Beit to druga płyta spośród dziesięciu płyt studyjnych, wydanych przez Masadę. Pierwszą była Alef, której recenzja pojawi się w swoim czasie :) John Zorn i współmuzycy dają pokaz solidnego jazzu okraszonego dźwiękami i motywami żydowskimi. Rzecz ciekawa muzycznie. Dla fanów jazzu jazda obowiązkowa.

Zaczyna się od transowej perkusji - na tle której sama perkusja zaczyna przenosić się do czasów lat świetności miszczów jazzowych - to nie brzmi jak żydowski jazz z Alef a może brzmi!?! Dodatkowo mamy tu polot, samolot i odlot i to z zaledwie 4 instrumentów. To był Piram.
Hadasha jest spokojna, powoli faluje jak morze widziane znad molo. 10 minut spokoju i kołysania.
Lachish, krótki, wwiercający się utwór i pojedyncza ekspresyjna perkusja. Jakoś tak bym zamknął to w formule - to co zwykle u Zorna.
Rachab - żydowska nostalgia, jakby ją ktoś połaskotał momentami.
Peliyot - z łaskotania idziemy zmienić ławkę, bo coraz mniej zjawiskowych osób chodzi tędy i znajdujemy po drodze, w zaułku, grupę cyrkowców.
Achshaph - i przenosimy się na jedną z ruchliwszych uliczek, wsiadamy na skuterek i jedziemy, czasem klaksonimy, czasem coś rzucimy pod nosem ale jest dobrze, ba! zdecydowanie dobrze.
Sansanah - znajdujemy podczas jazdy ciekawe muzemu, parkujemy, wchodzimy do środka a to okazuje się przydymiona knajpa z małymi stolikami i wielkimi obrusami i małymi lampkami, ledwo oświecającymi twarze i sylwetki. Wodzą za nami wszystkie oczy.
Ravayah- typowy utwór z zacinającym się vinylem w tle, który łapie pyłki kurzu, które spadając jak meteoryty roztrzaskują się na tafli melodii, dźwięku i synkop - yeah!
Sahar- jak wyścig peletonu zaczynamy spostrzegać, że w knajpce obok niezłych vinyli są też różnego rodzaju dziania się. Dzieje się tu, to tam i nie możemy aparatem fotograficznym domowej produkcji ogarnąć wszystkiego...
Tirzah- uff, możemy z ulgą odetchnąć, doczekać do zamknięcia lokalu, skuter jeszcze jest na dworzu/polu/zewnątrz. Nostalgiczno-pijani niemuzeum-knajpianym zaczynamy śnić. Piękne partie trąbki i saksu unoszą nas ponad dym cygarowo-papierosowy.
Shilhim - budzą nas dźwięki syren, uciekamy z niemuzeum-knajpianego, szybko na skuter, przed siebie, do przodu i jak najdalej stąd po jeszcze nie pustych ulicach. Ale będziemy tu wracać! Płyta bardzo dobra.
Sancte Michael Archangele, defende nos in proelio. Contra nequitiam et insidias diaboli esto praesidium. Imperet illi Deus, supplices deprecamur: tuque, Princeps militiae coelestis, Satanam aliosque spiritus malignos, qui ad perditionem animarum pervagantur in mundo, divina virtute, in infernum detrude. Amen.
Michał Archanioł by Rębajło Kulturowy --> http://lach.salon24.pl/52463,index.html
Relacja z wręczenia Boanergesów
Bogurodzica
Moja emalia
na czas? na miejsce? na pewno! na serio!
"... religia zdobyta staje się religią niepotrzebną" - D.Karłowicz
"... a może ja chcę by moje życie miało ciężar" - B. Wildstein, Trzech kumpli
"W świetle dnia wszystko jest widoczne. Zło, choć krzykliwe, w gruncie rzeczy jest słabe, dlatego ukrywa się w ciemnościach..."
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura