytania z kim się ostatnio zadawałem oraz informacja, że jestem skazany na na dziesięć dni izolacji. Nie zakapowałem nikogo, bo od mojego ostatniego kontaktu z realem minęły już prawie dwa tygodnie.

Gdy pani dzwoniła, gorączka już spadła poniżej 38. Następnie dostałem SMSa od Ministerstwa Zdrowia! Ho, ho! samo Ministerstwo o mnie zadbało! (Widocznie tylko tyle pozostało z naszej służby zdrowia) SMS mówił, że zostałem objęty programem DOM - Domowej Opieki Medycznej. Hurra - pomyślałem! Może ktoś w końcu mnie osłucha, albo do gardła zajrzy, ale nic z tego! SMS nakazał pobrać mi na smartfona aplikację ze sklepu Google'a lub Apple'a i podał kod inicjacyjny. Dostałem też informację, że minister wysyła do mnie pulsoksymetr i będzie monitorował san mojego zdrowia.

W aplikacji trzy pulsoksymetry do wyboru, ale nie taki jaki dostarczył mi w poniedziałek kurier PP prosto z Ministerstwa (taki był nadawca). Sparowanie otrzymanego sprzętu z aplikacją okazało się niemożliwe. Sprzęcik prawie identyczny z posiadanymi już dwoma, ale pokazywał lepsze wartości, więc go doceniam. Na szczęście w aplikacji przewidziano ręczne wprowadzanie danych: temperatura, saturacja, puls, liczba oddechów na minutę. Już widzę pacjenta 70+ z gorączką 38+ jak to ogarnia! W poniedziałek, gdy go dostałem miałem już tylko delikatny stan podgorączkowy, ale ministerstwo systematycznie przysyła SMSy z żądaniem wprowadzenia kolejnych pomiarów co 3 godziny. Jak nie wprowadzę to za 30 minut kolejny SMS! To nieważne, że wyniki mam dobre temperatura 36,4 saturacja 98 itd - mam wprowadzać i koniec!

Po tygodniowym ministerialnym nadzorze, czyli w piątek otrzymałem SMSa, że mam się skontaktować z lekarzem POZ w celu ustalenia długości izolacji. Zaspana Pani Doktor (telewizyta umówiona na 23:10) teoretycznie mająca dostęp do całej mojej dokumentacji medycznej nie bardzo wiedziała o co chodzi... Na Internetowym Koncie Pacjenta (pacjent.gov.pl), żadne informacje o mojej izolacji się nie pojawiły... Widocznie zapracowany SANEPID nie miał czasu wprowadzić danych. No cóż gorączki nie mam już prawie od tygodnia, we wtorek odsyłam pulsoksymetr i wracam do pracy!

No i po co ja to piszę? Chyba na pamiątkę mojego covida. Moja Pani stwierdziła, że nigdy w życiu nie widziała mnie tak chorego - koszmar! Nikomu tego nie życzę, ale pewnie każdy będzie musiał przez to przejść jeśli nie ma tego już za sobą. 

Ciekawe po jaką cholerę te szczepienia? Czy gdybym nie był zaszczepiony byłoby jeszcze gorzej? Jeśli tak, to bym chyba tego nie przeżył, więc może warto?!



BePiotr
O mnie BePiotr

zbanowali mnie: Grzegorz Gozdawa - chyba mu słoma z papci wylazła Rafał Broda - za bolesną prawdę o stanie jego umysłu Krzysztof Osiejuk - za odmienną percepcję Jarosław Warzecha - za brak aplauzu?Aleksander Ścios - jak pewnie większość nieprawomyślnych Tomasz Sakiewicz - naprawdę nie wiem dlaczego... KaNo - aby uniknąć trudnych pytań?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo