Cezary Krysztopa Cezary Krysztopa
112
BLOG

Imperatyw agresji (nowy rysunek)

Cezary Krysztopa Cezary Krysztopa Polityka Obserwuj notkę 32

   Właściwie odnośnie dzisiejszego rysunku to poprzednim wpisem w jakimś sensie dokonałem samoinspiracji. Istnieją rośliny które w sytuacji, w której brak w okolicy osobników ich gatunku potrafią dokonać samozapylenia, nie jest to wprawdzie rozwiązanie idealne ale się zdarza;).

   W poprzednim wpisie postawiłem tezę wg. której PO znajduje się w tej chwili w defensywie ponieważ jeszcze nie zrozumiała, ze metoda walki politycznej oparta na mołojeckich zajazdach  przestała działać. Niestety, duch Palikota (choć wydaje mi się, że Tusk ma z tym niewiele wspólnego, Palikot jest dziś jenerałem Komorowskiego) nadal stanowi o twarzy PO.

   Nie znaczy to oczywiście, że PO ma na agresję monopol. To nie środowiska zwykle popierające PO jako pierwsze zakłóciły żałobę po smoleńskiej katastrofie okazując niektórym z żałobników pogardę. Dziś jednak najlepszym komentarzem sytuacji staje się list do redakcji zamieszczony w Rzeczpospolitej przez Pawła Lisickiego.

"...„Szanowny panie redaktorze,

Od kilku dni zgłaszają się na mój oddział pacjenci, którzy skarżą się, że nie mogą znieść narastającego napięcia. Myślę, że wyprowadziła ich z równowagi najpierw żałoba narodowa, a teraz jej skutki. Próby zwykłej rozmowy spełzają na niczym. By nie być gołosłownym, załączam jeden zapis:

»Panie doktorze, jeszcze niedawno dni mijały mi w spokoju i zadowoleniu. Z nadzieją spoglądałem w przyszłość, wiedząc, że nie grozi powrót zamordystycznych pisowskich rządów. Że nikt nie będzie mnie obrażał, porównując do ZOMO albo szatanów. Że Polska wydostanie się z rąk rydzyków i im podobnych. Że nikt nie zapuka do mnie do mieszkania o szóstej rano i nie wyprowadzi skutego w kajdankach.

Teraz, panie doktorze, po katastrofie smoleńskiej, mój świat się zawalił. Z przerażeniem widzę, co stało się z moimi znajomymi, z którymi jeszcze niedawno kpiliśmy sobie z kaczorów. Nie chcą się śmiać. Zaśpiewałem tydzień temu na urodzinach piosenkę Wojewódzkiego o Wawelu i Kaczorze, co tam szedł po trupach. I co? Cisza! Jakieś zażenowanie nawet. A ja, panie doktorze, boję się wyjść na ulicę. Wszędzie twarze pełne nienawiści. Usta zaciśnięte, oczy a la Pospieszalski, głosy domagające się zemsty i szepty oskarżające mnie o krew na rękach. Płynie strumieniem szerokim agresja, stłumiona, ukryta, jawna i dygocąca...Jesteśmy ofiarami zbiorowej nekrofilii. Jak ludzie mogą nie widzieć, że Kaczyński to Mao Tse-tung i Lenin, i Stalin. Panie doktorze, ktoś musi przekonać ludzi. Ktoś musi sprawić, żeby łuski spadły im z oczu. Przecież tak dalej nie może być. Aaaaaa«..."

http://blog.rp.pl/lisicki/2010/05/14/wszedzie-czai-sie-agresja/

1

>>> Wypromuj również swoją stronę

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (32)

Inne tematy w dziale Polityka