z strony Parafii Myszyniec
z strony Parafii Myszyniec
Bernard Łach Bernard Łach
1339
BLOG

Nudzi mnie, męczy, nie ufam czy wyśpiewuję życiem Miłosierdzie Boże ? - 90 lat od pierws

Bernard Łach Bernard Łach Kościół Obserwuj temat Obserwuj notkę 30

Nudzi mnie, męczy , nie ufam czy wyśpiewuję życiem Miłosierdzie Boże ? - 90 lat od pierwszych Objawień Miłosierdzia Bożego.

          Tak świadomie po raz pierwszy z Koronką do Miłosierdzia Bożego zetknąłem się w lasku Czerneńskim. Było to na początku lat dziewięćdziesiątych. Na zamkniętych rekolekcjach w Karmelu poszliśmy na spacer. Było bardzo ciepło. Delikatny wietrzyk muskał nas po twarzy jakby to zaraz Ruah miał do nas przemówić. Trochę rozmawialiśmy w męskim gronie (przyp. aut. - były to rekolekcje dla mężczyzn). Usiedliśmy na ławeczkach wśród zielonych drzew i krzewów. Miało się wrażenie wszechogarniającego piękna przyrody, które przepełniało nas całych. Jeden z kolegów opowiedział nam wtedy o swoim życiu, w którym uwikłany w narkotyki leżał już na samym dnie rozpaczy. Opowiadał o awanturach w domu, alkoholiźmie taty, o ucieczkach, złym towarzystwie i ćpaniu na umór. O tym jak jego życie wisiało na włosku. I dopiero przyjęcie Miłosierdzia Bożego uratowało mu życie. Zawierzenie Bogu życia oraz terapia w ośrodku katolickim w Katowicach i powierzenie tej wielkiej walki duchowej Bożemu Miłosierdziu dało mu nowe życie. Takie naprawdę i bez zniewolenia tymi strasznymi środkami. Wzruszyła mnie wtedy dogłębnie historia tego kolegi.

         Od tej pory zacząłem się często modlić tą modlitwą. Ugruntowałem ją sobie przez następne kilka lat będąc w krakowskim Duszpasterstwie Dominikańskim Przystani i Beczce. Przepięknie ją śpiewano na pielgrzymkach, ale również w kościele na cotygodniowej Koronce. Niemal mistyczne przeżycia doznawałem, jak 1 listopada śpiewaliśmy Koronkę do Bożego Miłosierdzia późnym wieczorem, z duszpasterstwem i Dominikanami, przy ich grobowcu na klimatycznym Cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Dominikanie w swych białych habitach z czarnymi płaszczami przypominali takich średniowiecznych templariuszy.

         Nietrudno się zorientować, że sięgnąłem wtedy po lekturę Dzienniczka siostry Faustyny, której w latach trzydziestych poprzedniego stulecia Pan Jezus ukazywał się w Płocku, Wilnie i Krakowie. Niesamowite, że dziewczyna, która skończyła ledwie trzy klasy szkoły podstawowej napisała na wskroś wybitne dzieło teologiczne, będące potem w interpretacyjnym podziwie całego środowiska profesorów teologii (początkowo przez wiele lat Watykan nie wyrażał zgody na szerzenie tego orędzia, z jednej strony czekając na wyraźne znaki z Nieba - cuda i rozszerzanie się kultu na całym świecie oraz ze względu na błędy w pierwszym tłumaczeniu dzienniczka siostry Faustyny). Dzieło, które po samej Biblii stało się najczęściej tłumaczoną książką na świecie we wszystkich niemal językach i narzeczach. Czy ta niesamowita historia może nudzić ? Tylko na pierwszy rzut oka, ktoś nastawiony negatywnie może nie chcieć zgłębić tematu, który stał się przewodnimi myślami kultowych już filmów „Faustyna” i ostatniego przeboju kinowego „Miłość i miłosierdzie”. Ten drugi fabularno - dokumentalny film z 2018 roku z całym aspektem tworzenia nowoczesnych spektakli filmowych wyśmienicie ukazuje tajemnicę Objawienia Miłosierdzia Bożego

           Faustyna to Helenka z Głogowca. Takie nosiła imię świeckie. Początkowo rodzice, a zwłaszcza tata nie chcieli puścić jej do zakonu. Jednak wizja na potańcówce, kiedy prawie dorosła Helena ujrzała Chrystusa w koronie cierniowej broczącego krwią, przemówiła na tyle dosadnie, że nie zastanawiając się więcej wyruszyła w kierunku Warszawy. W klasztorze, jako s. Maria Faustyna, przeżyła trzynaście lat pełniąc obowiązki kucharki, ogrodniczki i furtianki w wielu domach zgromadzenia. Na zewnątrz nic nie zdradzało jej niezwykle bogatego życia mistycznego. Gorliwie spełniała wszystkie prace, wiernie zachowywała reguły zakonne, była skupiona, milcząca, a przy tym naturalna, pełna życzliwej i bezinteresownej miłości. Jej życie, na pozór bardzo zwyczajne, monotonne i szare, kryło w sobie nadzwyczajną głębię zjednoczenia z Bogiem. Faustyna nim doznała wielu łask i poczucia dobrze wypełnionej misji przeżyła w swoim życiu wiele cierpień: nie usłane różami, lecz bardzo pobożne dzieciństwo w wielodzietnej rodzinie, długie niezrozumienie przez rodziców jej powołania, tułanie się od klasztoru do klasztoru, drwiny z jej objawień również przez niektóre siostry, podejrzenie choroby psychicznej mimo pełnej sprawności umysłowej, ciężka praca fizyczna, gruźlica, na którą umiera w klasztorze w Krakowie.

