"Krzyżożercy w odwrocie!" chciałoby się zakrzyknąć po odrzuceniu wniosku Ruchu Palikota w sprawie zdjęcia krzyża w sali sejmowej. chciałoby się zakrzyknąć gdyby nie miało się poważnego podejrzenia, że nie tyle szło o krzyż co o zadymę mającą na celu odwrócenie uwagi od rzeczy bardziej przyziemnych.
Andrzej Rozenek, pomagier podpalacza kotów, w rozmowie Robertem Mazurkiem (kocham Pana, Panie Robercie jedyny;)) deklaruje złamanie wszystkich możliwych obyczajowych tabu. Przytomny redaktor pyta go więc czy będziemy świadkami łamania tabu defekacji na co Rozenek odpowiedzieć nie potrafi. Za to zapewnia o ideologicznej konsekwencji swego pryncypała (w tym przypadku nie Urbana tylko Palikota). Wydaje się więc usprawiedliwionym porównanie, że Ruch swego idola wyobraża sobie jako perystaltyczny czyli było nie było prowadzący do jakiegoś finału, jakiejś ulgi, efektu. Cóż, uważam, że Palikot naiwną wiarę Rozenka cynicznie wykorzystuje. Podobnie jak wiary wielu innych.
Nic bowiem nie wskazuje na to, że Palikot zmierza do jakiegoś konkretnego celu. No chyba, że mamy na myśli promocję własnej osoby czy zasłonę dymną na użytek partii rzadzącej. Ruchy Palikota przypominają mi raczej ruchy Browna czyli drgania cząsteczek nie mające wpływu na zmianę położenia ciała. Powodujące co najwyżej wzrost jego temperatury. Jak to ujęto w pewnej fajnej książce, którą dostałem w nagrodę za dobre wyniki w szkole "...Samochód, który spadł w przepaść i się rozbił może się poskładać i wskoczyć z powrotem na drogę, jest to jednak bardzo mało prawdopodobne..."

Inne tematy w dziale Polityka