Jadąc dziś (niestety tak) do pracy autobusem byłem świadkiem rozmowy dwóch starszych panów. Tezą bedącą przedmiotem dyskusji było pytanie "czy Tusk ma pecha?". Obaj panowie w końcu zgodzili się co do tego, że ma. No bo Smoleńsk, no bo pył wulkaniczny, no bo powodzie. Wszystko to się zdarza za jego "panowania". Ja się w dyskusję starszych panów włączyć nie śmiałem ale, że zdanie mam na ten temat cokolwiek inne pomyślałem sobie, że wyrażę je za pomocą bloga. Dyskusja obu panów dotyczyła jak najbardziej cynicznego aspektu wszystkich nieszczęść jakie nas ostatnio spotykają. Moje więc do niej ustosunkowanie będzie miało również charakter skrajnie cyniczny.
Weźmy taki Smoleńsk. Niewątpliwa tragedia. Ale Tusk pomimo jej wyjątkowości i przytłaczajacego charakteru nie popełnił większych błędów wizerunkowych. Ukazał się przy jej okazji jako mąż stanu zatroskany losem osieroconego narodu, wykorzystał ją jako lewar przewartościowania wschodnich sojuszy. Moim zdaniem gdyby to on a nie Komorowski startował w wyborach prezydenckich wygrałby je w cuglach.
Albo weźmy pył wulkaniczny. Pogrzeb Lecha Kaczyńskiego na Wawelu miał się stać aktem założycielskim nowego mitu narodowego, który poniósłby konkurencję polityczną Tuska do wyborów jak na skrzydłach. Kto wie zresztą, być może poniesie. Natychmiast jednak kiedy tylko pojawiło się takie zagrożenie przybyła odsiecz w postaci pyłu uniemozliwiającego przybycie na pogrzeb wielu zagranicznych gości co umniejszyło (w jakimś sensie oczywiście, w innym zupełnie nie) rangę uroczystości.
No i powodzie. Wszystko wskazywało na to, że temat katastrofy smoleńskiej zdominuje tematycznie kampanię wyborczą co (nawet bez jej udziału) konkurencję Tuska znacząco podbudowywało. I co? Teraz tematem nr 1 jest Tusk i jego zdjęcia na wałach.
Moim prywatnym zdaniem Tusk to farciarz. Oczywiście jeżeli rozpatrywać sprawy w tak cyniczny sposób jak to właśnie zrobiłem.

Inne tematy w dziale Polityka