          Jedną z ostatnich fascynujących sytuacji z życia siostry Faustyny jest jej lewiatacja. Również w królewskim mieście kilka dni przed śmiercią, unoszącą się w ekstazie modlitwy nad łóżkiem zauważył siostrę jej spowiednik bł. Ks. Michał Sopoćko:  "Raz widziałem siostrę Faustynę w ekstazie. Było to 2 września 1938 roku gdy ją odwiedzałem w szpitalu na Prądniku i pożegnałem ją, by odjechać do Wilna. Odszedłszy kilkadziesiąt kroków, przypomniało mi się, że przyniosłem jej kilkadziesiąt egzemplarzy wydanych w Krakowie, a ułożonych przez nią modlitw (nowenna, litania i koronka) o Miłosierdziu Bożym, wróciłem natychmiast by je wręczyć. Gdy otworzyłem drzwi do separatki, w której się znajdowała, ujrzałem ją zatopioną w modlitwie w postawie siedzącej, ale prawie unoszącej się nad łóżkiem. Wzrok jej był utkwiony w jakiś przedmiot niewidzialny, źrenice nieco rozszerzone, nie zwróciła uwagi na moje wejście, a ja nie chciałem jej przeszkadzać i zamierzałem się cofnąć; wkrótce jednak ona przyszła do siebie, spostrzegła mnie i przeprosiła, że nie słyszała mego pukania do drzwi, ani wejścia”.

         Objawienia Faustyny rozpoczęły się 22 lutego 1931 roku ( 90 lat temu ) w Płocku, kiedy Jezus polecił jej namalować obraz przedstawiający Jego postać z podpisem: "Jezu, ufam Tobie". Pierwszy obraz Jezusa Miłosiernego wykonany został w 1934 roku w Wilnie przez Eugeniusza Kazimirowskiego według wskazówek Faustyny; ukazuje on Jezusa w białej szacie z prawą ręką wzniesioną do błogosławieństwa, a lewą dotykającą szaty na piersiach, skąd wychodzą dwa promienie: czerwony - oznaczający krew odkupieńczą Zbawiciela, i blady - oznaczający wodę, symbol usprawiedliwienia dusz; podpis wyraża całkowite zawierzenie miłosierdziu Bożemu. Kolejne polecenie Jezusa dotyczyło ustanowienia liturgicznego święta Miłosierdzia Bożego w pierwszą niedzielę po Wielkanocy; w 1935 roku w Wilnie Jezus przekazał Faustynie treść Koronki do Bożego Miłosierdzia, a w 1937 tzw. Godzinę Miłosierdzia, czyli modlitwę w chwili swego konania - o trzeciej po południu.

           Zawsze fascynowały mnie Filipiny, gdzie od wielu lat cały naród modli się Koronką do Miłosierdzia Bożego. W telewizji, w radiu, przez megafony w środkach komunikacji nadawana jest ta modlitwa. Cały kraj zatrzymuje się na kilkanaście minut, by zatopić się w morzu Miłosierdzia Bożego. Dopiero od kilku lat w Polsce mamy możliwość przeżywania koronki do Bożego Miłosierdzia w tv (w radiu już od dawna). Katolików w naszej ojczyźnie powinno kłuć trochę po sumieniu, czy duma z wybrania Polski i polskiej siostry zakonnej przez Pana Jezusa na wszechogarniające i ostateczne objawienie przekłada się na wyśpiewywanie swym życiem Bożego Miłosierdzia.

