W ostatni weekend odbył się w Zielonej Górze Festiwal Piosenki Rosyjskiej, będący reaktywowaną kontynuacją Festiwalu Piosenki Radzieckiej, który, jaką opinię miał u polskich wykonawców i odbiorców, ten wie, kto pamięta.
Dla mnie radziecka i rosyjska stanowią jednak wielką różnicę, znacznie większą od reklamowego „prawie”. A wśród tych, dla których to bliskoznaczne terminy, przeważająca większość przymiotnika radziecki nie kojarzy zbyt pozytywnie.
Dlatego za błąd uważam kontynuowanie tej „świeckiej tradycji” festiwalu piosenki w Zielonej Górze. Nie dlatego, abym miał coś przeciwko stolicy polskiego winiarstwa, zarządzanej od wielu lat przez postkomunistów (widocznie sprawdzają się postleninowskie kadry w terenie), ale z powody tych konotacji nastawiają polskiego odbiorcę z uprzedzeniami. Nie każdy pamięta z festiwalu piosenki radzieckiej koncerty Bułata Okudżawy czy Żanny Biczewskiej lub prześmiewczy show Andrzeja Rosiewicza, a większości kojarzy się ze sztampowym, zadekretowanym podziwem dla wszystkiego co ze Związku Zdradzieckiego pochodziło.
Mądrzej by, moim zdaniem, było urządzić Festiwal Rosyjski, nie tylko piosenki, ale i przeglądu filmów, kuchni, czegoś tam jeszcze w innym miejscu, choćby w Świnoujściu, którego polskie posiadanie zawdzięczamy, co prawda, bardziej Gruzinowi, niż jakiemukolwiek Polakowi czy Rosjaninowi, ale mógł Soso część wyspy Uznam darować PRL-owi, a nie np. Niderlandy, dzięki wysiłkowi i ofierze rosyjskiego żołnierza (w 75% składającego sie na Armię Radziecką w 2ww czyli WWO dla Rosjan [= BOB ]). Jak za bardzo kresowo, to np. Kołobrzeg, jeśli i on kojarzy się z Piosenką Żołnierską, to ja wybrałbym najpopularniejszy ostatnio wśród Rosjan bałtycki kurort w Polsce – Łebę. Stała się ona, nie wiem dlaczego, bardzo popularna wśród bogatych rosyjskich turystów, którzy tłumnie tam przypływają na swych imponujących jachtach, lub przebijają się drogą wojewódzką Lębork-Łeba swymi nie mniej reprezentatywnymi limuzynami. Nierzadko amerykańskiej produkcji, dla kontrastu z obiegową opinią Rosjan o USA. ;)
Przybywało by do Łeby znacznie więcej turystów z RF, gdyby miasto wykazało się w stosunku do nich bardziej freundlich [friendly], więcej rosyjskojęcznych materiałów o zwiedzaniu Łeby i okolic, rozumięjąca po rosyjsku obsługa pensjonatów i gastronomi, nie mówiąc już o punktach informacji turystycznej. No i reklama skierowana do Rosjan, np. w przy drogowych przejściach granicznych. Nie będę dalej podpowiadał włodarzom tego dynamicznego kurortu, na niedobór gości nie mogą przecież narzekać.
Jeszcze dwa uzdrowiskowe miejsca mogły by gościć FPRosyjskiej – Sopot lub Krynica Morska. Bliziutko rosyjskiego Obwodu Kalingradzkiego (którego nazwa nam nie przeszkadza*, w przeciwieństwie do polskiego dyplomatołka – szefa MSZ Zdradka Sikorskiego, niby wroga Związku Zdradzieckiego) i masa innych zalet.
Przechodząc do meritum, czyli powodu tej notki – oburzenia poziomem tegorocznego, jeszcze zielonogórskiego Festiwalu Piosenki Rosyjskiej.
Sam fakt, ze drugą nagrodę zdobył na nim Jacek Łaszczok ps. Stachursky mówi już bardzo wiele. Czołowy chałturnik (i żenada) polskiej estrady wykonał (podobno zaśpiewał, podobno po rosyjsku, choć te dźwięki strunowe mowy Puszkina i Jesienina jak żywo nie przypominały!) piosenkę lotów chodnikowych i świeżości odkopanego mamuta. Za to, według recepty inżyniera Mamonia, przez wszystkich znanej (za wyjątkiem tych co urodzili się 5 lat temu, lub tylko co odzyskali słuch i nie odwiedzali giełd samochodowych i podlaskich gospód w sobotnie wieczory). Wszyscy już wiedzą, co za arcydzieło powtórzył był Łaszczok, aby zdobyć II nagrodę ? Nie, żaden z hitów Ałły Pugaczowej, to by było całkiem jeszcze nie tak kompromitujące. Choć w sumie dla kogo? Łaszczok zgarnął Srebrny Samowar i 30 patyków w nim, na Ładę Kalinę jak znalazł. Ale pewnie zainwestuje, może w akcje Rafinerii Gdańskiej? Czyli żivot udeli mimoradnou smyćku, jeśli Lukoil kupi RG, a rząd Tusku ją uprzednio sprzeda. Jakby śmiał inaczej, nie wyobrażam sobie…
Gośćmi festiwalu piosenki rosyjskiej był Julio Iglesias Jr (czyli syn wielkiego hiszpańskiego amanta, którego jedynym widocznym związkiem z rosyjską kulturą jest rosyjska bratowa – Anna Kurnikowa, z kulturą mająca jednak dosyć odległy kontakt, chyba, że kulturą fizyczną i „pudelkową” [= masową] i Michael Bolton (nie znam i nie chcę znać!).
Z „rosyjskich” „gwiazd” był norweski Białorusin Aleksandr Rybak i pięknie umalowana Alina, wyjątkowo obficie ubrana w szykarną suknie. Wyjątkowo, jako że zwykle w Rosji prezentuje się bardzo zbliżenie do tancerki "rurowej". Oglądać ją można (było), słuchać wyjatkowo też, jako że zaśpiewała (nienajgorzej - imho) walc Ewy Demarczyk „Grande Valse Brillante”,
przypomniany niedawno w filmie „Mała Moskwa”.
Prowadził festiwal tradycyjnie żenująco Tomek Kamel (karmiony według Cezarego K. "kapustą"), co mnie mocno zdumiało, jako że kilka lat temu zamieszany był w aferę wyprowadzania sporych sum pieniędzy z częściowo państwowego banku i TVP rozwiązało z nim wszelkie kontrakty. Dorabiać musiał w jakiś pośmiewiskach na tefałenie, a tu konferansjerka na imprezie finansowanej obficie przez telewizję publiczną! Przedawniło się? Skleroza u kogoś w zarzadzie?
To wszystko żenująco skromnie jak na święto piosenki niezwykle śpiewnego narodu, pełnego muzycznych talentów i dobrze zorganizowanego rynku muzycznego, chociaż podobno zdominowanego przez wszechwładną „carycę” Ałłę (powołuję się na stwierdzenia mego rosyjskiego rozmówcy z tego forum Kostromicza).
Przecież Rosyjska muzyka ma do zaoferowania mnóstwo ciekawych, wartościowych i odpowiadających popularnemu gustowi zespołów i wokalistów. Np. wyróżniona wyznaniem miłości (czy też zachwytu, ach te różnice językowe) przez prezydenta (wtedy) Putina - Zemfira :
Dalej mój jej play-list wyglądał by następująco:
Moja ostatnio ulubiona Diana Arbienina :
Lub coś odpowiadającemu najpopularniejszemu gustowi :
Ewentualnie trochę bardziej wysublimowana propozycja :
Ja już nie wymieniam bardzo w Polsce, ponoć „nienawidzącej wszystkiego co ruskie”, jak chcą niektórzy postsowieccy polonofobi*, popularnych zespołów Leningrad i Lube czy nieistniejących już TATUszek.
2 lata temu na tym festiwalu wystąpili: gwiazdka pop Valeria, zespół
Lube, poprockowy zespół Gorod 321 i Lew Leszczenko. W zeszłym roku Dima Bilan, Fabrika (
http://www.youtube.com/watch?v=hZebUAZ9DQ0 – lepiej bez otłumiacza nie klikać), Valeria, Zweri.
Czyli równia pochyła. Za rok, jeśli odbył by się podobnymi zamysłami, I nagrodę dostanie Michał Wiśniewski za „Nikakich granic”, a za gwiazdę będzie robić syn Dietera Bohlena + wnuk Limahla, chodzący z Rosjanką do przedszkola, więc cosik bliski kulturze rosyjskiej. A z Rosji przyjedzie ktoś śpiewający w nocznom kłubie z Czelabińska lub Swierdłowska. Kultura „bolszaja” budiet!
"Империализм - зло и глупость. Он вредит интересам народа России. (...)
"На Украине произошло народное восстание против коррумпированной и воровской власти. Ядром этого восстания были Киев и западные области страны, но его поддержала (молчаливо) и большая часть юго-востока, иначе бы сейчас Янукович не проводил странных пресс-конференций в Ростове-на-Дону. На эту тему есть политическое заявление партии, которую я возглавляю. У народа есть право на восстание в условиях, когда другие политические методы борьбы исчерпаны. Не буду долго рассусоливать. Два примера о том, что такое "власть Януковича": а) сын Януковича, бывший стоматологом, стремительно превратился в долларового миллиардера. Что может ещё лучше иллюстрировать чудовищную коррупцию? б) Премьер-министр Азаров, из-за которого во многом и начался «Майдан", долго втирал всем про ужасный Запад, иностранное влияние и "гей-ропу", а сам после отставки, быстро свалил жить в Австрию, где у его семьи поместье и банковские счета. Что может лучше иллюстрировать чудовищное лицемерие? Хоть ты из Донецка, хоть ты из Львова - нормальный человек понимает, что такую власть надо менять. Вор Янукович решил, что тех, кто им недоволен, надо бить по голове. А потом решил, что в них надо стрелять. Вот и оказался в Ростове. (...)
"Oczywiście, że są między naszymi krajami i drażliwe tematy ale o nich jest głośno i trwa taki jakby wyścig, kto komu bardziej dokopie. Uważam, że dużo lepsza jest rozmowa na zasadzie - owszem, to i tamto się wydarzyło ale i wydarzyło się też to i to. Po prostu na samych konfliktach pokoju się nie zbuduje, trzeba pokazywać też i to, że możemy razem coś pozytywnego zdziałać, że są sprawy które potrafią nas łączyć, że między nami była nie tylko nienawiść i krzywdy. Mamy momenty w historii które Rosjan i Polaków zbliżają, mamy i takie które dzielą. O tych drugich mówi się dużo, o tych pierwszych prawie nic. Stawia się pomnik najeźdźcom z Armii Czerwonej, a nie honoruje się rosyjskich żołnierzy sojuszniczych, ginących w obronie niepodległej Polski i niepodległej białej Rosji. " PSZCZELARZ http://bezwodkinierazbieriosz.salon24.pl/283223,kaukaskie-termopile-6tej-kompanii-6#comment_4049311 **************************************************** *******************************************************
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura