Borzęcka Marta Borzęcka Marta
708
BLOG

Białorusini rugują polskość z Kościoła

Borzęcka Marta Borzęcka Marta Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Polacy na Białorusi są świadkami białorutenizacji, czyli zawłaszczania elementów kultury polskiej i przedstawiania ich jako białoruskich. Niestety, również najważniejsza ostoja polskości w tym kraju, czyli Kościół katolicki, podlega białorutenizacji. 

Przez wieki Kościół katolicki był nierozerwalnie związany z Polską. Szczególnie w latach zaborów i komunizmu stał na straży polskiej świadomości narodowej. Dla Polaków z Kresów, którzy na mocy haniebnych postanowień konferencji jałtańskiej znaleźli się poza granicami Ojczyzny, często to właśnie Kościół był jedyną ostoją polskością.

Fakt, że Kościół katolicki na Białorusi istnieje i przetrwał pomimo ogromnych trudności w czasach ZSRR, jest zasługą polskich duchownych i wiernych. To oni uparcie trwali przy wierze, widząc w niej jedyne oparcie w trudach życia w komunistycznym imperium. Władze Białorusi, już po uzyskaniu przez ten kraj niepodległości w 1991 r., bynajmniej nie zmieniły antypolskiego kursu z czasów sowieckich. Zmieniły się jedynie sposoby działania. Postawiono sobie za cel zniszczenie Kościoła kojarzonego z polskością. Cała perfidia tego planu polega na tym, aby z Kościoła polskiego zrobić białoruski.

W 1991 r. została założona organizacja społeczno - polityczna o nazwie Białoruskie Zjednoczenie Chrześcijańsko - Demokratyczne , której głównym celem było, jak napisano w statucie "moralne, duchowe, polityczne i ekonomiczne odrodzenie Białorusi". Organizacja ta od początku istnienia wyrażała zdecydowany sprzeciw wobec używania języka polskiego w liturgii kościelnej i postulowała zmianę na język białoruski. Takie żądania zostały skrytykowane przez Polaków mieszkających na Białorusi oraz przez większość duchowieństwa. Białoruskiemu Zjednoczeniu Chrześcijańsko - Narodowemu zarzucano, że usiłuje wynarodowić Polaków przez pozbawienie ich tak ważnego elementu świadomości narodowej, jakim są msze odprawiane w ojczystym języku. Wybitny znawca Kościoła na Wschodzie ksiądz Roman Dzwonkowski jest zdania, że bialoruscy działacze narodowi po raz kolejny forsują tezę, że rzekomo na Białorusi nie ma Polaków, a żyją w tym kraju jedynie skatolicyzowani przez Polaków Białorusini, którym trzeba pokazać, że jedyną właściwą postawą jest białoruskość. Według Dzwonkowskiego, ta szeroko zakrojona akcja ma swój jasno określony cel - "białorutenizacja tak licznej i najbardziej kulturowo i społecznie aktywnej części społeczeństwa byłaby (...) rzeczą wielkiej wagi". Pisząc wprost, chodzi o to, aby Polacy przestali się uważać za Polaków, a zaczęli za Białorusinów. Do tego prowadzi choćby redukcja liczby polskich duchownych sprawujących posługę w tym kraju, choć nadal jest to liczna grupa - obecnie w 619 parafiach pracuje 407 księży. 168 z nich to cudzoziemcy, z których aż 161 pochodzi z Polski. 

Istnieje polska kultura religijna i silne przywiązanie do Kościoła katolickiego obrządku łacińskiego, szczególnie wśród Polaków mieszkających na Kresach. Według oficjalnych danych, katolików na Białorusi jest ok. 1 400 000, co stanowi 14,5% ogółu społeczeństwa. Jednak ta liczba wydaje się zaniżona i w rzeczywistości może wynosić około 2 milionów. Reżim Łukaszenki wie, że tak liczna społeczność nie powinna w jego państwie identyfikować się w jakikolwiek sposób z Polską. Tym, co jeszcze jeszcze bardziej przeraża władze, jest fakt, że katolicy nie mieszkają tylko na Grodzieńszczyźnie; ich duża liczba jest w Mińsku i w jego okolicach. Plscy duchowni relacjonują, że wiele osób dowiadując się o swoich polskich korzeniach, przechodzi na katolicyzm. A Kościół to najczęściej jedyne miejsce, gdzie mogą swobodnie używać języka polskiego. 

Jednak w ostatnich latach coraz więcej mszy jest odprawianych w języku białoruskim. Związek Polaków na Białorusi postawił sprawę jasno: "Mają oni [Polacy - przyp. red.] prawo modlić się do Boga w ojczystym języku". Na tym tle bardzo szokujące i zarazem bardzo na rękę białoruskim władzom mogą wydawać się słowa arcybiskupa metropolity mińsko - mohylewskiego Tadeusza Kondrusiewicza: "Praktyki religijne na Białorusi powinny być prowadzone w języku białoruskim".Arcybiskup miał zapewne na myśli otwarcie Kościoła na ludzi nieuważających się za Polaków. Jednak czy te słowa powinny mieć zastosowanie w przypadku parafii na Grodzieńszczyźnie, gdzie niemal wszyscy katolicy są Polakami? Chyba najlepszą odpowiedzią są słowa z listu administratora diecezji łucko - żytomierskiej, biskupa Karola A. Niedziałkowskiego do ministra wojny Rosji z 1901 r.: "Język, w którym się ludzie modlą i słuchają kapłana, zależy nie od miejsca, lecz od narodowości wiernych". Na Kresach, jeszcze przed II wojną światową można było usłyszeć powiedzenie, że przynależy się do tego narodu, w którego języku się modli.

Białorutenizacja zdaje się postępować w coraz szybszym tempie. Czy na jej skutek ludzie określający się dziś jako Polacy zaczną deklarować narodowość białoruską? Gdzie będą mogli usłyszeć ojczysty język? W obliczu tych pytań, do rangi symbolu urasta fakt, że Polska uruchomiła przed laty telewizję Biełsat po... białorusku. Jak zwykle polski rząd w haniebny sposób lekceważy rodaków ze Wschodu. Pytanie - jak długo Polacy mieszkający na Białorusi pozostaną naszymi rodakami?

 

Źródło: Roman Dzwonkowski, "Sytuacja releigijna Polaków na Białorusi", 2005

Pierwodruk ukazał się w tygodniku "Polska Niepodległa" nr 14 (84)/2015.

Zawsze po prawej stronie

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo