Cezary Krysztopa Cezary Krysztopa
1825
BLOG

Wieczór Wyborczy na zimno: sztab PJN

Cezary Krysztopa Cezary Krysztopa Polityka Obserwuj notkę 53

   Kiedy zadzwonił Igor Janke i zapytał czy chcę uczestniczyć w salonowym wieczorze wyborczym nie miałem wątpliwości ani przez chwilę. Płytki polski rynek medialny trzeba rozszczelniać, rozszczelniać i jeszcze raz rozszczelniać. W takim jaki jest wystarczy paru "zaprzyjaźnionych biznesmenów" aby w dużym stopniu sparaliżować krytykę władzy. Miałem do wybory sztab SLD i sztab PJN. Do głowy mi nie przyszło żeby jechać do SLD. Sam fakt uczestnictwa w tej szalonej imprezie był dla mnie wystarczająco stresujący żebym miał jeszcze usiłować ukrywać za profesjonalizmem, którego nie posiadam, moją niechęć do młodych i starych komuchów z Rozbratu. No to wybrałem PJN.

   Nie lubię się spóźniać ale jako, że prawa jazdy nie mam i jeżdżę komunikacją miejską na spotkanie organizacyjne przed wieczorem wyborczym się spóźniłem. W sumie nic takiego się nie stało ponieważ i tak niewiele rozumiałem z tego o czym tam mówiono. Nie pamiętam kto zadał pytanie "nie masz żadnego doświadczenia? będziesz improwizował???" Pamiętam jednak, że po mojej twierdzącej odpowiedzi źrenice wyraźnie mu się rozszerzyły;).

   Po spotkaniu miałem kilka godzin wolnego, do domu jechać nie było sensu, pospacerowałem po starym Mieście, zjadłem pyszne pierogi w knajpie koło Uniwerku no i jak się wydawało dużo za wcześnie skierowałem się do Harendy gdzie cały cyrk miał mieć miejsce.

   Jak się okazało od dawna byli tam już przedstawiciele tzw. "wiodących mediów", którzy podest naprzeciwko sceny zastawili tak, że nie dało się wcisnąć. Dlatego zająłem kącik przy scenie. Kącik z okienkiem, stolikiem i widokiem na vip-room. Przedstawiciele "wiodących mediów" zaczęli od tego, że zaczęli mnie w moim kąciku obstawiać sprzętem. Nie protestowałem do chwili, w której jakiś podstarzały hippis udając że mnie nie widzi zaczał się przymierzać do zasłoniecia naszego stanowiska wielkim plazmowym telewizorem. Zapytałem co robi. Odpowiedział, że tu będzie stała plazma. Nie, proszę Pana, nie będzie. Ale musi. Ale nie będzie. Na co przyszedł jakiś dyrektorek z kawką i zapytał kim jestem na co ja odpowiedziałem, że jestem Cezary Krysztopa i żadna plazma nie będzie tu stała:). Na co dyrektorek, że przedstawiciele "wiodących mediów" ustalili sobie wszytsko a ja robię problemy. Ja na to, że strasznie mi przykro i nic się nie da zrobić:) Przyjechał operator (pozdrawiam serdecznie:)) i pajechali.

   Atmosfera zgęstniała. Umówiłem wcześniej kilka rozmów. Nikt mnie nie unikał chociaż wszyscy byli zajęci. Być może się mylę ale odniosłem wrażenie, że jako przedstawiciel salonu24 jestem odbierany lepiej niż "wiodące media". Przy naszym salonowym stoliku można było wypić kawkę, poczęstować się ciasteczkiem a potem z jakichś nie do końca dla mnie jasnych powodów poczęstować się również sushi. Długa i soczystą rozmowę na temat wyników wyborów (choć tak naprawdę znaliśmy je tylko z plotek, "wiodących plazm" nie było ani widać ani słychać;)) odbyłem z dziennikarzem Frondy i Gościa Niedzielnego Stefanem Sękowskim. Świetne wrażenie zrobił na mnie Pan Poseł Andrzej Sośnierz, którego przekonanie o instytucjonalnej istocie zmian koniecznych w służbie zdrowia uparcie konfrontowałem z moim przekonaniem o niereformowalnej mentalności jej pracowników. Pan Poseł Gawęda próbował wyjaśnić mi zawiłości metody gazyfikacji węgla, która onegdaj zainteresował mnie Pan Rossa i której zawiłości do dziś staram się pojąć (wiem, że to temat umiarkowanie wyborczy ale okazja była niepowtarzalna nie?;)) Młodych działaczy PJN pytałem dlaczego robią to co robią i co mają na myśli mówiąc o pozabudżetowych sposobach na finansowanie PJN. Atmosferę zwarzyło pytanie o brak odniesień do Smoleńska w kampanii wyborczej PJN, którą tworzyli przecież ludzie odwołujący się do dziedzictwa Lecha Kaczyńskiego. Ale łatwizny nie obiecywałem. Wielu rzeczy nie udało mi się zrobić (jeśli o kimś gapa Krysztopa zapomniał uniżenie przeprasza, to było dla mnie doświadczenie absolutnie nowe i absolutnie stresujące), "uciekła" mi Pani Poseł Jakubiak, nie dopchałem się do Posła Poncyljusza a kiedy do stolika miał podejść prezes Kowal dostaliśmy informację, że transmisja już się skończyła.

   Potem mieli nas wieźć do Hummera, potem się okazało, że nie ma już po co, potem było dużo zamieszania i w koncu w środku nocy znalazłem się w cieniutkiej marynareczce na Ostrobramskiej  z rozładowanym telefonem i niemożnością wezwania taksówki. Jakoś tam dojechałem do domu. Następnego dnia dowiedziałem się, że mojej relacji i tak nie było widać:) Do dziś zresztą nie została na salonie24 opublikowana. A czy było warto? No jasne.

 

1

>>> Wypromuj również swoją stronę

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (53)

Inne tematy w dziale Polityka