Tak jak napisałem w tytule cieszyć się specjalnie nie ma z czego. Dużo wskazuje na to, że mamy przed sobą wieki ciemne na różnych poziomach przybliżeń. I nawet nie mam na myśli takich oczywistosci jak to, że jest kryzys i że niewiele wskazuje na to żeby obrośnięta sadłem Europa zrozumiała różnicę pomiędzy ciężką pracą a bankowo-magicznymi sztuczkami. A jesteśmy w strefie euro czy nie to i tak swoje oberwiemy. To widać i właściwie nie ma co setny raz powtarzać.
W ogóle Europa zmierza w jakimś dziwnym kierunku. Nie pierwszy raz okazuje się (nie mówię że to czyjaś wina to raczej błąd systemowy), tym razem przy okazji referendum w Grecji, że mozliwość działania UE stoi w sprzeczności z możliwoscią działania demokracji. A że dogadujące się "dla dobra" Europejczyków ponad ich głowami instytucje europejskie zdobywają dla siebie coraz więcej prerogatyw przynależnych do tej pory było nie było demokratycznym państwom narodowym to myślę, że nie bez podstaw byłoby stwierdzenie, że kryzys demokracji w Europie się pogłębia.
W dodatku wygląda na to, że wielki sąsiad Europy Rosja cofnie się na swojej westernizacyjnej ścieżce. Jej nowy-stary władca Putin raczej nie będzie zdolny do jakichś zmian w tym zakresie. A przywódcą jest twardszym od całego europejskiego tałatajstwa od Sarkozego poczynając a na Berlusconim kończąc. Sojuszników mu też w Europie nie brakuje, tylko wczoraj w TVN24 widziałem "reklamę" gazociągu północnego do którego "szaleni" Bracia Kaczyńscy nie chcieli przystąpić a który o ileż jest leszy od marzeń o gazie łupkowym mącących wodę w rolniczych studniach. Lekko nie będzie.
A bliżej? Konsekwencją kłopotów finansowych europejskich bakrutów może być to, że Tusk nie załatwi (niepodzianka!) obiecanych 300 milaiardów złotych z europejskiej kieszeni. A nawet jeżeli jakimś niewyobrażalnym cudem mu się to zrobić uda, to pomiędzy obecną europejską manną a możliwoscią kolejnej pojawi się zdaje się około dwuletnia dziura. Moja branża, budownictwo, ale też cała gospodarka przyzwyczajona do europejskiego wspomagania boleśnie ją odczuje.
Jeszcze bliżej. Tak jak swego czasu układ polityczny tak i rynek medialny ulega na naszych oczach pewnego rodzaju zabetonowaniu. Dla partii rzadzącej będzie to sytuacja nadzwyczaj praktyczna ponieważ w sytuacji kryzysu będzie nas za jego pośrednictwem karmić informacjami kojącymi i zastępczymi. Będziemy się bez ustanku dowiadywali o tym jak miałka (bo już nie straszliwa) jest opozycja i jak wspaniale europejskiego formatu jest władza. Będziemy karmieni serialami z życia Kczyńskiego, Ziobry i czort wie kogo jeszcze po to żebyśmy nie zwracali nadmiernej uwagi na to czym zajmuje się rzadząca Platforma. A na to żeby zajęła się obiecanymi reformami raczej się nie zanosi.
W całej tej jesiennej depresji jest jednak pewne wiosenne ziarno optymizmu. Ziarno też kilkupłaszczyznowe. Po pierwsze, a ma to znaczenie wcale nie tylko statystyczne, (gospodarczo choć będzie ciężko Polska chyba stoi nieco lepiej niż takie asy jak Grecja, Włochy czy kto tam jeszcze) przesuniemy się w kilku rankingach do góry. Po drugie myślę, że w dłuższej perspektywie betonowy Putin blokując modernizację Rosji doprowadzi do jej osłabienia i być może zmniejszenia jej międzynarodowego znaczenia. Po trzecie czego by nie mówić o polskiej scenie politycznej to jednak POPiS najwyraźniej ulega dekompozycji. Tak tak, PO bez pisowskiego zwieracza również może z czasem nabawić się ciężkiego rozwolnienia w wyniku którego w końcu któreś wybory przegra i być może doczekamy się rozliczenia jej "cudów". A potencjał nowego kształtu sceny politycznej istnieje. Oczywiście nie daje gwarancji lepszej jakości. Ale daje szansę. Tak, szanse ciągle mamy.

Inne tematy w dziale Polityka