Są jeszcze w tym kraju ludzie, którzy uwierzyli premierowi przed wyborami, że tym razem to już na pewno się weźmie do roboty, że wymieni 80 procent zbutwiałego rządu, że podejmie się śmiałych reform, że się zaweźmie i zwalczy mit leniwego nygusa. Właściwie nie do końca wiadomo skąd się jescze tacy ludzie biorą ale faktem jest, że są.
Znacznie więcej jest natomiast takich, którzy premierowi w tym zakresie, jak się za chwilę okaże słusznie, nie ufali. A zagłosowali na niego z różnych powodów. Bo "niedorżnięte watahy" dewotek u bram, bo Jarosław Kaczyński ma kota, bo inni mają pochodnie, którymi maszerują podpalać Polskę, bo ktoś nie chce się śmiać z żartów na temat Smoleńska, bo nie ma alternatywy a głosować trzeba na kogoś dużego, bo jak się zagłosuje na małego to głos się zepsuje. Ci wszyscy ludzie głosowali na PO zatykając nos. Zagłosowali nie tyle na PO co przeciw PiS.
Od dawna wiadomo, że największym aktywem PO jest klatka z małpami, w którą Donald Tusk kopiąc na różne sposoby, daje dowody tego jak sam jest przewidywalny i rozsądny. PiS jest Paltformie równie niezbędny do istnienia jak Platforma PiSowi. A co się stanie jeśli "zagrożenie" PiS zniknie? A znika. Co prawda podjęta jest próba przebudowy tego układu. Wg. nowego scenariusza radykalne kąty sceny zajmować ma Ruch Palikota i zdegradowany do poziomu jego oponenta PiS a Platforma rozparta w szerokim centrum ma nam się jawić jako ostoja spokoju i opanowania. Pytanie tylko czy to wystarczy.

Inne tematy w dziale Polityka