Przesunięcie wieku emerytalnego do 67 roku jest niczym innym jak próbą ograbienia Polaków. Trzeba zaznaczyć, że próbą kolejną, po zaciągniętych na nasz rachunek długach, podwyżce VAT, akcyzy na paliwa, składki rentowej itd. itp. podejmowaną, przez ten rząd, w interesie grup żyjących z dojenia państwa.
W sytuacji, gdy miliony osób pozostaje bez pracy, z powodu obłożenia wszelkiej aktywności horrendalnie wysokimi kosztami, powiedzmy, administracyjnymi, w sytuacji gdy rząd robi wszystko by zniechęcić młodych polaków do pozostania kraju i posiadania potomstwa, pomysł ten (przymusu pracy do 67 roku) wydaje się szczególnie absurdalny, jednak nie przeszkadza to w żaden sposób by w wirtualnej rzeczywistości mediów III RP rozpatrywany był jako poważny.
Emanacja polityczna elity, która nie potrafi poradzić sobie z podstawowymi zadaniami, jak zapewnienie bezpieczeństwa, wewnętrznego i zewnętrznego, obywateli i państwa polskiego, dla której niemożliwym jest nawet wybudowanie (przez ponad 20 lat!) sprawnie działającej, bezpiecznej, sieci komunikacyjnej, staje oto przed nami i, w osobie Donalda Tuska, próbując wmówić nam, że zabezpieczy nasze emerytury, o ile będziemy pracować do 67 roku życia!
Równie dobrze mógł by Tusk obiecać lot na Marsa w 2020 roku i nie wątpię, powieka by mu przy tym nie drgnęła.
Oczywiście, bardzo interesującą jest kwestia: dlaczego tę bombę emerytalną, od lat tykającą wg. samego Tuska, detonowano akurat teraz? Jednak nie liczmy na to żeby ekipa, która ukrywa przed swoimi (!) wyborcami rzeczy tak zasadnicze, jak wydłużenie im okresu płacenia przymusowych składek, co skutkuje wyjęciem z kieszeni od kilkudziesięciu do kilkuset tyś. złotych, zechciała potraktować ich teraz jak partnerów, informując o rzeczywistych mechanizmach podejmowania decyzji. Dlatego też wszelkie próby dyskusji na ten temat, z ekipą Tuska lub jakąkolwiek inną emanacją establishmentu, nie mają najmniejszego sensu. Nie mamy pojęcia jaki jest stan państwa, jego kasy, mechanizmy decyzyjne ani czyje interesy grają rolę pierwszoplanową. Jedno czego możemy być na dzień dzisiejszy pewni, to fakt, iż za pomysły tego czy innego kombinatora zapłacimy my, Polacy.
I, proszę Państwa, tak będzie, do póki nie staniemy się partnerem, z którym liczyć się muszą ludzie sprawujący władzę.
PS
Dla zniechęconych i innych „realistów” oraz tych, których brzydzi polityka i politycy, podobno wszyscy tacy sami, mam zagadkę. Kto jest dla nas, społeczeństwa, lepszym, bardziej uległym, i wygodniejszym partnerem: partia zblatowana z mediami i establishmentem czy taka, której te siły patrzą na ręce?
Inne tematy w dziale Polityka