Tak jak pisałem wczoraj rozumiem emocje, które nami wszytskimi dziś targają. Również te irracjonalne. Śmierć, żałoba, zawsze są nimi naznaczone. Dlatego czasem żywi rzucają się za trumnami bliskich do grobów. Tak bywa. I to jest zrozumiałe. Mimo to, o ile to możliwe, powinniśmy powstrzymać się w obliczu tej przytłaczającej tragedii, od awantur i machania rękoma. Inaczej będziemy mniej przypominali tych rzucających się do grobu a bardziej tych, którzy wypiwszy za dużo na stypie zaczynają śpiewać niewłaściwe piosenki i pzrewracać stoły wraz z żałobnikami.
Ktoś rzucił hasło: Kaczyński na Wawel. Można oczywiście dokonywać drobiazgowej egzegezy na ile prezydenci Polski są równi polskim królom oraz ilu punktów na mężostanowskiej skali wielkosci potrzebuje Lech Kaczyński by na Wawel zasługiwać. Tylko po co?
Dla tych, którzy politykę Lecha Kaczyńskiego popierali jego pośmiertna obecność na Wawelu jest czymś naturalnym.
Ci, którzy, tak jak ja, z Lechem Kaczyńskim mieli kłopot powinni uznać przytłaczajacą symbolikę sytuacji. Lech Kaczyński zginął na posterunku wioząc do Rosji słowa doceniające jej wysiłek w sprawie odkłamywania jej i naszej wspólnej historii a ginąc jescze raz oddał przysługę Ojczyźnie wracając światu pamięć o smierci polskich oficerów w Katyniu.
Reszta niech spojrzy na to pragmatycznie. Mamy do czynienia z smutnym i tragicznym ale jednak ogólnoświatowym świętem pamięci o polskiej tragicznej historii. Na pogrzeb naszego prezydenta przyjadą najznamienitsi światowi przywódcy. Dziś świat po raz kolejny zwraca na nas zszokowane naszym niezrozumiale symbolicznym losem oczy. Wykorzystajmy to. Niech się ten pogrzeb odbędzie na naszym najlepszym cmentarzu. A Lech Kaczyński niech ma jeszcze jedną i ostatnią szansę podniesienia rangi Ojczyzny w świecie.

Inne tematy w dziale Polityka