Prezes Zarządu Prezes Zarządu
219
BLOG

Dopiero od drugiego !

Prezes Zarządu Prezes Zarządu Polityka Obserwuj notkę 0

Osiem lat likwidowano polską gospodarkę państwową w zastraszającym tempie. Owszem, zaczęto już na początku 1990 roku, ale gdyby tak starannie przyjrzeć się, to niszczono i gospodarkę polską, i państwo polskie i cały naród polski - wystarczy wskazać sowieckie pretensje z roku 1920, roszczenia niemieckie o korytarz i wkroczenie wojsk niemieckich w dniu 1 września 1939 roku oraz sowieckich - w dniu 17 września 1939 roku. Taka to jest prawda.

Po 1 września 1939 pod okupacją niemiecką znalazł się ogromny obszar wolnego państwa. Okupant przejął w zarząd wszystko, co znalazło się w zasięgu jego administracji. A ludzi traktowano różnie. Najczęściej wywożono na roboty w głąb Rzeszy, a niepokornych do obozów pracy przymusowej. Niektóre narodowości traktowano od razu jako materiał do ograbienia i eutanazji.

Nie inaczej było w strefie zajętej przez armię sowiecką. Tu już od stycznia 1940 roku zadziałały organa bezpieczeństwa i wyselekcjonowano niemałą grupę całych rodzin do przesiedlenia w głąb Związku Radzieckiego. Rodziny przeznaczone do ewakuacji skazane były praktycznie na śmierć i zatracenie. Transporty jawne - z lutego i kwietnia 1940 roku, transport utajniony ze stycznia 1940 roku dotyczył głównie leśników, i ten ostatni z wiosny 1941 roku, kiedy to niemieckie samoloty ostrzelały transport, a ludzie skorzystali z chwili postoju i upuścili wagony. Przezornie do swych domów już nie wracali...

Minęło pięć lat okupacji, po których można było policzyć zmarłych, zabitych oraz zaginionych. Lata 1946-1956 także nie były "spokojne". Zostały po nich "łączki" ze szczątkami możliwymi do identyfikacji po ponad pół wieku utajnienia zbrodni na polskim narodzie...

I kiedy po raz kolejny w sierpniu 1980 roku polskie społeczeństwo podniosło głowę, i tym razem okazało się, że jest prowadzone przez podstawione osoby...

Moja ocena jest prosta. To same służby sprowokowały ten protest z obawy o utratę miejsc zatrudnienia. Nikt już nie protestował, nikt o nic nie upominał się i prewencja cenzury nie była już potrzebna. Rozwój technik wywiadowczych nie wymagał wysyłania TW i czuwania. Podłożone mikrofony zdalnie rejestrowały wszystko podobnie, jak teraz rejestrują nas kamery skierowane na dziecięce place zabaw, osoby w dużych placówkach handlowych czy nawet kamery w wagonach tramwajów, autobusó i pociągów... Zdalna inwigilacja przerosła wyobraźnie a automaty zdalnie rozpoznają i identyfikują osoby ujęte zasięgiem kamery. Wystarczy tylko wrzucić w komputer parametry osoby poszukiwanej i w kilka minut wiadomo o niej prawie wszystko...

Wiadomo też, że nikomu nie przelewa się, że wiele osób opuściło swój kraj, by szukać lepszego zycia na obczyźnie. Tyle dorobiliśmy się. I będzie gorzej, jeżeli nie zmienimy w tej sprawie nic.

Jednym ze sposobów przejęcia terenu innego państwa jest wywołanie migracji w taki sposób, aby cała społeczność wyemigrowała z ojczyzny. Wtedy rozprawienie się z tymi "najtrwardszymi" nie będzie trudne. Wystarczy, by pożyli jeszcze kilka lat bez opieki zdrowotnej, aby długo czekali na wizytę do lekarza, nawet podstawowej opieki i żeby jedli byle co, a szybko staną się niezdolni do walki o przyszłość swych dzieci... Ich ziemię przejmą inni, którzy ją skolonizują w sposób racjonalny i zorganizowany. Dlatego nie można dopuścić w żaden sposób do jakichkolwiek prób odbudowy państwa, które już prawie jest na granicy ekonomiczego załamania się i fizycznego upadku jego obywateli na zdrowiu.

Niestety, czasami nawet najlepiej zorganizowana akcja przejęcia nowych terenów może nagle załamać się. Kiedyś w Wietnamie nie udało się wejść na teren państwa i zrobić tam porządku, teraz w Afganistanie trwa coś podobnego. Wydawało się, że i kraje arabskie pójdą tak jak trzeba - a tu masz babo placek... Pieszo przeleźli z kontynentu na kontynent. Wydawało się, że chociaż z Polską nie będzie problemu - a tutaj wyrósł taki rząd, że trudno go podejść. I ta ustawa 500+, która dziwnie wszystkich zjednoczyła.

Jest nadzieja na powrót do normalności, bo nie starczy pieniędzy na wszystkie dzieci... I tu warto zapytać - dlaczego nie na pierwsze, dopiero tylko od drugiego...

Mój punkt widzenia jest prosty. Gdyby tak dawać dodatkowe pieniądze już na pierwsze dziecko, to niewiele tego będzie patrząc przez pryzmat inwestycji. Reprodukcja prosta zaczyna się dopiero od trzeciego dziecka w rodzinie. Liczenie jest proste - jedno dziecko powoduje zwijanie się narodu, z biegiem lat jego liczebność po prostu maleje.

Przy dwójce dzieci odtwarza się liczebność - jedno za mamę, jedno za tatę, wychodzi, że liczebność nie będzie zmniejszać się, ale i nie wzrośnie. Dlatego nowy zarząd państwem postawił na rodzinę - bo im ona większa - tym większe ma potrzeby, duża rodzina jest dużym konsumentem dóbr wytworzonych - więc jest szansa na zwiększenie popytu - za którym podąży podaż. Jest to absolutna odwrotność koncepcji "wygaszania" nadmiernej produkcji. To już przerabialiśmy. Wystarczyło zlikwidować produkcję we własnym kraju, a od razu wygasł obrót, skończyło się zapotrzebowanie na nowe i nowe... Znikomy pobyt nie wchłonął powstającego nadmiaru proodukcji, producenci pozostali z nieodtworzonym kapitałem, i aby uchronić się przed dekapitalizacją majątku, zlikwidowali upadające zakłady produkcyjne... taki jest skutek balcerowiczowskiej walki z hiperinlacją pod dyktando spekulantów finansowych. Taka jest prawda o ćwierćwieczu przejmowania dorobku kilku pokoleń polskiego społeczeństwa przez... i tu jest problem, przez kogo. Właściwie przez samych swoich w roli kompradorów ponadnarodowej finasjery. Jest to po prostu wojna o pieniądz... i o nic więcej.

Dlaczego zatem dać rodzinom te 500 na drugie i następne dziecko ?

Proszę przeliczyć - dzisiaj wynagrodzenie dla wielu osób to kwota tak między dwa a trzy tysiące. Jeżeli jedno z małżonków zajmie się dziećmi - to połowa wynagrodzenia przepada. Ale gdyby do pensji jednego z małżonków dodać ten tysiąc (przy dwójce dzieci) więcej - to już nie jest to kwota do pogardzenia. A jeżeli społeczeństwo zacznie liczyć na dodatek na dziecko - to nie trzeba będzie okien życia czy domów dziecka. Każda rodzina będzie walczyć o swoją liczebność... i wcale nie jest to takie głupie rozumowanie. Dorastające dzieci stymulują konsumpcję... tym samym i obrót... więc nie ograniczajmy liczebności rodzin ciasnymi mieszkaniami i pracą sezonową za granicą. Nie tędy droga.

 

http://biznes.interia.pl/gieldy/news/akcje-linkedin-corp-potanialy-dzisiaj-o-43-procent,2274475,1844

 

 

 

 

 

nauczyciel zawodu i praktyk

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka