Zamordowano dwóch ludzi. Z premedytacją, zamachowiec, przygotowywał się do ataku na Jarosława Kaczyńskiego od miesięcy, jak donosi rzepa. Nie zastawszy go w biurze poselskim PiS w Łodzi, do której przybył 4 dni wcześniej, prawdopodobnie z Częstochowy, zamordował 4 strzałami jednego i poderżnął gardło drugiemu pracownikowi biura. Morderca nie krył swych zamiarów, otwarcie przyznał, że chciał zabić Jarosława Kaczyńskiego. Tło mordu jest oczywiste, sam zamachowiec określił się jako przeciwnik PiS.
Brak słów, żeby wyrazić smutek i żal z powodu śmierci dwóch ofiar, których jedyną winą było posiadanie poglądów politycznych innych niż podobało się mordercy. Komentatorzy medialni powątpiewają w zdrowie psychiczne sprawcy, faktycznie, nikt normalny nie popełnia takiej zbrodni, jednak zbyt precyzyjny był swoim działaniu by wszystko zrzucić na impuls chorego umysłu. Jednak ten szaleniec przygotował się zbyt starannie, kupił broń wcześniej (co nie jest zwykłą rzeczą) i nie przypadkowo wybrał miejsce ataku. Jednak do działania nie pchnął go impuls chwili, lecz długo i starannie budowana nienawiść.
Od pięciu lat jesteśmy świadkami hodowania takiej właśnie nienawiści, osoba tragicznie zmarłego Prezydenta, prof. Lecha Kaczyńskiego, brata niedoszłej ofiary dzisiejszego zamachu, jest najlepszym tutaj przykładem. Można powiedzieć, że mało brakowała aby ziściły się dzisiaj słowa wykrzykiwane przez zwolenników PO w dniu 9.09.2010 r. pod pałacem na Krakowskim Przedmieściu: „jeszcze jeden”. O mały włos dorżnięto by przywódcę, liczącej 8 ml moherów, watahy. Snajper tym razem nie spudłował i ręka mu nie drgnęła żeby wypatroszyć.
Ten człowiek, choć działał sam, nie był sam. Gdy strzelał i podrzynał stała za nim cała zgraja polityków, autorytetów i dziennikarzy, „elita tego kraju” i prowadziła rękę szaleńca.
Jarosław Marek Rymkiewicz powiedział w swoim ostatnim wywiadzie dla SE, „do wolność Polski droga zawsze prowadziła przez ofiary”, miałem nadzieję, że 96 wystarczy, jak widać było to jednak za mało. Nie wierzę, że te dwie dzisiejsze są ostatnie, ludzie którzy po Tragedii Smoleńskiej nie cofnęli się na krok, mają dziś ręce unurzane we krwi i wytoczą tej krwi jeszcze więcej, by utopić w niej swoje nieczyste sumienie.
Krew ta spadnie na głowy tych, co na to pozwalają.
PS
Sprostowanie: ugodzony nożem przeżył, dzięki Bogu!
Inne tematy w dziale Polityka