Wygląda na to, że spada w Polsce produkcja hodowlana trzody chlewnej. Duży przyczynek ma tutaj embargo Rosjii na produkty z Polski, rynek azjatycki także jest coraz bardziej ograniczony. Duże fermy hodowlane tracą swoją rentowność.
Myślę, że sprawdza się moja definicja produkcji jedynie w granicach popytu. Produkcja masowa ma do siebie to, że można korzystnie rozliczyć stałe koszty, wtedy cena jednostkowa produktu jest odpowiednio niska. Jednak warto zastanowić się, co dzieje się z produktem hodowlanym. Zwierzę najpierw przychodzi na świat w gospodarstwie zarodowym. Po pewnym minimalnym okresie zostaje przekazane do tuczu. Po osiągnięciu parametrów ubojowych zwierzę trafia do uboju i tu, albo zostaje zmagazynowane w tuszach, albo trafia do przerobu wędliniarskiego.
W normalnym trybie przemysłowego tuczu zwierząt jest to metoda dobra i tania. Wyspecjalizowane działy - rozmnażania, tuczu, przetwórstwa - pozwalają na masową produkcję - bo wychów małych zwierząt musi być - ale jest kosztowny, tucz - rzecz normalna, ale nie w przypadku utrzymywania własnego stada zarodowego, a przetwórstwo - nie musi martwić się utrzymywaniem hodowli.
Jednak czas pokazał, że masowy chów zwierząt, podzielony na specjalizacje, w przypadku spadku koniunktury prowadzi do upadłości hodowli. Brak zainteresowania na tuczniki powoduje spadek zainteresowania tuczem. W takiej sytuacji można pozostawić część stanowisk w rezerwie. Ostatecznie zawsze można dokupić odpowiednią ilość zwierząt do tuczu.
Najdroższym elementem tego łańcucha jest hodowla zarodowa. Duża hodowla zarodowa posiada duży przyrost zwierząt. Brak zainteresowania zwierzętami do hodowli uderza w producenta tuczników, który nie jest przygotowany do tuczu. Hodowla zarodowa ma do siebie to, że zwierzęta muszą być corocznie dopuszczane, bo inaczej spada jakość młodych zwierząt. Wstrzymanie zainteresowania młodzieżą wymusza brakowanie stada podstawowego.
I tu mamy kolejne zagrożenie w hodowli - kiedy hodowla zarodowa zlikwiduje stado podstawowe. Wtedy na uzyskanie nowych zwierząt do hodowli trzeba poczekać... Czasami do tego czasu hodowla zarodowa zostaje zlikwidowana definitywnie.
A mięso na rynku i tak będzie, ponieważ dopiero wtedy mozna zagospodarować nadwyżki mięsa przechowywanego w tuszach i mrożonego w bardzo niskich temperaturach. Już nie wspomnę o niskiej jakości konsumpcyjnej takich przetworów.
Tradycyjny chów zwierząt rzeźnych polegał na utrzymywaniu stada podstawowego wprost w gospodarstwie. Jedno - do kilku młodych sztuk corocznie - w zależności od gatunku zwierzęcia - było podstawą dalszej hodowli. Jesienią - po zakończeniu cyklu opasania osobniki męskie sprzedawano do rzeźni, osobniki żeńskie brakowano, a co lepsze jakościowo sztuki służyły do zwiększenia stada, jeżeli rolnik miał możliwości zwiększenia hodowli, lub też służyły do wymiany matecznika, gdzie młode zwierzę zastępowało to starsze. Dzięki temu koszt samej hodowli nie był wysoki, a ewentualne wahania rynkowe nie groziły upadłością gospodarstwa, bowiem wahania cen na jakiś wybrany produkt były kompensowane całą gamą produktów - obornik służył jako źródło użyźnienia ziemi, warzywa i uprawy polowe ratują budżet gospodarstwa, rośliny specjalistyczne (tytoń, buraki cukrowe, jęczmień) zdecydowanie podnoszą wartość produkcji w gospodarstwie dzięki współpracy z przemysłem, a mleko czy rośliny sadownicze dają dodatkową wartość...
Wychodzi mi, że nie wolno bazować na rozwijaniu produkcji w jednej tylko dziedzinie. Gospodarstwo rolne to cały system powiązań między uprawą roslin i hodowlą zwierząt, to również współpraca z przemysłem rolno-spożywczym.
Tu dam przykład bardzo wadliwej współpracy tych dziedzin. Piekarze wykonują pieczywo ze złego materiału, może jakościowo dobrego, ale nie przyswajalnego przez człowieka w pełni - powstają zaburzenia pokarmowe. Nadmiar czy niedomiar białek wywołuje schorzenia organizmu wcześniej nieznane. A człowiek kupuje w sklepie pieczywo już z ziarnami pleśni w środku...
Oznacza to, że procedura wypieku chleba jest wadliwa. Kiedyś chleb wypiekano wprost w gospodarstwach, wypiekano go w takiej ilości, jaka była potrzebna przez cały tydzień... i to jest odpowiedzą na pytanie - dlaczego notujemy poważne spadki rentowności w hodowli zwierząt. Źle zarządzamy produkcją w szerokim znaczeniu tego słowa.
http://www.pap.pl/palio/html.run?_Instance=cms_www.pap.pl&_PageID=1&s=infopakiet&dz=gospodarka&idNewsComp=&filename=&idnews=230550&data=&status=biezace&_CheckSum=-310477790
Inne tematy w dziale Rozmaitości