Tak jak wiele razy wcześniej, kolejny raz zapalamy się na widok jakiejś politycznej gwiazdy. Zapalamy się na różne sposoby, jedni entuzjazmem, inni wściekłością. Potem, co ostatnio widać było na przykładzie Napieralskiego, wychodzi szydło z worka a worek okazuje się pusty jak bęben Rolling-Stonesów. Tym razem zapaliliśmy się na widok Palikota.
Palikota, dzielnego wodza partii protestu (Ja tam ciągle uważam, że to nie jest żadna partia protestu tylko partia nowej metody utrzymania status quo no ale załóżmy że protestu). A partie protestu mają swoje narzędzia walki z mainstreamem i establishmentem. Narzędziem typowym dla Samoobrony, do dziedzistwa której się zresztą to coś Palikota odwołuje, były blokady drogowe. Tak jak Lepper wypłynął na blokadach tak Palikot pofrunął na plastikowych penisach i świńskich łbach.
I po tym jak już przestaniemy się nim nakręcać i okaże się, że ani wojny nie warto z nim prowadzić ani prezydentem obwoływać to po nim zostanie. Świński łeb. Symbol doskonale wpisujący się w istotę sprawy.
Niektórzy twierdzą, że ten rysunek może skutkować procesem. A ja nie sądzę żeby Wielki Happener gniewał się o happening:)

Inne tematy w dziale Polityka