Na salonowej imprezie Janek Pospieszalski zaśpiewał po niemiecku piosenkę Czerwonych Gitar (z którymi grał niegdyś) - jeśli dobrze pamiętam „Niebo z moich stron”. NRD w czasach PRLu było dla polskich artystów namiastką Zachodu, sposobem na zarobienie paru marek i zakupy w stosunkowo dobrze zaopatrzonych DDRowskich sklepach. Miało więc w swoim repertuarze niemieckie wersje piosenek wiele zespołów i wokalistów.
Nieoczekiwane odśpiewanie niemieckiej wersji Czerwonych Gitar wprawiło mnie jednak w sentymentalny nastrój z zupełnie innego powodu. Pochodzę z małego miasteczka B. Miasteczko to słynne jest (ostatnio) z ekstrawaganckiego posła P. i kontrowersyjnego (dla niektórych) noblisty S. Przeszło ćwierć wieku temu, gdy chodziłem do szkoły podstawowej (dziś byłby to już wiek gimnazjalny) wprowadzono do programu nauczania język niemiecki, jako dodatkowy obok rosyjskiego. Przyjechała do nas młoda, ładna, urocza nauczycielka języka niemieckiego Ch. Wszyscy chłopcy z klasy podkochiwali się oczywiście w Ch. – możnie nie aż tak jak w piosence Kazika, ale jednak - no i język inny. Ch. w swoim wolnym czasie zorganizowała kółko germanistyczne, a nawet kurs tańca.
Na zajęciach kółka germanistycznego puszczała nam… piosenki Czerwonych Gitar po niemiecku, wspominając mimochodem, że to ona właśnie je przetłumaczyła i że zna Seweryna Krajewskiego. Przywiozła nam nawet pocztówki z autografem Krajewskiego (podobno). Potem rozeszły się plotki, że jest żoną Seweryna Krajewskiego, czemu nie zaprzeczała, a wręcz przeciwnie...
Było, minęło. I tylko szkoda, że niemieckiego nigdy nie nauczyłem się na tyle by te piosenki zrozumieć bez pomocy słownika.
Niezośna lekkość wolności słowa rezerwowa: http://www.wolnoscslowa.blogspot.com/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura