19 proc. - o tyle w ciągu dziewięciu miesięcy tego roku zwiększyły się dostawy LNG dla PGNiG w porównaniu do analogicznego okresu 2019 roku.
Mimo pandemii koronawirusa i wywołanego nią kryzysu gospodarczego, na polskim rynku gazu sporo się dzieje. W kwartalnym raporcie PGNiG można sprawdzić, jak wyglądają dostawy skroplonego gazu do Polski. Z danych spółki wynika, że w momencie publikacji raportu 19 listopada liczba dostaw LNG w trzech pierwszych kwartałach 2020 r. wyniosła 28 wobec 22 w analogicznym okresie ubiegłego roku. To 2,95 mld m sześc. błękitnego paliwa wobec 2,48 mld m sześc. w tym samym okresie w 2019 r. Setna dostawa LNG do gazoportu w Świnoujściu dotarła już w lipcu tego roku. A tempo kolejnych wcale nie spada. Według ekspertów temat dostaw LNG do Polski wśród spraw gospodarczych był jednym z ważniejszych w kadencji prezydenta USA Donalda Trumpa.
Jak podaje PAP według danych GUS w 2019 r. Stany Zjednoczone były ósmym partnerem gospodarczym Polski pod względem importu (trzecim po Chinach i Rosji wśród krajów pozaeuropejskich). A to właśnie USA są jednym z czołowych dostawców LNG do Polski. Ważnym krajem na liście dostawców skroplonego gazu do naszego kraju jest również Katar – to właśnie z tego kraju pochodzi najnowsza dostawa, której odbiór w miał miejsce w miniony weekend. To 111. ładunek LNG odebrany od początku działania terminalu w Świnoujściu, a 33. w tym roku.
Ale same dostawy paliwa to przecież nie wszystko. Trzeba je przecież czymś wozić. Obecnie dostawy dla PGNiG realizowane są w formule handlowej DES (delivery-ex-ship), co w skrócie oznacza, że to dostawca odpowiada za organizację transportu. Część kontraktów na LNG z producentami amerykańskimi zawarta została w formule FOB (free-on-board), kiedy to nabywca – w tym wypadku PGNiG – odpowiada za cargo od momentu załadunku w terminalu skraplającym do rozładunku w terminalu regazyfikującym. Taki rodzaj kontraktu daje kupującemu możliwość dalszej odsprzedaży ładunku na rynku globalnym, niekoniecznie musi on zostać skierowany do Polski. Dotyczy to umów, których realizację PGNiG rozpocznie się na przełomie 2022 i 2023 roku. W tym wypadku konieczne jest dysponowanie mocami transportowymi. Dlatego ważnym wydarzeniem dla grupy PGNiG było niedawne rozstrzygnięcie przetargu na gazowce.
Stało się to na początku listopada, gdy gazowy koncern poinformował, że po analizie kilkunastu złożonych w postępowaniu ofert zdecydował, iż wyczarteruje gazowce od firmy Knutsen OAS Shipping. Jednostki będą dwie (ich zbiorniki mają pojemność 174 tys. m sześc. każda) i wejdą do użytku w 2023 roku. Posłużą do obrotu skroplonym gazem ziemnym zakontraktowanym w Stanach Zjednoczonych. Termin ich oddania do użytku zbiegnie się z rozpoczęciem działania terminalu Calcasieu Pass, pierwszej z dwóch instalacji eksportujących skroplony gaz ziemny budowanych przez Venture Global LNG. Z tą firmą właśnie PGNiG ma podpisany jeden z wieloletnich kontraktów.
Wolumen kontraktów PGNiG na amerykańskie LNG wynosi ok. 9,3 mld m sześc. rocznie po regazyfikacji. Około 7 mld m sześc. pochodzić będzie z kontraktów zawartych w formule handlowej FOB, według której to PGNiG odpowiedzialne jest za załadunek LNG u dostawcy, transport i rozładunek w porcie docelowym. To już naprawdę znaczące ilości biorąc pod uwagę, że krajowe wydobycie błękitnego paliwa wynosi około 4 mld m. sześc.
W trzecim kwartale udział LNG w imporcie paliwa gazowego do Polski wyniósł już 26 proc. Wzrost dostaw gazu skroplonego pozwala Polsce uniezależniać się od jego dostaw z kierunków wschodnich. Zwiększanie importu LNG idące w parze z budową gazociągu Baltic Pipe z Norwegii do Polski przez Danię (ma być gotowy za dwa lata) ma uniezależnić Polskę od dostaw z Rosji.
KB
