Po porażce Cimoszewicza sytuacja premiera się komplikuje. Cimoszewicz nawet kiedy siedział w swojej gawrze był potencjalnie znaczącym graczem. Wisiał na ścianie jak przysłowiowa strzelba, która w którymś z kolejnych aktów musi wypalić. Tusk po mistrzowsku tą strzelbę, wysyłajac ją na europejskie salony, rozbroił. Niestety strzelba na salonie się nie przyjęła i wraca.
W wyniku romansu z centroprawicową PO Cimoszewicz stracil wiele ze swego uroku dla swoich lewicowych wyborców ale...W dzisiejszych cynicznych czasach w których "każdy może z każdym" co wiadać jak na dłoni w "telewizyjnych" aliansach siła razenia owego foux pas znacząco słabnie a to co się robiło wczoraj od czasów "koalicji odnowy molarnej" nie jest specjalnie istotne. Liczy się tu i teraz.
A tu i teraz Cimoszewicz po ostatecznej odmowie Kwaśniewskiej jawi się jako mityczny Noe mogący uratować eseldowskie popłuczyny z potopu prawicowej dominacji. Czy uratuje? Kto wie:) Choc osobiście nie sądzę. Cimoszewiczowi już się nie chce. Mógł się ejscze szarpnąć na europejską synekurę ale taplać się w krajowej polityce? Nawet go rozumiem. Z tym, ze gwarancji takiej nie ma i moim zdaniem Tusk będzie go musial teraz jakoś zagospodarować. I tu już nie ma dobrych rozwiązań, bo jeśli zrobi to zbyt spektakularnie znów narazi się na zarzut bezbarwości i nieokresloności ideowej a jesli tego nie zrobi Cimoszewicz może zdecydować się na bycie głową bezgłowego SLD lub którejś z renegackich grup pozostających poza parlamentem i usiłujacych nieporadnie wywrócić skostniały system. Czy Tusk powinien sie tego bać? Chyba nie, wielka krzywda mu sie nie stanie ale krwi Cimoszewicz jest w stanie mu napsuć a i kilka punktów urwać, których akurat mozę w zbliżającej się batalii zabraknąć.
Inne tematy w dziale Polityka