          U podstaw duchowości siostry Faustyny leży tajemnica Miłosierdzia Bożego, którą ona rozważała w słowie Bożym i kontemplowała w codzienności swego życia. Poznawanie i kontemplacja tajemnicy objawienia Jezusa Miłosiernego rozwijały w niej postawę dziecięcego zawierzenia wobec Boga i miłosierdzia względem bliźnich. Lata jej zakonnego życia obfitowały w nadzwyczajne łaski: objawienia, wizje, ukryte stygmaty, uczestnictwo w męce Pańskiej, dar bilokacji, czytania w duszach ludzkich, proroctwa czy rzadko spotykany dar mistycznych zrękowin i zaślubin. Żywy kontakt z Bogiem, Matką Najświętszą, aniołami, świętymi, duszami czyśćcowymi — cały świat nadprzyrodzony był dla niej nie mniej realny i rzeczywisty niż ten, który dostrzegała zmysłami. Mimo tak wielkiego obdarowania łaskami nadzwyczajnymi, wiedziała, że nie one stanowią o istocie świętości. W Dzienniczku pisała: Ani łaski, ani objawienia, ani zachwyty, ani żadne dary jej udzielane nie czynią ją doskonałą, ale wewnętrzne zjednoczenie duszy mojej z Bogiem. Te dary są tylko ozdobą duszy, ale nie stanowią treści ani doskonałości. Świętość i doskonałość moja polega na ścisłym zjednoczeniu woli mojej z wolą Bożą (Dz. 1107). Siostrę Marię Faustynę wybrał Pan Jezus na sekretarkę i apostołkę swego miłosierdzia, aby przez nią przekazać światu wielkie orędzie. W Starym Zakonie — powiedział do niej — wysyłałem proroków do ludu swego z gromami. Dziś wysyłam ciebie do całej ludzkości z Moim miłosierdziem. Nie chcę karać zbolałej ludzkości, ale pragnę ją uleczyć, przytulając ją do swego miłosiernego Serca (Dz. 1588).

          Brak wiary związany z brakiem formacji chrześcijańskiej czy rodzinnych podstaw życia duchowego jest pewnie głównym aspektem braku życia Miłosierdziem Bożym. Zapewne cierpienie, które może na człowieka spaść jak grom z jasnego nieba może doprowadzić do rozpaczy, ale może też doprowadzić do Bożego Miłosierdzia. Takie rzucenie się w ramiona Jezusa Miłosiernego, gdy wali nam się świat może okazać się po latach odkryciem na nowo najgłębszego sensu życia i radości nowego życia w blaskach Bożego Miłosierdzia. Wiele cudów nawróceń z grzechów i nałogów oraz uzdrowień duchowych i psychicznych na całym świecie jest na pewno wymowne. Pan Jezus powiedział do św. Siostry Faustyny: „ Powiedz duszom, gdzie mają szukać pociech, to jest w trybunale miłosierdzia; tam są największe cuda, które się nieustannie powtarzają. Aby zyskać ten cud, nie trzeba odprawić dalekiej pielgrzymki ani też składać jakichś zewnętrznych obrzędów, ale wystarczy przystąpić do stóp zastępcy Mojego z wiarą i powiedzieć mu nędzę swoją, a cud miłosierdzia Bożego okaże się w całej pełni. Choćby dusza była jak trup rozkładająca się i choćby po ludzku już nie było wskrzeszenia, i wszystko już stracone – nie tak jest po Bożemu, cud miłosierdzia Bożego wskrzesza tę duszę w całej pełni”.

           W życie chrześcijan żyjących wiarą na co dzień może wedrzeć się rutyna. Niezbyt pobożnie przeżyte próby wiary, pokusy czy różne okoliczności mogą powykrzywiać ścieżkę życia. I ma się wrażenie zmęczenia ciągłym religijnym gadaniem. Czyżby ? Czyżby Miłosierdzie Boże mnie męczyło ? Skąd bierze się ten brak zaufania Bogu ? Zapewne z naszej grzeszności. Papież Franciszek w jednej z homilii przekonująco przypomina, że Pan Jezus nigdy nie męczy się obdarowywaniem nas swym Miłosierdziem. To my się męczymy prosząc Go o nie. On się nigdy nie męczy, by kolejny raz dać nam szansę. Jezus jak na obrazie Adolfa Hyły kroczy ku nam. Jego zranione stopy skierowane są w naszym kierunku. Wyciągniętą dłonią błogosławi nam życząc wszystkiego najlepszego, a promieniami wody i krwi (łaskami i sakramentami) otula nas w swych ramionach, całuje czule w czoło i zaprasza: „ Kocham Cię. Chodź za mną”.

Imię św. Faustyny rozbrzmiało głośnym echem po raz pierwszy w świecie chrześcijańskim, kiedy to w pierwszą niedzielę po Wielkanocy, 18 kwietnia 1993 roku, na placu Świętego Piotra w Rzymie Ojciec Święty Jan Paweł II zaliczył ją do grona błogosławionych. Jej kanonizację Ojciec Święty Jan Paweł II przeprowadził siedem lat później, również w pierwszą niedzielę po Wielkanocy - 30 kwietnia 2000 roku.


Nauczyciel, pedagog specjalny, katecheta, trener UEFA A, przyjaciel osób niepełnosprawnych. Pan Bóg, rodzina i wspólnota, miłość i przyjaźń - są w mym sercu głęboko. Interesuję się wiarą, sportem i piłką nożną, poezją, filmem, podróżami, tańcem, muzyką i wieloma aspektami życia. :-). Bardzo lubię grać w piłkę, tenisa ziemnego, badmintona. Bardzo cieszy mnie jazda na rowerze,  nartach i snurkowanie :-)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo