Notkę tę poświęcam refleksji nad przypadłością pewnego blogera który namiętnie epatuje swoimi intymnymi poroblemami społeczność blogerską nie niepokojony przez administrację pomimo iż widoczne problemy ukazywane są już w trzeciej z kolei notce na ten sam temat.
Otóż jak wiemy istnieje wiele grup interesów na świecie zaniepokojonych intymnością obywateli RP. Czasami ten niepokój przejawia się kompulsywnie.
Jak świat światem wszyscy wiedzą, że Polak coś tam wyssał z mlekiem matki, przeważnie ma niewłaściwy kolor skóry i dlatego niektórzy dziennikarze muszą pastować twarz by uzupeniać te niedobory (aż dziw bierze, że jeszcze nikt nie wpadł na pomysł malowania twarzy np na żółto- ale wszystko przed nami), że ma czelność czegoś się uczyć w szkole innego niż obmacywanie koleżanki i kolegi czym zajęte są szkoły od Berlina po Londyn, że zamiast kupować lateks i realizować normy koncernu xyz na najbliższą pięciolatkę jest na tyle bezczelny że chce uczestniczyć w Mszy Świętej itd.
Polak to po prostu osobnik krnąbrny, niewyedukowany, bywa że urodzi trójkę dzieci a i tak nie zna bogactwa tajników Kamasutry czy innych dzieł popularnonaukowych i badań tak zajmujących poważne media naszego zachodniego sąsiada czy też głównego środkowoeurpejskiego medium opiniotwórczego jakim jest - zwłaszcza w ekonomii cinkciarskiej czyli nauce o zarabianiu na destabilizacji waluty Gazeta Wyborcza.
Poruszonemu do głębi (z angielska - disturbed) blogerowi dedykuję wynalazek - substancję której zabrakło w badaniach Stalina nad kontrolą mas ludzkich i w poważnych dywagacjach ekonomiczno społecznych Karola Marksa.
Oksytocyna. Hormon - nadzieja dla łaknących wciąż tych samych doznań. Niestety ten hormon "miłości" upośledza też funkcje kognitywne. Ale cóż w naturze nic nie ma za darmo :).
Pozdrawiam wszystkich ewentualnych czytelników.
Jest nadzieja!
Komentarze