Napisałem ostatnio, że histeria pt. "Sto trzydziesty czwarty rozbiór Polski" nie służy swojemu rzekomemu celowi czyli krytyce wypowiedzi Radosława Sikorskiego. Służy uciesze "wiodących mediów" oraz niezdrowej ekscytacji redaktorów Onetu i Tomasza Lisa. Poza tym u większości może wywołać już tylko zażenowane pukanie się w czoło.
Bo histeria wogóle nie jest dobrą metodą dyskusji. Najcześciej nie służy ani sprawie, która jest w jej kontekście dla histeryka ważna ani rozwiązaniu problemu, który ją wywołał ani wzrostowi powagi histeryka jako dyskutanta. Ja również uważam, że w czasach, w których Europa najwyraźniej płaci za dziesięciolecia grzechów euroentuzastyczna postawa Sikorskiego jest hm... co najmniej nie do końca przemyślana. Jest jednak jakimś głosem w dyskusji. Taka dyskusja została wywołana i to dobrze.
Z drugiej strony warto jednak zauważyć, że uczciwie rzecz biorąc histeria "targowicka" ma swoje lustrzane odbicie w swego rodzaju kompleksie niższości części "postępowych" środowisk, który wyraża się w nieustannym drżeniu w oczekiwaniu aż ktoś nas pochwali, euforycznej reakcji na każdą wzmiankę na siódmej stronie europejskiego tabloidu, ba nawet tworzeniu sobie nie mającego pokrycia w rzeczywistości obrazu świata, który przestał się na chwilę obracać by wsłuchać się w słowa ministra Sikorskiego. To tworzenie sobie alternatywnych światów rownież jest rodzajem histerii, w dodatku dość żałośnie prowincjonalnej. Przykro mi drogie dzieci, noszenie butów wujka i malowanie się szminką cioci dorosłymi was nie uczyni.

Inne tematy w dziale Polityka